logowanie   |   rejestracja
 
Transformers: Age of Extinction (2014)
Transformers: Wiek zagłady
Transformers: Age of Extinction (2014)
Reżyseria: Michael Bay
Scenariusz: Ehren Kruger
 
Obsada: Mark Wahlberg ... Cade Yeager
Jack Reynor ... Shane
Nicola Peltz ... Tessa
Stanley Tucci ... Joshua
T.J. Miller ... Lucas
 
Premiera: 2014-06-27 (Polska), 2014-06-25 (Świat)
   
Filmometr: (głosów: 1)
Odradzam 100% Polecam
Ocena filmu:
oczekuje na 5 głosów
Twoja ocena:
 
Recenzja:
 
Wymieranie dopiero się zaczyna

Jednymi z moich najlepszych wspomnień z dzieciństwa, jest co niedzielne odwiedzanie wypożyczalni kaset wideo, gdzie z uporem maniaka poszukiwałem tych z przygodami Transformersów. Animowana seria z tamtych lat budziła we mnie tak żywe zainteresowanie, że za niejedną kasetę moi rodzice musieli płacić z powodu przetarcia taśmy lub jawnej konsumpcji przez nasz magnetowid. Doszło nawet do tego że „moja” wypożyczalnia kupowała nowe części z myślą o mnie, i tak zwróciło się to pewnie z nawiązką licząc koszty za liczne wypożyczenia. Kiedy siedem lat temu do kin trafiła pierwsza część przygód moich bohaterów z dzieciństwa, bardzo byłem zawiedziony tym, co zobaczyłem. Jednak lata płynęły a w kinach pojawiały się kolejne części ich przygód. Z każdą kolejną dało się wyczuć dojrzewanie całej serii do poziomu, który nie tylko zadowoli takich jak ja, ale także tych którzy wcześniej nie słyszeli o Transformersach.

Najnowszy film ma otworzyć nową trylogie. Nietrudno zgadnąć, że niesie on na swoich barkach wyjątkowy ciężar. Kiedy za plecami ma się już trzy filmy o tej samej tematyce, reżyser i producenci muszą iść w zupełnie nowych kierunkach. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Michael Bay - reżyser, podjął się zadanie karkołomnego i wyszedł na tym bardzo dobrze. Kto nie ryzykuje ten nie wygrywa, chciałoby się rzec. Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć Bay zapowiadał zupełnie nowe spojrzenie na historię Transformersów i nie były to wcale obietnice bez pokrycia. Czwarta część Transformersów jest tak diametralnie różna od poprzednich, że aż ma się ochotę klasnąć w dłonie i przebierać nogami w oczekiwaniu na kolejne.

Po bitwie o Chicago (poprzednia część) ludzie żyją w pełnej świadomości o istnieniu obcych. Przydrożne billboardy i reklamy w telewizji przypominają wydarzenia sprzed lat, niemalże indoktrynują koniecznością donoszenia na wszystko co obce i inne. Cade Yeager jest niczym nie wyróżniającym się mieszkańcem Teksasu. Prowadzi proste życie, starając się zapewnić byt swojej córce. Głęboko wierzy w swój plan, który zakłada tworzenie wynalazków, które mają ułatwić życie ludziom, niestety, z mizernym skutkiem finansowym. Zbiegiem okoliczności wchodzi w posiadanie starej ciężarówki, która okazuje się być nie kim innym jak Transformerem. W chwili, w której uświadamia sobie kto znalazł się pod jego dachem, zaczyna się reakcja łańcuchowa, której staje się elementem, wraz ze wszystkimi sobie bliskimi. Nowe władze nie mają zamiaru tolerować jakiejkolwiek obecności Transformersów na Ziemi, co prowadzi do sytuacji, w której dawne sojusze przestają obowiązywać. Autoboty stają się renegatami, ściganymi nie tylko przez ludzi, ale także przez siłę, która znacznie ich przewyższa: własnych stwórców.

Wprowadzenie do nowej części wątku pojawienia się stwórców Transformersów nadało całej produkcji zupełnie nowy wygląd. Autoboty nie stają w szranki z sobie równymi, ale wyższymi. Pomimo że ten aspekt fabuły jest poprowadzony delikatnie, staje się wykładnią całego filmu. Stworzenie portretu psychologicznego istot, które stają przed faktem poznania tych, którzy są odpowiedzialni za to, że w ogóle istnieją, było zadaniem wyjątkowo trudnym. Całość musiała mieścić się w sferze ludzkiego pojęcia, nie następując na pięty przekonaniom przeciętnego widza o naszej „unikalności”. Łatwo jest zrozumieć przecież, że maszyny zostały zbudowane, niż stworzone. Zapewne pojęcie takie będzie pokutować w naszej rasie po wsze czasy, człowiek nie da się przekonać, że można stworzyć, ot tak, coś, co ma duszę. Michael Bay, poruszył ten filozoficzny wątek w swoim filmie w taki sposób, że wilk syty i owca cała.

