Któż z nas w dzieciństwie choć raz nie przeczytał bajki o „Czerwonym Kapturku”? W wielu analizach potwierdzono, że ta opowieść symbolizuje dojrzewanie niewinnej dziewczynki, która wkracza w niebezpieczny świat dorosłych. David Slade w 2005 roku spróbował tę historię opowiedzieć na swój własny sposób. Nie trudno zauważyć, iż właśnie baśń o dziewczynce zmierzającej przez las do chorej babci, była dla niego inspiracją w filmie „Pułapka”. Już sam plakat reklamujący obraz nie pozostawia co do tego wątpliwości. „Czerwony Kapturek” Anno Domini 2005 to historia czternastoletniej Hayley Stark (Ellen Page), która rozpoczyna znajomość internetową ze starszym, przystojnym i wziętym fotografem, Jeffem Kohlverem (Patrick Wilson). Gdy w końcu dojdzie do rzeczywistego spotkania tych dwojga, jedno z nich znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
„Pułapka” to film bardzo kontrowersyjny, ale nie przez to, iż porusza bardzo istotny i zarazem delikatny temat, jakim jest pedofilia. W tym temacie raczej nie wnosi nic nowego w społeczną debatę. „Pułapka” to raczej film o ofierze i oprawcy, o zbrodni i karze. To, co wyróżnia ten film to fakt, iż scenariusz Briana Nelsona jest tak poprowadzony, że nic nie jest czarne albo białe. Nie wiemy, kto jest ofiarą (Czerwonym Kapturkiem), a kto katem (wilkiem). Las z baśni zmienia się w dżunglę internetowych przewodów, przez które płyną miliardy informacji. Nie ma też wybawiciela (Pana Leśniczego), Czerwony Kapturek sam musi sobie poradzić z niebezpieczeństwem. Ale od razu nasuwa się pytanie, czy akurat ten Czerwony Kapturek sam nie chciał wpaść w kłopoty, by zrealizować swój niecny plan? Nelson w swojej baśni z hukiem obraca wszystko o 180 stopni i pozostawia ogłuszonego widza sam na sam z historią, która mieni się wieloma odcieniami szarości.
„Pułapka” to bardzo kameralna i skromna historia. To film dwojga aktorów. Patrick Wilson kreuje postać bardzo dwuznaczną, ale o dziwo pociągającą widza. Niby wymarzony mężczyzna, jakby prosto ze stron „Cosmopolitan”, ale też domniemany pedofil. Jego partnerką jest Ellen Page (swój talent aktorski potwierdziła kilka lat później w „Juno”), która gra naprawdę przewybornie. Docenić należy, iż wkłada w postać Hayley tyle pasji, tajemnicy, niewinności i okrucieństwa, że ta nierzeczywista bohaterka, nabiera choć trochę rysów prawdziwości.
Tutaj właśnie widoczna jest największa słabość „Pułapki”. Bardzo dobry pomysł, znakomita realizacja i świetne aktorstwo nie mogą uratować scenariusza, który powiedzmy sobie szczerze, jest mocno naciągany. Bo choć mogę uwierzyć w zarys tej historii, to już w jej szczegóły raczej nie. A już na pewno nie w postać Hayley, dziewczynki, która łączy w sobie mentalność seryjnych morderców, mądrość wszystkich filozofów ateńskich razem wziętych i moralność wszelkich sądów, a w dodatku ma zadatki na dobrego chirurga i zapaśnika w jednym. I chociaż Hayley jak mantrę powtarza, że jest bardzo zdolną uczennicą, to jakoś nie wierzę, iż amerykański system edukacji mógł wydać na świat kogoś tak niebezpiecznie genialnego. Całkiem możliwe, że Hayley jest symbolem, ucieleśnieniem uśpionych wyrzutów sumienia Jeffa, może też jest głosem wszystkich skrzywdzonych dzieci świata lub bezlitosną ręką sprawiedliwości. Może dlatego tkwi w niej taka siła, ale też dlatego scenariusz jest dla mnie niezbyt przekonujący. Samo zakończenie też nie spełniło moich oczekiwań. Jest zbyt bezpieczne, zbyt oczywiste.
Ale pomimo tych zarzutów, „Pułapka” to interesujący film, który może podobać się ze względu na bardzo ciekawą pracę kamery, niezwykle interesujący, dynamiczny montaż połączony z sugestywną muzyką. To, co spodobało mi się najbardziej w filmie, to fakt, że scenariusz „Pułapki” jest przepełniony przemocą i okrucieństwem, ale nic nie zostaje w nim pokazane dosłownie, to nasza wyobraźnia zostaje pobudzona, przez co kreuje wyimaginowane, okrutne obrazy. Przypomina to chwile, gdy nasi rodzice czytali nam fikcyjne opowieści, a dopiero nasza wyobraźnia sprawiała, że baśniowe postaci i historie ożywały.
Trudno ocenić mi ten film, gdyż oglądając go czułam w nim potencjał, który nie do końca został wykorzystany. Ale jest to obraz, który nie pozostawia obojętnym. „Pułapki” nie zapomni się od razu po obejrzeniu, nie da się jej też jednoznacznie zinterpretować. Z tych powodów moja ocena jest odrobinę zawyżona, a może zaniżona? Oceńcie sami.