„Wymarzony” to historia Theo, który tuż po narodzinach zostaje oddany do adopcji. Francuski obraz to również opowieść o Alice, która od lat pragnie zostać matką, ale niestety nie może mieć dzieci oraz o Jeanie, który prowadzi tymczasowy dom dla dzieci czekających na swoich nowych rodziców. Jak łatwo się domyślić ścieżki tej trójki splotą się w opowieści o miłości, walce o prawo do życia i szczęścia.
Na pierwszy rzut oka film w reżyserii Jeanne Herry niesie za sobą czysto informacyjno-ideologiczny przekaz jak wygląda adopcja we Francji. I choć skrupulatnie krok po kroku jesteśmy świadkami zrzekania się praw rodzicielskich i samego procesu adopcyjnego, to jednak „Wymarzony”, który na swoim koncie ma 7 nominacji do Cezara, opowiada prostą, lecz mocno emocjonalną historię. Bo to historia o potrzebie miłości. Choć sama narracja snuje się spokojnie, to podskórnie czujemy buzujące emocje. Bo właśnie „Wymarzony” bazuje głównie na emocjach. Od początku, czyli od momentu kiedy biologiczna matka Theo opuszcza szpital sama, do końca, gdzie następuje poruszająca scena spotkania Alice ze swoim „Wymarzonym”.
Francuski obraz to film o człowieku i człowieczeństwie. Wspaniale ukazany zostaje stosunek dorosłych do małego Theo. Nie jest on traktowany jak rzecz. Nie jest traktowany jak „porzucone dziecko”. Jest równorzędnym partnerem w rozmowach. Jean, który przejmuje nad nim opiekę do momentu adopcji, rozmawia z nim jak równy z równym (choć Theo nic nie rozumie, a jedynie potrzebuje bliskości kogoś kto się o niego troszczy). Tłumaczy mu świat w sposób realistyczny.
„Wymarzony” jest też trochę laurką wystawioną dla francuskiej opieki społecznej. Herry idzie trochę pod prąd i przedstawia jej pracowników jako ludzi z pasją i niesamowitą empatią. Rzadko zdarza się w kinie, w mediach, ale także w naszej świadomości taki obraz pracowników socjalnych. Nie ma co ukrywać, że we Francji (i nie tylko) rodzą się skrajne odczucia, radykalne postawy, niezadowolenie z prowadzonej polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej. Francja podobnie jak większość europejskich krajów jest zagubiona. Jest niezadowolona z zastanej sytuacji, ale nie ma pomysłu jak ją zmienić. Choć trzeba przyznać to Francuzom, iż od zdobycia Bastylii i Rewolucji Francuskiej, jak nikt inny potrafią ukazywać swoje niezadowolenie społeczne. Ten obraz choć mocno idylliczny, daje nam nadzieję i wiarę w drugiego człowieka, który choć podjął się ciężkiej, mocno niewdzięcznej pracy, to wykonuje ją z prawdziwą pasją i poświęceniem.
Choć „Wymarzony” to film ckliwy i dość sztampowy to jednak ostateczny wydźwięk jest taki, że to bardzo mądre, ciepłe i wzruszające kino, które mówi pięknie o człowieku.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.