Skomplikowana intryga, błyskotliwe puenty, wyrafinowane pojedynki słowne, zaskakujące zakończenie, piękna Marlena Dietrich i aktorskie popisy Charlesa Laughtona – wszystko to sprawia, że ten dramat sądowy nawet przez moment nie traci swojego perfekcyjnego rytmu i od początku do końca utrzymuje widza w napięciu.
Sytuacja wyjściowa wydaje się co prawda dość banalna – Leonard Vole zostaje oskarżony o zabójstwo starszej, samotnej kobiety, która czyni go głównym spadkobiercą majątku, alibi mężczyźnie dostarcza oddana żona – jednak to, co wydarza się później, w żaden sposób nie powiela schematu szarady kryminalnej. Nieszablonowa jest choćby postać adwokata Vole'a, sir Wilfreda Robartsa – upartego, starszego dżentelmena o ciętym języku i nieugiętej woli. Wilder przeplata sceny z sali sądowej z rodzajowymi scenkami obyczajowymi, dzięki czemu nie czujemy się zmęczeni koniecznością ciągłego śledzenia meandrów prawnych.

źródło: internet