Opis filmu „Przyjaciel domu” nie pozostawia złudzeń: miło i przyjemnie podczas seansu nie będzie. Opowieści o raku i ostatnich miesiącach życia nigdy nie należą do lekkich. Potrafią za to dotknąć naszych najczulszych punktów, na długo zapaść w pamięć i przypomnieć, co w życiu jest najważniejsze. Banalne, ale prawdziwe. Taki właśnie jest film „Przyjaciel domu”.
Małżeństwo, Nicole (Dakota Johnson) i Matt (Casey Affleck), mieszkają w małej miejscowości Fairhope wraz ze swymi dwiema córkami. Nicole jest aktorką teatralną, zaś Matt dziennikarzem. Życie rodziny zostaje wywrócone do góry nogami po zdiagnozowaniu u Nicole raka. Sześć miesięcy życia – tyle jej pozostało. Na wieść o chorobie przyjaciel z czasów studiów Matta i Nicole, Dane (Jason Segel), postanawia pomóc swoim przyjaciołom, którzy są dla niego jak rodzina, w tej nierównej walce z rakiem.
Choć śledzenie losów śmiertelnie chorej Nicole i jej rodziny jest niezwykle poruszające, a niejedna scena sprawi, że po policzku popłynie nam łza, to mimo wszystko kończymy oglądać „Przyjaciela domu” z pewnego rodzaju spokojem w sercu. Na wzór trajektorii cierpienia, po okresach buntu, gniewu i rozpaczy, w końcu przychodzi akceptacja. Być może dlatego tak dobrze ogląda się ten film – bije z niego spokój i szczerość.
„Przyjaciel domu” inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami. Matthew Teague napisał artykuł, który został opublikowany w „Esquire”. Duża jednak zasługa scenarzysty Brada Ingelsby’ego (odpowiedzialnego również za scenariusz do świetnego serialu „Mare z Easttown”) w tym, że historia tak sprawnie została przeniesiona na ekran. Trafnym zabiegiem okazało się opowiedzenie historii w sposób nielinearny. Dzięki temu poznajemy losy Nicole i Matta po kawałku, wraz ze wszystkimi blaskami i cieniami ich wspólnego życia. „Przyjaciel domu” to dopiero czwarty obraz fabularny w reżyserskim dorobku Gabrieli Cowperthwaite, więc ta amerykańska artystka może nas jeszcze pozytywnie zaskoczyć.
Niewątpliwie szczery przekaz i realistycznie oddane „nagie” emocje to zasługa głównych aktorów. Dakota Johnson stanęła przed niełatwym zadaniem. Jak zagrać tyle kłębiących się emocji naraz? Smutek, żal, rozpacz, strach, a to wszystko przykryte uśmiechem i pozytywną energią. Dakocie Johnson jednak udało się przekonująco odegrać rolę śmiertelnie chorej kobiety, z którą w trakcie seansu zżywamy się, i którą z trudem przychodzi nam się pożegnać.
Casey Affleck natomiast to spec od ról dramatycznych. Po jego popisowej roli w „Manchester by the sea” (Oscar dla Najlepszego aktora pierwszoplanowego) nie dziwi, że postać przerażonego i zrozpaczonego męża zagrał śpiewająco. Affleck samym spojrzeniem potrafi przekazać całą paletę uczuć. Granej przez niego postaci, Mattowi, współczujemy i kibicujemy w zmaganiach z brutalną rzeczywistością.
W końcu Dane, tytułowy przyjaciel domu, w postać którego wcielił się Jason Segel, domyka grupę głównych bohaterów filmu. Rola nieoczywista, na pozór mniej znacząca w fabule niż śmiertelnie chora Nicole czy jej mąż, a jednak postawiona w centrum tej kameralnej historii. Postać zwykła i niezwykła zarazem. Przeciętny facet, któremu życie nie układa się do końca tak, jak sobie to wymarzył, nieoczekiwanie staje się dla Nicole, a zwłaszcza dla Matta, podporą. Kimś, kto dobrowolnie przyjmuje na siebie fizyczny i psychiczny ciężar uczestniczenia w życiu rodziny zmagającej się z rakiem – po to, by pomóc Nicole i Mattowi, którzy są dla niego jak rodzina. Postawa i zaangażowanie Dane’a to kwintesencja przysłowia „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”. To właśnie w filmie „Przyjaciel domu” jest piękne, że wzruszenie wzbudza w nas nie tylko los śmiertelnie chorej kobiety, która jest zbyt młoda, by umierać, ale również czysta i bezinteresowna przyjaźń, która jest prawdziwym darem w najtrudniejszych chwilach.
Wydanie DVD oferuje nam film w wersji oryginalnej z napisami lub z lektorem. Zawiera również zwiastun „Przyjaciela domu” i zapowiedzi innych filmów.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith – dystrybutorem filmu na DVD.