W roku 2010 Sylvester Stallone w pierwszej części „Niezniszczalnych” w wyśmienitym (auto)ironicznym stylu złożył hołd gatunkowi, który wyniósł go na wyżyny (nie tylko Hollywood, ale i całego globu), równocześnie z sentymentalną nutą żegnając się z jego czystą postacią. „Niezniszczalni” okazali się kasowym hitem, który skradł serca widzów na całym świecie. Nic dziwnego, że film doczekał się już dwóch kontynuacji i wydaje się nieuniknionym powstanie kolejnych.
W trzeciej części cyklu ekipa Niezniszczalnych musi zmierzyć się ze starym przyjacielem, który jest także założycielem grupy, Conradem Stonebanksem (Mel Gibson). Dawny kompan pragnie zemsty oraz unicestwienia ekipy starszych panów, którzy potrafią zrobić porządną rozpierduchę.
Ponad dwugodzinny film nie ma równego tempa. Zbyt wiele miejsca poświęcono w scenariuszu na proces wyboru nowych Niezniszczalnych, a co za tym idzie mniej ekranowego czasu dostali starzy wyjadacze, dla których, co tu dużo kryć, oglądamy film. W „Niezniszczalnych 3” stara gwardia przy pierwszej akcji zawodzi. Dowódca Barney Ross dochodzi do wniosku, że należy wymienić starych druhów na młodą krew. Zaczyna się długa selekcja. Wybór pada na Marsa (Victor Ortiz), Lunę (Ronda Rousey) oraz Smilee’a (Kellan Lutz). Jednak jak możemy się domyślić, nikt nie jest w stanie zastąpić weteranów. Ani w fabule, ani w kinie akcji. Bo seria stworzona przez filmowego Rocky,ego, pomimo że jest czystą rozrywką, ma w sobie dużo filmowej prawdy i refleksji. Bohaterowie kina akcji lada dzień przejdą na zasłużoną emeryturę. Niemniej jednak na filmowym horyzoncie nie ma nikogo godnego, by ich zastąpić.
Sceny akcji, humor, jak i efekty specjalne są atrakcyjne, ale także mocno przerysowane, co z jednej strony może razić, z drugiej jest wyśmienitym nawiązaniem do kina sensacyjnego lat 80. i 90. Ale i tak główną atrakcją „Niezniszczalnych 3” jest obsada. Sylwester Stallone, Jason Statham, Harrison Ford, Arnold Schwarzenegger, Wesley Snipes, Dolph Lundgren, Jet Li potwierdzają po raz kolejny swoje filmowe emploi – facetów ze stali, o nieskażonych złem sercach, dla których przyjaźń jest najważniejszą wartością w życiu. Zaś obsadzenie w roli schwarzcharaktera Mela Gibsona wpisuje się w obecny wizerunek aktora, który po antysemickim skandalu w roku 2006 przestał być ulubieńcem Ameryki, która kochała go za rolę w „Zabójczej broni”, „Braveheart – Waleczne Serce” czy „Mad Maxie”. Wśród tych wszystkich aktorskich legend jednak prym wiedzie ktoś inny i jest to niemałe zaskoczenie. Fantastyczny występ zalicza dawny Desperado. Aktorska kreacja Antonio Banderasa, który jako jedyny wyłamuje się ze swojego znanego wizerunku filmowego, jest jednocześnie przekomiczna, jak i wzruszająca. Film aż tętni dobrą energią, gdy na ekranie pojawia się Hiszpan w roli Galgo.
Podsumowując, trzecia część „Niezniszczalnych” zawiera w sobie wszystkie plusy i minusy kina akcji. Miłośnicy tego gatunku będą usatysfakcjonowani, zaś reszta świata też nie powinna się nudzić.
Wydanie DVD, które zawiera dodatkowo zwiastun filmu oraz kilka bonusowych materiałów filmowych (wpadki, full akcja, świeża krew, o filmie), powinno zadowolić w 100% fanów serii o niezniszczalnych emerytach kina akcji. Film możemy obejrzeć w wersji oryginalnej, z napisami lub lektorem.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.