W tym roku kino z dreszczykiem firmowane logiem studia Warner Bros. udowodniło, że zarówno świeże marki, jak i starsze franczyzy utrzymane w horrorowej konwencji świetnie nadają się do podbijania światowych kin – na początku sierpnia wytwórnia tryumfowała w box office’ie z nowym filmem Zacha Creggera „Zniknięcia” (z wyróżniającą się rolą Amy Madigan jako ciotki Gladys o dziwacznej, a przy tym magnetycznej aparycji, której kreacja stała jednym z głównych tematów rozmów dotyczących kampanii oscarowych), a zaledwie miesiąc później na srebrne ekrany weszła czwarta część „Obecności”, która kończy pierwszą fazę w popularnym uniwersum grozy – i chociaż „Ostatnie namaszczenie” nie mogło liczyć na zbyt przychylne recenzje krytyków podczas weekendu otwarcia, to nie przeszkodziło mu to w zebraniu spektakularnego wyniku finansowego: 83 miliony dolarów tylko w samym USA to nie tylko 11. największy debiut dla filmu z kategorią „R”, ale i najlepsze otwarcie w całym uniwersum, a jednocześnie 3. najlepiej sprzedający się horror w premierowy weekend w historii, zaraz po obu częściach dylogii „To” – też od Warnera. W religii chrześcijańskiej sakrament „ostatniego namaszczenia” niesie pacjentom duchowe ukojenie w najtrudniejszych chwilach ich życia – czy „Obecność 4” reklamowana jako rytualne pożegnanie z legendarną serią przynosi widzom satysfakcjonujące pocieszenie na finiszu jej kinowego żywota?
Ostatnia część cyklu rozpoczyna się od powrotu do przeszłości – we wstępie widzimy jak małżeństwo egzorcystów mierzy się ze swoim pierwszym zleceniem, jednak gdy kobieta zaczyna rodzić, rytuał zostaje przerwany, a ona sama doświadcza wizji związanej ze złowrogą obecnością ukrytą w pewnym antycznym zwierciadle. Dwie dekady później po wielu latach wytężonej pracy Lorraine i Ed Warrenowie postanowili zawiesić swoją działalność z powodu problemów zdrowotnych oraz nowych wyzwań rodzinnych – Ed skarży się na dolegliwości serca, a dorastająca córka Judy przedstawia im swojego narzeczonego Tony’ego z którym spotyka się od pół roku i wkrótce planuje również stanąć na ślubnym kobiercu, więc czas na zasłużoną emeryturę wydaje się być wręcz idealny. Jednak nieoczekiwanie porzucona sprzed dwudziestu lat sprawa daje o sobie ponownie znać za sprawą familii Smurl – nowy przypadek dotyczy rodziny z West Pittson w Pensylwanii oraz nawiedzeń, które zaczęły nękać ich dom w 1986 roku, jednak jest ściśle powiązany z Warrenami. Domownicy zaczęli doświadczać niepokojących zjawisk nadprzyrodzonych, a według badań w ich domostwie miały mieszkać duchy, w tym jeden potężny i niszczycielski demon, którego katalizatorem jest wiekowe lustro otrzymane przez ich córkę w prezencie. Gdy małżeństwo egzorcystów angażuje się w pomoc Smurlom, ich własna córka Judy sama zaczyna ujawniać nadnaturalne zdolności…

Od 2013 roku, czyli debiutu na wielkim ekranie pierwszej części „Obecności” opowiadającej o przygodach małżeństwa egzorcystów opartych na realnych postaciach kontrowersyjnych badaczy zjawisk nadprzyrodzonych Eda i Lorraine Warrenów, cała seria „Conjuring-verse” zdobyła ogromną popularność i rozpoznawalność dzięki umiejętnemu połączeniu klasycznej grozy z emocjonalnym podejściem – od tego czasu franczyza zarobiła na świecie prawie 2,5 miliarda dolarów, więc nikogo chyba nie powinien dziwić fakt, że „Ostatnie namaszczenie” zapowiadane jako ostatnia kinowa odsłona marki przyciągnęło do kin rzeszę oddanych fanów i rozbiło bank notując nie tylko najlepszy wynik w cyklu, ale zarazem jeden z najlepszych rezultatów w historii horrorów, wyprzedzając takie klasyki jak „Halloween”, czy „Koszmar z ulicy Wiązów”. Każdy kolejny rozdział rozwijał uniwersum grozy, opowiadając o jednej ze spraw prowadzonych przez Warrenów – scenariusz finałowej części „Obecności” oparto na jednym z najgłośniejszych przypadków nawiedzenia w dziejach: historii rodziny Smurlów, którzy utrzymywali, że w latach 1974-1989 w ich domu mieszkały złe duchy, a w 1986 roku Janet i Jack skontaktowali się z Edem i Lorraine, którzy udokumentowali paranormalne akty. Mimo licznych rytuałów demoniczne siły nigdy nie opuściły rodziny, która po dekadzie życia w stanie ciągłego strachu porzuciła miejsce zamieszkania zostawiając wszystkie swoje rzeczy.
