„Świat, który nadejdzie” to dramat autorstwa norweskiej reżyserki Mony Fastvold. Jest to jej drugi film po „The Sleepwalker” z 2014 roku. Za scenariusz odpowiada Ron Hansen i Jim Shepard. Warto zwrócić uwagę, że jednym z producentów jest też aktor grający w obrazie, Casey Affleck, a sama historia opiera się na noweli Sheparda. To długa opowieść o niemożliwym do zrealizowania uczuciu dwóch kobiet, żyjących w dziewiętnastowiecznej Ameryce. Główne bohaterki grane są przez Vanessę Kirby (jako Tallie) oraz Katherine Waterson (Abigail). Oprócz wspomnianego wcześniej Caseya Afflecka w roli męża Abigail (Dyera), w produkcji zobaczymy także Christophera Abbotta (Finnery). Światowa premiera filmu odbyła się podczas 77. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji we wrześniu 2020 roku, na którym obraz zdobył nagrodę Queer Lion za najlepszy film w kategorii LGBTQ.
Nudne, nieszczęśliwe życie dwóch mężatek zostaje przerwane przez nieoczekiwane uczucie rodzące się pomiędzy nimi. Obie kobiety żyją w nieudanych małżeństwach, codzienność mija im na monotonnej pracy w gospodarstwach domowych. Po śmierci dziecka Abigail jeszcze bardziej oddaliła się od męża. Od tej pory odrzuca go w każdym możliwym aspekcie. Krótka retrospekcja uświadamia widzowi, że życie bohaterki kręciło się właściwie wokół rodziny, wokół dziecka – co w XIX w. stanowiło cel sam w sobie. Wyraźnie widać, jak strata dziecka rozbija tę idealnie doprecyzowaną układankę i rujnuje cały zastany porządek. W jednej chwili codzienne dążenia stają się bezcelowe. Ból po stracie, a zarazem ból istnienia kumulują się. Mamy wrażenie, że nic pięknego już nie spotka Abigail. Tymczasem do odległego sąsiedztwa wprowadza się inne małżeństwo. Sytuacja pomiędzy nowoprzybyłymi małżonkami zdaje się być chwilami napięta. Na próżno szukać tam większej miłości. Uczucie Tallie względem męża wypaliło się już dawno, a może nigdy go nie było?
Film jest monotonny, wydaje się znacznie dłuższy, niż jest w rzeczywistości. To zapewne wynik zastosowania podobnej techniki zdjęciowej w całej produkcji, a także rutynowych zajęć bohaterów. Spotkanie kobiet jest najbardziej ekscytującym elementem filmu. Na twarzy Abigail, granej przez Katherine Waterson, wreszcie pojawiają się emocje. Tallie (Vanessa Kirby) wydaje się być kolorowa, piękna, na pewno znacznie efektowniej ukazuje w filmie uczucia niż Abigail.
Możliwość spotkania jest dla bohaterek formą wyzwolenia, emancypacji, która w efekcie nigdy nie nastąpi w tej historii. Pozostaną tylko wyobrażenia o tym, co by było, gdyby… Wyobrażenia o świecie, który nie istnieje. W głowach kobiet rodzi się utopijna wizja ich wspólnego życia, która w świecie konwenansów nigdy się nie zrealizuje.
Emocjonalny chłód panujący w domach bohaterek jest odzwierciedleniem ogólnej izolacji – każdy jest pozostawiony sam sobie, gospodarstwa są oddzielone od siebie o sporą odległość. Wewnętrzne i zewnętrzne odosobnienie jest jakby nieuniknione, a jego skutkiem jest poczucie beznadziei.
Film został zaklasyfikowany do kategorii kina LGBTQ, lecz płeć nie ma w tym przypadku absolutnie znaczenia. Niezależnie od tego, jakiego rodzaju związku dotyczyłby główny, a właściwie jedyny wątek, film wydaje się być lekko męczący, za długi. Brak tu emocji, które bezspornie są potrzebne.
Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę okres historyczny, w którym toczy się akcja, a także zrozumieć wszelkie zachowania będące konsekwencją utartych stereotypów, lecz nie powinno to być źródłem wiejącej nieuchronnie nudy.
Świetna muzyka autorstwa Daniela Blumberga, piękne, lecz mało zróżnicowane zdjęcia, poprawna gra aktorska, niedosyt emocji – tak pokrótce można opisać „Świat, który nadejdzie”. Jeżeli zamiarem Katherine Waterson było zagrać mdłą, wyekstrahowaną z uczuć kobietę, to naprawdę jej się udało, ale wątpię, aby było to celowe działanie. Wyrażanie nieszczęścia nie powinno polegać na wymazaniu emocji, które tu tak ciężko dostrzec. Casey Affleck spełnił swoją rolę jak najbardziej, jednak nic dziwnego, jeżeli ciągle przypadają mu zbliżone kreacje.
Podsumowując, można obejrzeć, ale nie jest to kino na miarę „Tajemnicy Brokeback Mountain”, „Zabiłem moją matkę” czy „Tamte dni, tamte noce”.