„Pamiętaj także o tym, że kochałam, i że to miłość skazała mnie na śmierć”. Cytat z „Opowieści dla przyjaciela” Haliny Poświatowskiej bardzo trafnie nawiązuje do zmian, jakie zachodzą w życiu człowieka w przypadku utraty kogoś bliskiego. Często zmiany te są tragiczne w skutkach.
Erika Bain osiąga w swoim życiu bardzo wiele: praca, w której odnosi sukcesy, narzeczony, z którym planuje przyszłość, przyjaciele, na których zawsze może liczyć. Pewnego dnia w wyniku kaprysu grupy bandziorów, traci wszystko, co dla niej najważniejsze. Podczas spaceru Erika i jej narzeczony zostają napadnięci i ciężko pobici w wyniku czego mężczyzna ginie, a ona sama odnosi ciężkie obrażenia. Kobieta długo nie może się otrząsnąć, zaniedbuje obowiązki, znajomych i zmienia dotychczasowe nastawienie do otaczającego ją świata. Postanawia sama wymierzyć sprawiedliwość oprawcom.
Po obejrzeniu filmu „Odważna” nie mogłem zapomnieć o obrazie twardziela z „Życzenia śmierci”. Któż nie pamięta Charlsa Bronsona, który skrzywdzony przez przestępczy światek, bierze wielkiego gnata i spacerując po ulicach strzela do każdego typka spod ciemnej gwiazdy zupełnie bez słowa. Konstrukcja filmu „Odważna” jest niemal idealną kopią tegoż filmu akcji, z tym wyjątkiem, że rolę główna odgrywa kobieta. Czy jest to wada tej pozycji? Po części na pewno tak, bo jest bardzo przewidywalny, a nie zaskakując widza nie ma emocji. Jeśli więc chodzi o samą historię to irlandzki reżyser poszedł po najmniejszej linii oporu. Z drugiej strony trzeba przyznać, że z pewną satysfakcją ogląda się bezbronną, drobną kobietę, która potrafi zebrać się na odwagę i wymierzyć sprawiedliwość w taki sposób, w jaki wielu z nas, by sobie życzyło.
Dodatkowym atutem filmu jest to, iż twórcy podjęli próbę zaprezentowania pewnych rozważań egzystencjalnych Eriki Bain, która z każdą kolejną zabitą szumowiną zaczyna uświadamiać sobie jak bardzo sama się zmienia. Właściwie z czasem zaczyna prześladować ją myśl, iż z ofiary przeistoczyła się w oprawcę. Tutaj właśnie twórcy wciągają widza w pewną spiralę przemyśleń. Okazuje się, że ferować wyroki nie jest tak łatwo, gdy ma się je samemu wykonywać. Trzeba przyznać, że Jodie Foster z roli Eriki Bain wywiązała się świetnie i w dużej mierze dzięki niej widz daje się wciągnąć w tą wewnętrzną walkę, jaką toczy główna bohaterka.
Zdecydowanie polecam tę pozycję nie tylko fanom talentu Jodie Foster czy twórczości Neila Jordana, ale również każdemu, kto ceni sobie doskonały montaż, trafny emocjonalny przekaz oraz świetną muzykę.