Chociaż Smurlowie byli dręczeni przez piekielne istoty, zachowali jednocześnie mocną wiarę w Boga, która praktykowana w rodzinnej wspólnocie pozwoliła im przetrwać tę gehennę, co świetnie wpasowuje się w główne przesłanie cyklu – każda kolejna odsłona sagi o Warrenach przyzwyczaiła już widzów do faktu, że stawała się nie tylko następną opowieścią o batalii dobra ze złem, ale też głębszą refleksją nad wiarą, czy lękami rysując cienką granicę między światem żywych, a tym co czai się po drugiej stronie. Finał „Obecności” rozszerza religijny motyw o temat rodziny również u samych Warrenów, poświęcając im jak najwięcej czasu, by zamknięcie wątku ich familii miało dla nas bardziej emocjonalny wydźwięk – tym razem to nie nadprzyrodzony antagonista jest w centrum fabuły, lecz relacje międzyludzkie, których połączona moc ostatecznie przyczynia się do zwycięstwa w decydującym starciu z siłami zła. Po chłodno przyjętej trzeciej części „Na rozkaz diabła” Michael Chaves mógł się wydawać fanom dość kontrowersyjną decyzją w kwestii reżyserii, jednak stając ponownie za kamerą amerykański filmowiec udowodnił, ze przez lata zdołał znacznie rozwinąć swoje umiejętności – stawiając na najbardziej osobiste podejście do historii duetu w całej franczyzie, Chaves nie zapomina o aspektach technicznych produkcji i buduje aurę suspensu za pomocą umiejętnej dynamiki pomiędzy światłem, a rzucanym cieniem na scenografię, czy oblicza aktorów.

W głównych rolach powracają Vera Farmiga i Patrick Wilson, których twarze stały się już nie tylko częścią rozpoznawalną całej marki, ale i jednym z największych atutów każdej kolejnej części – wciąż obecna jest wypracowana przez lata między aktorami ekranowa chemia, która stanowi solidny emocjonalny fundament wielu sekwencji (niekiedy to właśnie te kameralne momenty z ich udziałem niosą większy ładunek, niż najbardziej efektowne fragmenty grozy). Vera Farmiga opracowała już do perfekcji mimikę swojej bohaterki i jako Lorraine Warren tylko za pomocą ekspresyjnej twarzy rozkłada przed nami cały wachlarz skrajnych emocji: potrafi być zarówno ciepła, czy współczująca, jak i enigmatyczna. Także Patrick Wilson w roli Eda Warrena stawia na pełne zaangażowanie swojego protagonisty, który teraz mierzy się również z problemami zdrowotnymi, nadając swojej kreacji bardziej autentyczny wydźwięk. Powiew świeżej energii szczególnie w relacjach rodzinnych zapewnia nowa, młodzieńcza obsada: Mia Tomlinson w roli starszej córki państwa Warrenów Judy oraz Ben Hardy jako jej narzeczony Tony Spera. Warto zaznaczyć, że w finałowej scenie ślubu młodych zobaczymy wiele znajomych twarzy z poprzednich odsłon w uniwersum: Mackenzie Foy, Lily Taylor, Frances O’Connor, Juliana Hilliarda, Madison Wolfe, czy twórcę marki Jamesa Wana. Miłym ukłonem w stronę fanów jest cameo prawdziwej Judy Warren i jej męża Tony’ego Spery.
Muzykę oryginalną stworzył Benjamin Wallfisch, zastępując na tym stanowisku kompozytora Josepha Bishara – amerykański twórca swym bezkompromisowym brzmieniem przestraszył niejednego widza i słuchacza, a w świecie „Conjuring-verse” odpowiedzialny był nie tylko za instrumentalny score do wszystkich trzech poprzednich odsłon z franczyzy, ale i jej dwóch późniejszych spin-offów: „Annabelle” z 2014 roku oraz „Annabelle wraca do domu” z 2019 roku. Klasycznie wykształcony brytyjski muzyk również odcisnął już wcześniej swoje piętno na soundtracku z tej serii, gdyż był autorem ilustracji do „Annabelle: Narodziny zła” z 2017 roku – wówczas jego angaż był możliwy dzięki filmowcowi Davidowi F. Sandbergowi, z którym Benjamin Wallfisch współpracował już przy wcześniejszym projekcie „Kiedy gasną światła” z 2016 roku, będącym jednocześnie debiutem reżyserskim Sandberga. Przy horrorze „Annabelle: narodziny zła” wieloletni dyrygent i orkiestrator swojego kolegi po fachu Dario Marianellego korzystał wyłącznie z dóbr orkiestry, nie przemycając żadnych elektronicznych dźwięków i podobną ścieżką obrał przy finalnej części „Obecności” – atmosfera grozy jest budowana za pomocą delikatnego fortepianu m.in. w nastrojowym „What Are You?”, czy szarpanych skrzypiec w niepokojącym „The Tape”, ale mamy też miejsce na emocjonalne podejście dzięki użyciu pełnej orkiestry w „Judy Warren”, czy „All My Favorite People”.