Jeśli skupić się na fabule czwartej części „Transformers”, łatwo jest zauważyć, że została ona zbudowana z myślą o kolejnych. Niestety często okazuje się to śmiertelną pułapką dla następnych filmów. Po raz kolejny w moich recenzjach przytoczę słowa mojej żony: „Filmy, które pisane są na więcej niż jedną część, z każdą dalszą rozczarowują. Te napisane na tylko jedną, mają potencjał w kolejnych”. Zaprawdę, ożeniłem się dobrze.

Najbardziej rozczarowującym aspektem filmu jest przedstawienie bohaterów z ramienia Homo Sapiens. Mark Wahlberg, który stoi wysoko na mojej liście ulubionych aktorów, dał się ponieść fantazji i zawierzył producentom. Bohater, którego przyszło mu zagrać jest tak płytki, jak zupa w talerzu. Jedynym argumentem, który wygłasza w chwilach zagrożenie jest chęć zapewnienia bezpieczeństwa swojej córce. Każda scena, w której powinien uwolnić heroizm swojej postaci, spełza na niczym w momencie, kiedy wypowiada słowa, które padają w filmie równie często jak łuski wystrzelonych naboi uderzają o ziemie: „Wszystko co robię, robię dla Ciebie”. Jego postać nie ma żadnego charakteru, jakże jej daleko do Sama Witwicky. Porażającym aspektem są sceny walki, które kreują go bardziej na komandosa aniżeli na przypadkowego świadka potyczki dwóch zwaśnionych stron. Boję się strasznie że walka Autobotów będzie zależna od takiej postaci, wyblakłej z heroizmu, nastawionej na tryb walki bez głębszego sensu.

Ogromnym zaskoczeniem okazał się natomiast Optimus Prime. Bohater, który był dobry aż do bólu, w obliczu nowej sytuacji, pokazuje nowe, mroczne oblicze. Zbyt ludzka forma, w jakiej go przedstawiano w poprzednich częściach poszła wyraźnie w odstawkę. Optimus przestaje cenić sobie życie jako największą z wartości, daje się ponieść żądzy zemsty. Zaprowadzi go to w rejony jego własnej osobowości, o których nie miał pojęcia, a które zawsze się w nim się kryły. Wyjątkowo pasjonująco ogląda się jego podróż przez mroki umysłu, odkrywając zupełnie nowe oblicze Transformersów, skonfrontowanych z losem, który w ich przypadku nie jest wcale kierowany ich własną wolą - jak im się wydawało.

Czwarta część przygód Transformersów jest tak bogata w wątki, które można wykorzystać w dalszych produkcjach, aż zdaje się dwa kolejne filmy ich nie pomieszczą. Powrót Megatrona, a już teraz raczej Galvatrona, pokazuje że walka nie dobiegła końca. Tym razem ludzie nie będą odgrywać wątków pobocznych, a główne. „Sami to na siebie sprowadziliście, nie wiedząc nawet czym to jest” mówi w najnowszej części Optimus, co zwiastuje zupełnie nowy rozdział w przygodzie zwanej Transformers.

autor:
Pawel.Marek
ocena autora:
dodano:
2014-07-01
Dodatkowe informacje:
 
O filmie
Pełna obsada i ekipa
Wiadomości [36]
Recenzje
  redakcyjne [1]  
  internautów [0]  
dodaj recenzję
 
Plakaty [11]
Zdjęcia [10]
Video [3]
 
DVD
 
dodaj do ulubionych
 
Redakcja strony
  Grzegorz Kowalski
  MJ Watson
  vaultdweller
  Radosław Sztaba
dodaj/edytuj treść
ostatnia modyfikacja: 2014-06-19
[odsłon: 11304]
Zauważyłeś błędy na stronie?
Napisz do redakcji.
 

Kinomania.org
 

kontakt   |   redakcja   |   reklama   |   regulamin   |   polityka prywatności

Copyright © 2007 - 2012 Filmosfera