Nowy film „Godzilla” studia Toho, które go zresztą stworzyło - wyreżyserowany przez Garetha Edwardsa imponuje wysokim poziomem realizacji. Nic dziwnego skoro przy produkcji pracowała ekipa filmowa z najwyższej półki Hollywood: nominowany do Oskara operator Seamus McGarvey („Anna Karenina”, „Pokuta”), scenograf Owen Paterson (trylogia „Matrix”), montażysta Bob Ducsay („Looper-Pętla czasu”), nominowana do Oskara projektantka kostiumów Sharen Davis („Dreamgirls”, „Ray”, „Django”) oraz nagrodzony Oskarem specjalista ds. efektów wizualnych Jim Rygiel (seria filmów „Władca pierścieni”). Do tego muzykę tworzy nominowany do Oskara kompozytor Alexandre Desplat („Argo”, „Jak zostać królem”).
Na uwagę zasługuje bardzo dobry montaż dźwięku i wysmakowana ścieżka dźwiękowa. Sam film jest jednak dość nierówny. Po bardzo dobrym początku, zaczyna się trochę psuć. W drugiej połowie znowu zaczyna być dobrze. Sama finalna walka Godzilli z Gnolami jest bardzo ciekawa i na pewno dla tych kilku scen warto pójść do kina. Myślę , że wielbiciele tego gatunku nie powinni być zawiedzeni. Produkcja postawiła na bogatą stronę wizualną. Przepych wylewa się z ekranu. Jest wiele scen zbiorowych, zjawiskowa scenografia, efekty, które uzupełnione są bardzo dobrymi zdjęciami. Film „Godzilla” to bez wątpienia spektakularne widowisko. Uczta raczej dla oczu niż dla innych zmysłów (a kto idzie na ”Godzillę” z innych powodów?). Brak mu jednak zdecydowanie polotu.
Postacie jak na mój gust są zbyt przesłodzone, jednowymiarowe, pozbawione zdecydowanego działania, ale nie można im zarzucić, że nie dają się lubić. Szczególnie dobrze wypadają kreacje aktorskie: Kena Watanabe („Ostatni samuraj”, „Incepcja”), Juliette Binoche („Angielski pacjent”, „Cosmopolis”), Sally Hawkins („Blue Jasmine”) i Davida Strathairna („Good Night, and Good Luck”, „Dziedzictwo Bourne'a”).
Sama fabuła jest dość interesująca. W Japonii- w ogromnych szczątkach prehistorycznego gada wykluwa się pasożyt. Jest to samiec Gnola-potwór niebezpieczny dla ludzkości. Samiec Gnol goni samicę Gnola (samica to ta, która nie ma skrzydełek), bo oto zaczynają się ich gody. Tak na marginesie to nazwa Gnol bardzo mi się spodobała i chyba zacznę jej używać. W między czasie muszą coś jeść, a ponieważ odżywiają się nietypową strawą -czyli ładunkami jądrowymi - to czasem nosi ich w różne zakątki świata, tam gdzie te ładunki się znajdują. Godzilla urządza sobie polowanie na Gnole i wybiera się w pościg za nimi. Wszędzie gdzie się pojawiają robią niemałą rozróbę. Za tą trójką gonią ludzie ze swoją bezskuteczną bronią- względem sił natury, bo jak się okazuje natura już zdążyła ich przechytrzyć umiejętnością wyłączania pola elektromagnetycznego. W rezultacie wszystko co najlepszego- stworzył człowiek nie ma zastosowania. Samoloty spadają pozbawione mocy, pociągi zatrzymują się na środku mostu, miasta gasną.
Gdybym miała doszukiwać się głębszego sensu w filmie (a nie byłabym sobą gdybym tego nie uczyniła) to jest nim fakt, że natura świetnie potrafi sobie poradzić bez pomocy człowieka z zachowaniem równowagi w ekosystemie. Nawet jeśli człowiek dokonuje ogromnych zniszczeń substancjami radioaktywnymi, to oto proszę natura hoduje sobie stwora, który ma potrzebę karmić się tymi substancjami.
