Filmy ukazujące tematykę podróży w czasie zawsze są przeze mnie chętnie oglądane. Czy to ujęte w sposób żartobliwy, czy zupełnie poważny, uważam je na ogół za bardzo interesujące, zmuszające do refleksji. „Obłęd” w reżyserii Johna Maybury tylko pozornie dotyczy podróży w czasie, co nie zmienia faktu, że filmem jest całkiem udanym.
Walczący w Zatoce Perskiej żołnierz armii Stanów Zjednoczonych, Jack Starks (Adrien Brody), zostaje ciężko ranny i w efekcie odesłany do domu. Mijają miesiące. Zmierzający donikąd Starks wsiada do samochodu nieznajomego mężczyzny, który okazuje się być niebezpiecznym przestępcą. Oskarżony o morderstwo, którego nie popełnił, Jack trafia do zakładu dla psychicznie chorych kryminalistów. Tam doktor Becker (Kris Kristofferson) poddaje go szokującej terapii. Zamykany w ciasnej szufladzie, skrępowany kaftanem bezpieczeństwa Starks doznaje wizji przyszłości, dzięki którym jest w stanie wpływać na życie swoje oraz napotkanych osób.
Powstały w 2005 roku „Obłęd” budzi pewne skojarzenia z o rok starszym „Efektem motyla”. Osobiście wyżej cenię obraz Johna Maybury, przede wszystkim za mroczny klimat, tajemniczość fabuły oraz niejednoznaczność w interpretacji całości. Jestem przekonany, że odbiór filmu, tego, jak należy odczytywać ekranowe wydarzenia, będzie wśród widzów zróżnicowany. Uważam to za duży plus, gdyż w Hollywood nieczęsto powstają takie produkcje.
Akcja „Obłędu” rozwija się bez zarzutu. Wprawdzie jej tempo nie jest szczególnie szybkie, ale na szczęście reżyser uniknął dłużyzn i niepotrzebnych scen wprowadzających. I tak też wydarzenia momentalnie przenoszą się z Zatoki Perskiej na północne bezdroża Stanów Zjednoczonych, aż do miejsca rozgrywania się „akcji właściwej”, czyli szpitala psychiatrycznego. Specyfika tego miejsca, terapia doktora Beckera oraz wizje Jacka Starka sprawiają, że widz z zaciekawieniem i zdumieniem ogląda tę historię, a także kibicuje bohaterowi, by jego starania przyniosły zamierzony efekt. Duża w tym zasługa Adriena Brody, który stworzył kreację budzącą sympatię oraz współczucie, potęgowane jawną niesprawiedliwością i okrucieństwem, jakie spotkały Jacka Starksa.
Motywem przewodnim „Obłędu” jest czas oraz pytanie, jak wiele nam go jeszcze zostało. Główny bohater, poprzez swoje poczynania, przekonuje widza, że warto cieszyć się chwilą, że życie może być piękne nawet przy niesprzyjających okolicznościach. Jack Starks pokazuje także, że do szczęścia własnego oraz bliskich nam osób należy dążyć pomimo przeciwności losu. Banał? Owszem, ale za to jaki prawdziwy!
Obraz Johna Maybury ciężko jest zaszufladkować, to film z pogranicza gatunków. Nie jest to dzieło wybitne czy też specjalnie oryginalne, lecz na tyle sprawnie zrealizowane, że ogląda się je z zainteresowaniem.