WYDANIE BLU-RAY
Horror „Obecność 4: Ostatnie namaszczenie” debiutuje na dyskach fizycznych po trzech miesiącach od swojego tryumfalnego pobytu w kinach na wszystkich możliwych nośnikach: DVD, Blu-ray oraz 4K UHD, a także w zbiorczym boxie łącznie z trzema poprzednimi filmami z uniwersum. Obraz na dysku Blu-ray został zapisany w panoramicznym formacie 2.35:1, co znaczy, że wyświetli się na telewizorze z czarnymi pasami u góry i dołu ekranu – transfer przygotowany przez Warner Bros. jest niezwykle przejrzysty i szczegółowy mimo przyciemnionej kolorystyki, porzucając nasycone i żywe kolory na rzecz gry cieniem, który uwypukla detale. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie Dolby Atmos, natomiast polski dubbing otrzymujemy standardowo jako Dolby Digital 5.1. – obie ścieżki rozkładają prawidłowo na boczne kanały wszelkie klimatyczne odgłosy i dźwięki, które mają za zadanie nas przestraszyć, nie przyćmiewając kwestii dialogowych aktorów, które zawsze są czyste i w pełni zrozumiałe. W polskim dubbingu usłyszymy m.in. Radosława Pazurę (Ed Warren), Annę Gajewską (Lorraine Warren), Ewę Jakubowicz (Judy Warren), Karola Dziubę (Tony Spera), Piotra Grabowskiego (Jack Smurl), czy Julię Kołakowską (Janet Smurl).
Na błękitnym krążku prócz samego filmu znajdziemy też standardowy zestaw materiałów dodatkowych, które trwają ok. 25 minut i odsłaniają kulisy powstawania ostatniej (jak na razie) odsłony z popularnego uniwersum grozy. Na początek zobaczymy główny making of „Ostatnie namaszczenie: Koniec epoki” (8:45), który przygląda się wszystkim częściom z serii „Obecność” z licznymi wywiadami z obsadą i ekipą w tym m.in. z aktorami Patrickiem Wilsonem i Verą Farmigą, a także producentem Jamesem Wanem i reżyserem Michaelem Chavesem. Następny w kolejce jest „Obecność: Kreowanie strachu” (8:42) koncentrujący się na wizualnym aspekcie filmu, a na koniec z filmiku „Michael Chaves: Wierzący” (7:05) dowiemy się nieco więcej na temat wkładu reżysera we franczyzę i gatunek horroru, a także prawdziwych wydarzeń, które stały się inspiracją dla finału cyklu. Statyczne menu główne dostępne jest w języku angielskim.
PODSUMOWANIE
Chociaż fenomen serii „Obecność” trwa już od ponad dekady, to dopiero wielki finał cyklu okazał się prawdziwym rekordzistą, bijąc na głowę wyniki poprzednich części i jednocześnie trafiając do ścisłej czołówki najlepszych otwarć horrorów w dziejach kina – powstała na bazie zapisków prawdziwych amerykańskich badaczy zjawisk nadprzyrodzonych historia śledziła losy małżeństwa Eda i Lorraine Warrenów, którzy na przestrzeni lat mierzyli się z siłami zła na ziemskim padole. I mimo, że dziewiąta odsłona franczyzy była reklamowana jako ostatnia, to po kasowym sukcesie „Ostatniego namaszczenia” okazuje się, że seria nie wydała jeszcze swojego ostatniego tchnienia i studio Warner Bros. jest zainteresowane, by dalej eksplorować zainicjowane w 2013 roku przez Jamesa Wana tzw. „Obecnościowersum” – i to nawet bez jej naczelnego architekta, czy głównych aktorów. Na przestrzeni lat ten reżyser o malezyjskich korzeniach odważnie rozwijał mitologię serii, przekazując pałeczkę kolejnym wizjonerom, którzy dopisywali jej następne rozdziały – także te poboczne, choć nie zawsze przynosiły one chwałę franczyzie. „Ostatnie namaszczenie” wyraźnie zwraca się ku korzeniom uniwersum, nie tylko rozwijając motywy religijne, ale i ukazując ich bohaterów jako ludzi z krwi i kości, którzy konfrontując się ze złem, pokonują jednocześnie własne życiowe przeszkody. I mimo, że tytuł odnoszący się do chrześcijańskiego sakramentu udzielanego przed pożegnaniem się z ziemskim światem sugeruje zamknięcie wątków o przypadkach badanych przez małżeństwo Warrenów, to wszystko wskazuje na to, że nawet starodawny rytuał nie zbawi nas finalnie ode złego, a przynajmniej nie w filmowej rzeczywistości – jak donosi portal „Variety” już w planach jest nie tylko serial ze świata „Obecności”, ale i kinowy prequel, który ma cofnąć nas do początków historii Eda i Lorraine i pokazać ich pierwsze śledztwa. Wygląda więc na to, że seria nie spocznie w pokoju, a jej duchy jeszcze długo nie dadzą nam wytchnienia.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.
Zdj. Galapagos