Kidman, Wasikowska, Godde – już same nazwiska powinny wiele powiedzieć o poziomie filmu. Owszem, bardzo często dzieje się tak, że to właśnie one przyciągają widzów: dobry aktor nie zagra przecież w byle jakiej produkcji, prawda? Otóż nie, przynajmniej nie zawsze. Zdarzają się tak zwane pomyłki, czyli filmy, które pogrążają dobrego aktora, w których nawet on nie jest w stanie pomóc dziełu. Na szczęście „Stoker” nie należy do tego rodzaju pomyłek.
India, w dniu swoich urodzin, przeżywa tragedię – ginie jej ojciec, osoba, która była dla dziewczyny podporą. Wprawdzie bohaterka ma jeszcze matkę, jednak ta bardziej zajęta jest czerpaniem z życia każdej sekundy niż dorosłą córką. Na pogrzeb rodziciela przyjeżdża tajemniczy wujek Indii, o którego istnieniu protagonistka nie miała pojęcia. Wraz z jego pojawieniem się w domostwie Stokerów zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a bohaterka odkrywa w sobie nową osobę.
„Stoker” nie jest zwykłym filmem. Przez cały czas trwania produkcji miałam wrażenie uczestniczenia w czymś nierealnym, rzekłabym nawet – onirycznym. Wrażenie to potęgują impresjonistyczne elementy przewijające się przez film: zbliżenia, obrazy czy rzuty kamery. Każdy element produkcji ocieka naturalizmem, barwą i światłem. To nie fabuła urzeka widza, tylko zdjęcia, film sam w sobie. A te są na najwyższym poziomie. Łączą się z opowiadaną historią, tworzą do niej tło, które w pewnym momencie wysuwa się na pierwszy plan.
Historia sama w sobie nie jest może niczym innowacyjnym, jednak wplecenie w nią elementów impresjonistycznych tworzy z całości bardzo ciekawy i spójny obraz, który po prostu chce się oglądać. Kryminał, dramat, sensacja czy film psychologiczny – te gatunki mieszają się tutaj ze sobą i tworzą film o wewnętrznych potrzebach oraz o przeznaczeniu. Główna bohaterka z góry skazana jest na duchową zagładę. Jej ścieżka została wytyczona już dawno temu i dziewczyna nie jest w stanie jej zmienić.
Gra aktorska mnie zadziwiła. Po „Paperboy” byłam pod wielkim wrażeniem gry Nicole Kidman – pokazała, że jest aktorką przez duże A. Tutaj również widać jej klasę i umiejętności. Trochę gorzej wypadła Mia Wasikowska, ale tylko dlatego, że jej postać jest wyzuta ze wszelkich większych emocji. Miałam wrażenie, że przez większość czasu jest nijaka, pozbawiona empatii. Oczywiście zabieg ten był celowy, jednak o wiele lepiej oglądało się żywą i zwariowaną Kidman, czy tajemniczego Godde’a.
„Stoker” to bardzo dobry film, który warto zobaczyć. Pokazuje przemianę dziewczyny w kobietę, ale nie w zwykłym tego słowa znaczeniu – chodzi o przemianę wewnętrzną. Film mówi również o więzach rodzinnych oraz oddziaływaniu otoczenia na jednostkę. Wystarczy zacząć przebywać z innymi ludźmi, by samemu się zmienić.