„Miasta miłości” to kolejny film w reżyserii Paula Haggisa jednego z najbardziej cenionych amerykańskich scenarzystów („Za wszelką cenę”, „Sztandar chwały”, „Listy z Iwo Jimy”). Zaś jego debiut reżyserski „Miasto gniewu” w roku 2006 zdobył Oscara za najlepszy film. Choć bez wątpienia był to jeden z najbardziej zaskakujących i dyskusyjnych wyborów w historii przyznawania statuetek przez Akademię. Niestety polski tytuł najnowszego filmu, do którego Haggis popełnił też scenariusz, całkowicie mija się z wydźwiękiem obrazu. Oryginalny tytuł, „Third Person”, kładzie nacisk na główny problem poruszony w filmie. Bo choć przez cały film ta „trzecia osoba” pojawia się sporadycznie, to właśnie jej nieobecność jest motorem wszelkich działań bohaterów.
„Miasta miłości” to opowieść wielowątkowa, mozaikowa. Akcja toczy się w kilku światowych metropoliach. Poznajemy historię kilku postaci, których pozornie nic ze sobą nie łączy. Jednak z biegiem rozwoju wydarzeń zaczynamy rozumieć, że łącznikiem pomiędzy nimi jest samotność, pustka, uczucie straty. Postacie przeżywają podobne dylematy. Można by stwierdzić, aby nie zdradzać zbyt wiele z fabuły, iż są prawie identyczni.
Haggisowi udało się zebrać na planie gwiazdy światowego formatu. Wystarczy wymienić Liama Neesona, Adriena Brody’ego, Jamesa Franco, Kim Basinger, Olivie Wilde, Mile Kunis, Marię Bello. Obecny król kina akcji wciela się w rolę pisarza, Michaela, przeżywającego twórczy kryzys oraz niepowodzenia w życiu prywatnym. Jego małżeństwo po traumatycznych wydarzeniach jest już fikcją, a on sam zakochał się w dużo młodszej początkującej pisarce (Olivia Wilde), która z kolei musi uporać się z demonami przeszłości i teraźniejszości. Kim Basinger wciela się w rolę Elaine, żony Michaela (Liam Neeson), który nie może pogodzić się ze stratą rodziny. Rick (James Franco) i Julia (Mila Kunis) są po rozwodzie. On jest artystą-malarzem, ułożył sobie życie na nowo, jednocześnie wychowuje syna ze związku z Julią. Ona, kiedyś gwiazda telewizyjna, teraz ledwo wiąże koniec z końcem i walczy w sądzie o prawo do widywania się z synem. Ostatnim wątkiem jest historia rzymska, gdzie Amerykanin Scott (Adrien Brody) zauroczony tajemniczą kobietą, wplątuje się w kryminalną rozgrywkę pomiędzy nią a lokalną mafią. Walka toczy się o odzyskanie porwane dziecka kobiety. Najlepiej z tej plejady gwiazd radzą sobie na ekranie dwie młode aktorki Mila Kunis i Olivia Wilde. Może to efekt tego, że miały najmocniej zróżnicowane role. Ich postacie są naznaczane piętnem cierpienia, odosobnienia i depresji.
W „Miastach miłości” fikcja zaciera się z rzeczywistością, prawda z kłamstwem. Czy mamy do czynienia z odrębnymi historiami, czy tylko zostaliśmy zaproszeni do świata twórczości jednego z bohaterów? Na te pytania widz musi sam odpowiedzieć. Choć Haggis zostawia dużo tropów do rozwiązania zagadki, stara się, aby całość zespalała się w uniwersalną i błyskotliwą opowieść o samotności i życiu po stracie. Jak w przypadku swoich poprzednich filmów, tak i obecnie Haggis nie zawodzi pod względem scenariusza. Wszystko dzięki skrzętnie budowanej konstrukcji fabuły. Wielkie słowa uznania należą się także precyzyjnemu montażowi (Gianfilippo Corticelli) oraz bardzo nastrojowej, sentymentalnej muzyce (Dario Marianelli), która targa emocjami widza.
W ostatecznym rozrachunku „Miasta miłości” jest filmem niesamowicie opowiedzianym i nieźle zagranym. Film dotyka problemów dnia codziennego, ale też porusza temat sztuki oraz twórczości, które jednocześnie mają moc terapeutyczną, jak i niszcząca swojego twórcę.
Film na DVD możemy obejrzeć w wersji oryginalnej, z napisami lub lektorem. Wydanie, zawiera dodatkowo zwiastun filmu oraz zapowiedzi filmowe na DVD, których dystrybutorem jest Monolith Video.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.