Powroty w rodzinne strony nie zawsze należą do najłatwiejszych. Przekonali się o tym bohaterowie filmu „Duet na żółtych papierach”, którzy po latach przyjeżdżają do rodzinnego miasta. W trakcie podróży stawiają czoła swoim dorosłym problemom, których rozwiązanie nie zawsze przynosi pożądane skutki.
Ben jest dorosłym facetem, najczęściej zachowującym się jak dziecko, a w najlepszym razie jak nastolatek. Najbliższą mu osobą, opiekunem i wsparciem, jest Steve – kumpel z dzieciństwa, a obecnie „pan pogodynek” w miejscowej stacji telewizyjnej. Pewnego dnia Ben dostaje wiadomość, że zmarł jego ojciec i że trzeba stawić się na odczytanie testamentu. Przyjaciele wyruszają razem w podróż do miasteczka, w którym obaj się wychowali. Na miejscu, ku zdumieniu pozostałych członków rodziny okazuje się, że Ben odziedziczył sporą sumę pieniędzy.
„Duet na żółtych papierach” to fabularny debiut Matthew Weinera, twórcy telewizyjnego hitu, jakim jest „Mad Man”. Reżyser robi, co może, aby zainteresować widza, lecz niestety w większości brakuje dopełnienia. Scenariusz porusza zbyt dużo wątków, na rozwiązanie których zwyczajnie nie starczyło czasu. Film znacznie różni się od serialu, w którym można pozwolić sobie na znacznie więcej.
Weiner skupia się na dwóch ważnych aspektach. Przedstawia przyjaźń pozornie różnych od siebie mężczyzn. Mamy zatem do czynienia z lekkoduchem Steve'em i jego nieco ekscentrycznym kompanem Benem, który ma trudności z nawiązaniem kontaktów międzyludzkich. Drugim wątkiem, jaki porusza reżyser, są relacje z rodziną. Ben nie miał kontaktu ze swoimi najbliższymi od lat, a pogrzeb ojca wymaga od nich ponownego spotkania. Można się domyślić, że cała sytuacja zakończy się jedną, wielką kłótnią.
Produkcje o rodzinnych spotkaniach powstają jak grzyby po deszczu. Niedawno na rynku ukazał się komediodramat „Powiedzmy sobie wszystko”. Tematycznie bardzo podobny film do „Duetu na żółtych papierach”. Mamy zjazd rodzinny, pogrzeb głowy rodziny i próbę zjednoczenia, która kończy się katastrofą. Koniec końców oba opowiadają o zagubionych, dorosłych osobach, które próbują poradzić sobie z własnym życiem. Wychodzi im to lepiej albo gorzej, ale codziennie toczą walkę z samymi sobą. O ile „Powiedzmy sobie wszystko” jakoś trzyma się kupy (choć warto zaznaczyć, że nie jest to film wybitny), o tyle w produkcji Weinera tego zabrakło. Historia każdego bohatera jest poniekąd ciekawa, ale nie spotkały się one na jednym torze, aby zbudować spójną całość.
„Duet na żółtych papierach” ogląda się dobrze. Wpływ na to mają głównie kreacje aktorskie, jakie stworzyli Zach Galifianakis i Amy Poehler. Choć aktorzy nie wznieśli się na wyżyny swoich możliwości, sposób, w jaki wcielili się w rodzeństwo, wypadł naturalnie i wiarygodnie. Galifianakis jest mistrzem w tworzeniu ról, które wymagają od niego dziwactwa i zagubienia. Również tutaj spisał się w takim wykonaniu. Z kolei Amy Poehler kojarzy mi się przede wszystkim z nieco roztrzepaną Leslie Knope z serialu „Parks and Recreation”. Dobrze jest ją zobaczyć w innym gatunku niż komedia. Tym bardziej że rola Terri pozwoliła jej pokazać ciemną stronę natury.
Biorąc pod uwagę fakt, że jest to debiut fabularny Weinera, można wybaczyć mu pewne niedociągnięcia. Miejmy nadzieję, że kolejny film w jego wykonaniu będzie bardziej dopracowany. Mimo to warto obejrzeć ten obyczajowy dramat, choćby ze względu na to, aby móc na własnej skórze przekonać się, jak poradził sobie twórca wielkich „Mad Menów”.
Wydanie DVD nie zawiera dodatkowych materiałów. Można jedynie zapoznać się ze zwiastunem produkcji.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.