Wielu ludzi w swoim życiu doszukuje się pewnych analogii, podtekstów. Nie każdy wierzy, że sam potrafi kierować swoim losem i odpowiedzi na pytania dotyczące przyszłych zdarzeń, celów życiowych opiera na numerologii, horoskopie bądź przepowiedniach wróżek. Czy naprawdę sami nie potrafimy kierować własnym życiem?
„Liczba 23” to historia życia Waltera Sparrowa, hycla, który wiedzie spokojne i szczęśliwe życie rodzinne. Wszystko jednak obraca się o 180 stopni gdy za sprawą żony Agathy w swoje ręce dostaje tajemniczą książkę. Po coraz głębszym analizowaniu nowej lektury Walter stwierdza, iż losy bohatera są bardzo podobne do jego własnych. Zaczyna popadać w obsesję na punkcie bohatera książki i wierzyć, że liczba 23, która go prześladowała przyniesie również i jego zgubę. Doprowadza to do tego, że zaczyna podejrzewać wszystkich w swoim otoczeniu o liczne knowania. Czy aby jednak na pewno nic nie przeoczył?
Jest to swego rodzaju powrót na duży ekran po praktycznie 2 latach Jimma Carreya, który zaprezentował się bardzo przyzwoicie jako ogarnięty obsesją Walter Sparrow - swoją drogą to ciekawe nazwisko. Mimo tego „Liczba 23" to przeciętne kino, które nie jest niczym nowym. Obsesja i podwójna osobowość już wcześniej była prezentowana w dużo ciekawszy sposób chociażby w „Madhouse” do którego w dużej mierze podobny jest film Joela Schumachera. Ciekawostką jest jedynie stanowiąca główny wątek filmu liczba 23, która faktycznie obrosła pewną legendą. Między innymi Adolf Hitler uważał ją za wyjątkową i podejmując każdą ważniejszą decyzję kierował się tym czy dane wydarzenie będzie miało z nią związek (min. atak na Nasz kraj miał być przeprowadzony 23 sierpnia, ale został nieco opóźniony). Zresztą w pewnym momencie filmu wspomniana jest data śmierci wodza III Rzeszy (kwiecień 1945 – mało dokładna, ale jednak) i jeśli iść tokiem myślenia twórców to 4+1+9+4+5=23. Nie popadajmy jednak w paranoję, po prostu postarano się o pewien dodatkowy smaczek zachęcający widzów do zainteresowania się tą pozycją. Brakuje jednak wiele istotnych elementów charakterystycznych dla dobrego thrillera miedzy innymi zaskoczenia i przyzwoitej akcji. Zamiast tego mamy dogłębną i często dziwaczną analizę numeryczną nazwisk, dat i wydarzeń, które w jakiś sposób wiąże się z tytułową liczbą 23.
Poza ciekawostką dotyczącą samej liczby ciężko się doszukać czegoś co mogłoby zachęcić widza do poświęcenia czasu na ten film. W wielu momentach bywa po prostu nużący czego nie rekompensuje wcale gra aktorska Jimma Carreya ani charakterystyczne, ale niebyt oryginalne zakończenie. Miał być świetny thriller psychologiczny, ale nie do końca wyszło.