Co do samego Godzilli, patrząc na jego poprzedników to można śmiało stwierdzić, że wraca on do swoich źródeł. Godzilla był fikcyjnym, gigantycznym potworem z serii japońskich filmów science-fiction wyprodukowanych przez wytwórnię Toho. Jedną z inspiracji dla Godzilli był filmowy dinozaur o nazwie Rhedosaurus z amerykańskiego filmu „Bestia z głębokości 20.000 sążni” z 1953 roku. Po raz pierwszy potwór pojawił się w filmie „Godzilla” z 1954 roku (w Polsce wyświetlanym pod tytułem „Godzilla -król potworów”). Pierwszy Godzilla został zniszczony przez doktora Daisukę Serizawę , który zabił monstrum za pomocą broni masowego rażenia-destruktora tlenu, zabierając skład broni do grobu. Następnie powrócił w „Godzilla kontratakuje” z 1955 roku. Filmy „Godzilla” z 1984 roku (otwierający serię Heisei z końca lat 80 do połowy lat 90 XX wieku), a następnie „Powrót Godzilli” z 1999 roku, „Wielka bitwa potworów”. W 1998 r. wytwórnia Tristar Pictures wyprodukowała film pod tytułem „Godzilla”, w założeniu remake filmu z 1954 roku;jednak pojawiający się w filmie potwór znacznie różni się wyglądem i mocami od japońskiego oryginału- do tego stopnia, że wytwórnia Toho, aby podkreślić, że jest to potwór różny od Godzilli, zaczęła oficjalnie określać go mianem „Zilla”. Był też bohaterem dwóch amerykańskich seriali animowanych. Godzilla pojawił się też w kilku mangach oraz dwóch amerykańskich serialach komiksowych.
Godzilla w pierwotnych planach miał być gigantyczną ośmiornicą. Jednak Iwao Mori przekonał Ishiro Hondę, że lepsza będzie postać wielkiego jaszczura. Wizerunek potwora był kombinacją cech tyranozaura, iguandona, stegozaura i aligatora. Choć wygląd Godzilli zmieniał się z upływem lat, nieraz z filmu na film, podstawowy plan budowy jego ciała jest taki sam we wszystkich japońskich filmach. Godzilla przedstawiony jest w nich jako olbrzymi, pokryty ciemnoszarymi łuskami gad, poruszający się w pozycji wyprostowanej na dwóch tylnych kończynach, z silnymi kończynami przednimi, długim ogonem, ostrymi zębami i pazurami oraz kilkoma rzędami płyt kostnych na grzbiecie. Choć w różnych filmach podawano różne wytłumaczenia tego, skąd pochodzi, zawsze jest przedstawiany jako potwór z czasów prehistorycznych, a jego ataki na Japonię i niezwykłe moce, jakie posiada, są efektami użycia broni jądrowej.
Również jego relacje z ludzkością zmieniały się często z filmu na film. W filmie z 1954 roku Godzilla był przedstawiony jako śmiertelne zagrożenie dla ludzkości, zwłaszcza dla Japonii, której miasta atakuje i niszczy, zabijając przy tym wielu ludzi. Potwór był metaforą obawy Japończyków przed atakiem jądrowym- nadciągał ze wschodu, jak B-29, który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę. W innych filmach potwór jest swego rodzaju antybohaterem, wciąż groźnym dla ludzi, lecz zarazem walczącym z innymi zagrażającymi ludzkości potworami. I taki też jest w najnowszym filmie. Choć sieje zagrożenie to jednak ratuje ludzkość przed niebezpiecznymi Gnolami, które mają się ku sobie i mogą się rozmnożyć.
Nazwa Gojira (Godzilla) jest zlepkiem japońskich słów oznaczających wieloryba (kujira) i goryla (gorilla). Swego czasu istniała też plotka, że było to przezwisko pracownika Toho, ale nigdy nie została potwierdzona.
Choć nowy Godzilla wymiata swoim pokrytym łuskami ogonem „trzecią część świata” to „Godzilla” jako film nie wymiata, ale z powodzeniem można go obejrzeć bez poczucia straty. Film mnie ani nie zachwycił, ani nie rozczarował. Jak dla mnie jest trochę nazbyt zachowawczy, ostrożny jakby robiony pod publikę. I pewnie swoje zamierzenia osiągnął.