Walka z przeszłością, to często walka z wiatrakami. Próba poradzenia sobie z tym, co nas prześladuje nigdy nie należy do najłatwiejszych, tym bardziej, gdy życie opiewało w wiele okrucieństwa. Próbę wyrównania rachunków podejmuje Eric Lomax w ekranizacji powieści „Droga do zapomnienia”. Jednak w jego przypadku ciężko mówić o tytułowym zapomnieniu, bowiem takich wydarzenia nie da się wymazać z pamięci.
Film oparty na autobiograficznej książce Erica Lomaxa, brytyjskiego oficera, który zostaje pojmany przez Japończyków w Singapurze podczas II wojny światowej. Jako więzień obozu jenieckiego, Lomax (Colin Firth) pracuje przy budowie Kolei Śmierci (Kolei Birmańskiej). Będąc wykształconym specjalistą od łączności, z pomocą innych osadzonych konstruuje radio, które zostaje znalezione przez strażników. Podczas brutalnych przesłuchań oficer ociera się o śmierć. Lata później, borykający się z wojenną traumą Lomax wyrusza na poszukiwanie swojego oprawcy. Ma nadzieję, że konfrontacja z dawnym wrogiem pozwoli mu rozliczyć się z przeszłością i zamknąć najstraszliwszy rozdział życia.
Wydarzenia przedstawione w produkcji poznajmy z perspektywy młodego i starego Erica. Kontrast między nimi jest bardzo dobrze zarysowany, można poczuć różnicę w postrzeganiu przez nich rzeczywistości. Aktorzy wcielający się w rolę - Colin Firth oraz Jeremy Irvine dopełniają się w każdym calu. Często ciężko jest dwóm aktorom wiarygodnie przedstawić jedną postać, a jeden z nich zwykle wysuwa się na pierwszy plan. W „Drodze do zapomnienia” obaj ze sobą idealnie współgrają. Colin Firth po raz kolejny mógł popisać się swoimi umiejętnościami. Brytyjczyk pokazał całą paletę odczuć i emocji, jakie od początku do końca targają Erikiem. Mimo że bohater zdeterminowany jest, aby zemścić się na swoim oprawcy, nie do końca pozwala mu na to moralność. Lomax z łatwością mógłby wymierzyć sprawiedliwość na swój sposób, ale przez to stałby się tym, kim jest człowiek, który przed laty zadał mu tyle cierpienia.
Reżyser Jonathan Teplitzky stawia pytanie, czy okrucieństwo i ból mogą zostać zapomniane. Droga, którą przemierza główny bohater, teoretycznie ma do tego doprowadzić. Odnalezienie oprawcy i zemsta mają mu w tym pomóc, mają ukoić jego cierpienie, ale czy rzeczywiście są w stanie? Teplitzky nie odpowiada wprost na pytania, które stawia. Widz sam może odnaleźć swoją słuszną drogę.
„Droga do zapomnienia” to przede wszystkim historia człowieka, który próbuje rozprawić się ze swoimi demonami z przeszłości. Próba postawienia się w sytuacji głównego bohatera to walka z wiatrakami. Nie da się zrozumieć motywów działania człowieka, który w życiu przeszedł tyle, co Eric. Można jedynie próbować, choć i to nie do końca może się udać. Teplitzky prezentuje w swoim filmie całą drogę zemsty, która ostatecznie prowadzi do punktu kulminacyjnego. Jednak największą rolę w całej historii odegrała miłość i to właśnie przekazuje reżyser. Teplitzky podkreśla wagę tego uczucia i zaznacza że gdyby nie miłość, cała ta sytuacja mogłaby zakończyć się zupełnie inaczej.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.