W 2013 roku miały miejsce dwie premiery: „Filth”
(przetłumaczony jako „Brud”) Jona S. Bairda na podstawie powieści Irvine’a
Welsha oraz „Drogówka” Wojtka Smarzowskiego. Oba filmy prezentują podobny,
niechlubny obraz służb. Polski reżyser potrafi obnażyć rodzime problemy
jednocześnie wpisując się w kino zarówno europejskie, jak i światowe. Nie
inaczej jest w przypadku najnowszej produkcji. Podstawa konstrukcji akcji w „Klerze”
przypomina dwie drogi (pobożną i wiecznie z niej zbaczającą) bohaterów powieści
„Grzechy kardynalne” autorstwa Andrew M. Greeleya. Rozwój wydarzeń przypomina
także produkcje oparte na prawdziwych wydarzeniach, zarówno „Uśpionych” Lorenzo
Carcaterra zekranizowanych przez Barry’ego Levinsona, jak i serialu o tym samym
tytule w polskim przekładzie (w wersji anglojęzycznej „Game of silence”), który
jest amerykańską wersją tureckiej produkcji „Suskunlar”.
Punktem wyjścia akcji jest spotkanie trzech przyjaciół w
rocznicę tragicznych wydarzeń i ocalenia z pożaru. Suto zakrapiane świętowanie
przerywa przybycie młodego chłopca, Ryśka (Ignacy Kim). Andrzej Kukuła
(Arkadiusz Jakubik), Leszek Lisowski (Jacek Braciak) i Tadeusz Trybus (Robert
Więckiewicz) okazują się księżmi. Zachowanie odbiegające od wymaganej od
duchownych postawy to dopiero pierwsze zaskoczenie, jakie widz otrzymuje. Smarzowski
sprawnie skumulował wszystkie winy i nagłośnione negatywne postaci kleru
(symbolika filmu pozwala je odszyfrować), jednocześnie szukając odpowiedzi na
pytanie: unde malum?
Truizm, że przemoc rodzi przemoc i powielony schemat zachowania
dotyczy dwóch postaci – księdza Kukuły i księdza Lisowskiego. Wydarzenia z
prologu mają istotny wpływ na zachowanie mężczyzn – ich relacja jest
przedstawiona na zasadzie retrospekcji. Chociaż każdy z trzech bohaterów mógłby
stanowić rolę pierwszoplanową w osobnych produkcjach, to właśnie nie wszystkie
pokazane sceny z przeszłości stanowią najważniejszy punkt odniesienia do
przedstawianych wydarzeń. Każdy odbiorca musi samodzielnie dopowiedzieć sobie,
co przeżyli trzej młodzi chłopcy wychowywani przez siostry zakonne w sierocińcu
(tudzież ośrodku wychowawczym, to kolejne niedopowiedzenie).
Arkadiusz Jakubik od czasów „Domu złego” Smarzowskiego nie
był tak genialny. Aktor udźwignął ciężar utrzymania fabuły na odpowiednim
poziomie. Technika gry Jakubika wyraźnie wskazuje, jaką trudną rolę aktor
przyjął. Przypuszczalnie to była jedna z najmocniejszych postaci, z jaką przyszło
zmierzyć się Jakubikowi, co udało się aktorowi znakomicie.
Jacek Braciak w wymownej fryzurze gra księdza o wielkich
ambicjach. Jednocześnie prowadzone przez bohatera działania przypominają
mafijny sposób rozwiązywania problemów, czego dowodzi scena spotkania
duchownego z biznesmenem w wykwintnej restauracji. Braciak potrafi zachwycać
swoją grą, zwłaszcza kiedy gra takie niejednoznaczne postaci, jak Perłę w
serialu „Oficer”. Tym razem poziom gry aktora był zaledwie o jeden ton niżej.
Robert Więckiewicz w każdym filmie pełnometrażowym u
Smarzowskiego gra człowieka zmagającego się z alkoholem. Nie inaczej jest tym
razem. Jego bohater jest uwikłany w romans z parafianką, Hanką (Joanna Kulig).
Więckiewicz bardzo dobrze gra ludzi zmagających się z dylematami moralnymi. W „Klerze”
zagrał podobnie jak Braciak – prawie idealnie, jak w ekranizacji Jerzego Pilcha
„Pod Mocnym Aniołem”.
Janusz Gajos po raz pierwszy zagrał u Smarzowskiego w pełnym
metrażu i oby nie była to ostatnia współpraca aktora i reżysera. Gajos jest
aktorem wybitnym i równie genialnie zagrał arcybiskupa Mordowicza, którego
Lisowski nazywa „Mordą”. Pseudonim niczym przydomek gangstera pasuje do
postaci, której postępowanie jest dalekie od oczekiwanego. Jedna z końcowych
scen przypomina gorączkową pracę sztabu wyborczego, to kolejny przykład,
kiedy zachowanie kleru pokazane jest w ujęciu dalekim od wymaganego przez
wierzących. Aktor doskonale zmierzył się z kreacją takiego anty-bohatera.
