Dziwne te czasy. Wampiry to altruistyczni wegetarianie, wilkołaki są dobrotliwymi Indianami, brakuje tylko, żeby Baba Jaga otworzyła sierociniec. Dzięki produkcjom typu "Zmierzch", czy "Pamiętniki wampirów" świat kina stanął na głowie. Jak dotąd przerażający, brutalni, źli i mroczni krwiopijcy przeistoczyli się w wymuskanych metroseksualistów, których ze swoimi filmowymi przodkami łączą jedynie ostre zęby (w "Zmierzchu" jakby trochę szczerbate). Tymczasem na srebrnym ekranie pojawił się właśnie "Postach nocy", obraz łączący w sobie komediowy charakter i pierwotne charakterystyczne cechy wampiryzmu w kinach.
Życie nastoletniego Charliego Brewstera (Anton Yelchin) układa się niemal idealnie: jest popularny i umawia się z najfajniejszą dziewczyną w szkole. Problemy pojawiają się wraz z wprowadzeniem się do domu obok Jerry'ego (Colin Farrell) – z pozoru świetnego faceta. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy w okolicy zaczynają ginąć ludzie. Po wnikliwych obserwacjach sąsiada nastolatek dochodzi do jedynego słusznego wniosku - Jerry jest wampirem, a Charlie na własną rękę musi pozbyć się potwora żerującego w jego dzielnicy.
Już pierwsze sceny filmu Craiga Gillespiego wskazują, że produkcja będzie niejako miksem komediowego podejścia do tematu rodem z "Zombielandu" oraz klasycznych produkcji o wampirach. Twórca w umiejętny sposób połączył poczucie humoru, pełne sarkazmu, ironii i zabawnych dialogów, wyśmiewając przy tym obraną przez Hollywood konwencję, by z wampirów robić "dobrodusznych sąsiadów" walczących z otaczających nas złem. Gillespiemu udało się przy tym uniknąć charakterystycznego pastiżu znanego choćby ze "Strasznych filmów", jego żarty ograniczają się jedynie do luźnych, bardziej wysublimowanych nawiązań, nie przytaczając przy tym najbardziej charakterystycznych scen wyśmiewanych produkcji. Warto zwrócić uwagę, w jaki sposób przedstawiono w produkcji krwiopijców, są to niemal odlschoolowe, do szpiku kości złe monstra, nieznające litości i moralności, pełne egoizmu i woli przetrwania, z uwielbieniem zatapiające się w ludzkiej tętnicy. Słabszą stroną produkcji jest jednak pozbawiony napięcia, pewnej aury tajemniczości i poczucia grozy scenariusz, któremu przede wszystkim brakuje chwil mrożących krew w żyłach. Oglądamy natomiast raczej prześladowcę pod postacią wampira, niż przerażającego potwora, mordującego pod osłoną nocy kolejnych nieświadomych zagrożenia bohaterów. Obraz zaskakuje jednak szaleńczym tempem, niemal z zapartym tchem wyczekujemy kolejnych wydarzeń oraz fantastycznym klimatem horroru - komediowego, tak rzadko oglądanym w kinie.
Najmocniejszą stroną produkcji jest jednak doskonała obsada aktorska w znaczący sposób wpływająca na dobry odbiór produkcji. Świetny jest Colin Farrell, który doskonale sprawdza się w roli tajemniczego i przerażającego Jerry'ego, faceta i wampira z krwi i kości, gra z pasją, charyzmą i magnetyzmem, wykorzystując przy tym swoje wysokie umiejętności aktorskie. Ciekawa jest również Imogen Poots, wnosząca do filmu swój niezwykły i i zachęcający seksapil. Nie zawodzi dość stonowany Anton Yelchin, który niestety jest jedynie tłem dla aktorskich popisów Farrella i Tennanta. Gwiazdą produkcji okazał się jednak były "Doktor Who", który swoją wybitną kreacją przykuwa całą uwagę widza. Aktor wykorzystuje swój niezwykły komediowy potencjał, tworząc postać pełną przerysowania, ironii i komizmu, będąc niejako połączeniem rockowego stylu Russella Brandta i legendarnego łowcy wampirów Van Helsinga. David Tennant opiera swój kunszt aktorski na niezwykłej mimice twarzy oraz nieudawanej ekspresywności, która pozwoliła mu wyjść z cienia "Doktora Who" i być może zainteresować producentów filmowych swoją osobą, warto bowiem dać mu kolejne szanse.
Nie oszukujmy się, "Postrach nocy" nie został kasowym hitem w USA, podobnie będzie również w Polsce. Jednak czy możemy tłumaczyć to zjawisko jedynie poprzez poziom produkcji? Raczej nie, to po prostu świat zmienił swoje podejście do wampirów, zakochując się w "Zmierzchu". Obraz Gillespiego należy traktować przede wszystkim jako odtrutkę oraz lek na kiczowate i tandetne wampirze produkcje, które opanowały kina. Gorąco polecam!