Plotki są wszędzie – w mediach, w pracy, w kręgu rodzinnym. Bywają absurdalne i zabawne, ale też niesmaczne i przykre. Nierzadko stanowią zarzewie konfliktu prowadzącego do dalszej intrygi. Próbę zmierzenia się z fenomenem powstawania i rozprzestrzeniania się plotki podjął Davis Guggenheim w filmie zatytułowanym… „Plotka”. Reżyser tej próbie nie podołał.
Troje studentów postanawia zbadać mechanizm funkcjonowania plotki. Po jednej z imprez rozpuszczają wieść, jakoby niejaka Naomi (Kate Hudson) została zgwałcona przez Beau (Joshua Jackson). Plotka rozprzestrzenia się po kampusie w ekspresowym tempie, zaś jej konsekwencje stają się bardzo poważne…
Na początku zaznaczę, że zawiodą się ci, którzy liczą na coś na kształt dramatu psychologicznego (choćby w bardzo uproszczonej formie). Przyznam, że sam miałem takie oczekiwania, ale niestety nie zostały one spełnione. Główni bohaterowie z pozoru są jacyś, ale ostatecznie okazują się nijacy. W tych postaciach nie ma głębi, ich osobowości powinny widza ciekawić, jednak z upływem kolejnych minut stają się mu coraz bardziej obojętne. Nie jest przecież tajemnicą, że niesprawnie nakreślone charaktery bohaterów stanowią jedną z największych wad każdej produkcji.
W związku z powyższymi zarzutami ciężko mieć pretensje do aktorów, którzy odegrali swoje role poprawnie, oczywiście na tyle, na ile pozwalał im scenariusz. Ten zaś do udanych nie należy, co zwłaszcza uwydatniło się w zakończeniu – tyleż niespodziewanym, co naiwnym. Ponadto, gdy w pewnym momencie filmu widz ma nadzieję na ciekawe rozwinięcie intrygi, wtedy to po chwili akcja przybiera całkowicie sztampowy obrót. Wówczas „Plotka” okazuje się być typowo młodzieżowym (pseudo)thrillerem. I tak chyba należy obraz Guggenheima traktować.
Film ten miał zadatki na całkiem udaną produkcję: niezły pomysł na fabułę oraz zdjęcia w ciemnej kolorystyce (autorstwa Andrzeja Bartkowiaka), które próbowały wytworzyć mroczny klimat. Co z tego, skoro owy pomysł został zrealizowany w marny sposób, a klimat stracił na powadze poprzez naiwny wydźwięk całości. Zatem w moim odczuciu „Plotka” to zmarnowana szansa na przyzwoite kino.