Ostatnio modnym tematem, poza ekranizacją baśni, są zombie. Wystarczy spojrzeć na fenomen serialu „The Walking Dead”, który z miejsca podbił serca widzów. Owszem, motyw zabijających trupów jest stary jak świat, jednak przez ostatnie kilka lat nie był tak eksponowany jak obecnie. Przykładem tego może być najnowsza produkcja – „Wiecznie żywy”.
R, nastoletni zombie, wraz ze swoimi towarzyszami, atakuje grupkę ludzi – umarli chcą się bowiem pożywić ich mózgami. Jedną z zaatakowanych jest Julie, córka dowódcy żywych zza muru. R zakochuje się w dziewczynie i ratuje jej życie. Jeszcze nie wie, że jego zmiana odbije się również na innych umarłych.
Osobiście uważam, że ten film (ekranizacja książki o tym samym tytule) to swego rodzaju parodia – przynajmniej tak to odebrałam. Sam fakt, iż zombie może się zakochać w człowieku jest dość mało prawdopodobny, nawet gdy mówimy o tym w kategoriach fantastyki. Sam pomysł na takie przedstawienie sytuacji jest swego rodzaju novum zasługującym na uznanie. Mimo że ta wizja do mnie nie przemawia (wolę stare i sprawdzone umarlaki), byłabym nie fair, mówiąc, że nie zwróciło to mojej uwagi i nie zaciekawiło.
Efekty specjalne nie wysuwają się w tej produkcji na pierwszy plan – stanowią tylko tło dla akcji. Najważniejszy (poza wątkiem miłosnym) jest wszechobecny humor. Wprawdzie nie śmiałam się przez cały okres trwania filmu, jednak niektóre momenty dosłownie wyciskały mi łzy z oczu. Grunt to dobre teksty i zaskakujące gagi słowne czy sytuacyjne.
Niewątpliwym plusem jest również muzyka. Oj tak, ta podbiła moje serce. Zombie koneser muzyki? To może zdarzyć się tylko w „Wiecznie żywym”. Dodatkowo ścieżka dźwiękowa miała za zadanie, przynajmniej w niektórych momentach, spotęgować komizm sytuacyjny filmu. Do tej pory stoi mi przed oczyma moment metamorfozy zombie…
Nie mogę powiedzieć, że „Wiecznie żywy” to bardzo dobry film. Skłamałabym. Zasługuje jednak na uwagę. Jeżeli ktoś interesuje się tematyką zombie i lubi pseudohorrory z przymrużeniem oka, ten film jest dla niego. Osobą lubującym się we wszelkich produkcjach z gatunku fantastyki również polecam tę produkcję. Jeżeli jednak ktoś ma ochotę na intelektualną rozrywkę – stanowczo odradzam. Ten film to świetny zapychacz czasu i odstresowywacz, jednak daleko mu do głębokiego kina.