Kreacja Joanny Kulig to postać jednocześnie słabej i silnej
kobiety. Aktorka zagrała poprawnie, jednak aby ocenić kunszt gry, należy poznać
jej rolę w „Zimnej wojnie” Pawła Pawlikowskiego.
Interesującą postać stworzył Wojciech Frycz w roli księdza
grającego na akordeonie dla arcybiskupa Mordowicza. Bohater, którego imienia
nawet nie poznajemy, jest marginalnie dostrzegalny, a jednocześnie reprezentuje
grono ludzi wykorzystywanych, aby zabawiać innych.
Na uwagę zasługują wszyscy aktorzy, którzy często
współpracują ze Smarzowskim. Stworzyli bardzo wyraziste postaci epizodyczne,
zwłaszcza Magdalena Celówna-Janikowska jako gosposia księdza Kukuły. Warto
dostrzec Bartłomieja Topę, który pojawia się zaledwie kilkukrotnie niczym
kolejne niedopowiedzenie. Po wspaniałych kreacjach w „Domie złym” i „Drogówce”
taki niemal gościnny występ aktora w fabule Smarzowskiego budzi niedosyt.
Oprócz niemal stałej obsady, reżyser zawarł liczne odwołania
do swoich poprzednich produkcji. Jakubik i Braciak już wcześniej grali księży (odpowiednio:
w krótkometrażówce „Ksiądz” i „Pod Mocnym Aniołem”), bohater Więckiewicza nosi
nazwisko postaci granej przez Braciaka w „Drogówce”, Jakubik w pierwszej
wspólnej scenie ma na sobie koszulkę z napisem „Drogówka”.
Reżyser zawarł w filmie wiele symbolicznych scen. Do nich
należy cały segment dokumentu holenderskiego reżysera ukazującego ofiary
molestowania przez duchownych. Wśród nich pojawia się zakonnica oraz osoba
niema, którą bardzo dobrze sportretowała Olga Bończyk. To niejedyna bohaterka, która
nie może zabrać głosu. Równie wymowne są gesty i relacja między dwoma księżmi z
bliskiego otoczenia arcybiskupa Mordowicza czy dwie zakonnice trzymające się za
ręce podczas mszy na krakowskich Błoniach. Do najbardziej wymownych ujęć należy
scena wspólnego toastu wódką wzniesionego przez księży z komisji zajmującej się
skargami o molestowanie, która współgrała z ostatnią sekwencją. Ostatnia
wieczerza, śmierć i uformowany trójkąt z gorejącym okiem to bardzo mocny
akcent.
Montaż Pawła Laskowskiego, z którym Smarzowski współpracuje
regularnie, w dwóch scenach zawiera gwałtowne cięcie. Zabieg ten uświadamia
ciężar emocji bohaterów, ale jednocześnie powoduje zakłócenie w odbiorze. Tym
samym wzmaga apetyt na ujrzenie całej sekwencji bez cięć – oby istniała
możliwość poznania scen wyciętych lub wersji reżyserskiej filmu – podziwianie
zdolności aktorskich w takich trudnych momentach to uczta dla konesera!
Muzyka Mikołaja Trzaski swoją tonacją przypominała ścieżkę
tegoż kompozytora z „Domu złego” powodując dreszcze i wzmagając poczucie
niepokoju. Napięcie osiągane było w odpowiednich momentach.
Najnowsza produkcja Smarzowskiego świadczy o bardzo dobrej
kondycji reżysera. Odwołania do jego produkcji takich jak „Dom zły” i „Drogówka”
kieruje uwagę na problemy społeczne, które – gdy ujawnione – są niewygodne dla
osób sprawujących jakąkolwiek władzę w jakichkolwiek strukturach. Jednocześnie
to obraz działań podejmowanych przez jednostkę, która ma nikłe szanse
powodzenia, a pozytywnych (czy też bardziej: najmniej antagonistycznych)
bohaterów w tych historiach rzadko spotyka szczęśliwe zakończenie (vide: porucznik Mróz w „Domie złym”,
sierżant Król w „Drogówce” czy ksiądz Kukuła). Porównania do „Drogówki” i
twórczości Welsha wzbudza jeden z plakatów promujących produkcję:
świnka-skarbonka zamiast zwykłego otworu na pieniądze ma przegrodę w kształcie
krzyża. Jeden z plakatów do filmu „Filth” również przedstawia świnię, którą
ujeżdża postać grana przez Jamesa McAvoya. Chociaż obie świnie reprezentują
inne kategorie: pieniądze i obraźliwe określenie policji w krajach Wielkiej
Brytanii, to trudno nie widzieć w tej symbolice podobieństwa. Obie realizacje
udowadniają, że za każdą strukturą kryje się dychotomia: pozytywy są kreowane
dla społeczeństwa, by za jego oczami negatywy próbowały brać górę.