„Złota dama” to dobrze skrojony dramat, w którym pierwsze skrzypce gra, jak zawsze, niezawodna Helen Mirren. Reżyser Simon Curtis pokusił się o dzieło, w którym wyraźnie zaznacza, jak ważna jest pamięć o przeszłość. Autor na każdym kroku podkreśla, że to skąd pochodzimy, kim jesteś ma zakorzenienie w naszych przodkach.
Maria Altmann (Helen Mirren) to pozornie skromna kobieta, której życiorys skrywa jednak wiele tajemnic. Losy jej zamożnej rodziny żyjącej w przedwojennym Wiedniu, wiążą się bowiem z jedną z najbardziej zuchwałych grabieży w historii, dokonaną przez nazistowskie władze Austrii. Kilkadziesiąt lat później Maria wspierana przez młodego adwokata (Ryan Reynolds), rozpoczyna heroiczną walkę o rodzinną kolekcję. Jej częścią jest wart ponad 100 mln dolarów obraz Gustava Klimta „Złota Adela”. Dla Marii portret ciotki stanowi ważną rodzinną pamiątkę, lecz dla Austrii jest najcenniejszą narodową relikwią.
Największą zaletą „Złotej damy” jest oczywiście Helen Mirren. Mirren jest prawdziwą złotą damą wielkiego ekranu. Mogłaby równie dobrze zagrać drzewo, a wciąż przykuwałaby największą uwagę. Brytyjka w najdrobniejszym szczególe oddała charakter Marii Altmann, doskonale pokazując jej rozchwianie emocjonalne, a także siłę i dążenie do zwycięstwa. Altmann postawiła przed sobą zadanie niełatwe, a jej przeciwnikiem było państwo austriackie. Jedna kobieta przeciwko całej Austrii. Mogłoby się wydawać, że od razu stoi na pozycji straconej. Mimo to Altmann walczyła do końca z pomocą adwokata Randola Schoenberga, w którego w filmie wcielił się Ryan Reynolds. Amerykanin miał nieco utrudnioną rolę, bowiem konkurowanie na ekranie z Helen Mirren, musi zakończyć się porażką. Niestety braki Reynoldsa w aktorstwie widać gołym okiem. Mimo to aktor stara się, co bardzo się chwali. Reynolds w końcu dopiero się uczy, ale postępy, jakie robi na ekranie, widać z każdym jego kolejnym filmem.
Simon Curtis stworzył film dobry, lecz nie najlepszy. „Złota dama” to ciekawy dramat, którego historia została oparta na faktach i mocno podkoloryzowana na potrzeby Hollywood. Reżyser nie stara się jednak odtworzyć wydarzeń sprzed lat, idzie o krok dalej. Curtis bardzo mocno podkreśla to, jak ważna jest pamięć o przodkach, o przeszłości. Widać to przede wszystkim w postaci Marii Altmann, która za wszelką cenę nie daje sobie wmówić, że przeszłość należy zostawić. Kobieta walczy do upadłego o coś, co jest ważne dla niej i było ważne dla jej rodziny. Tego właśnie uczy się od niej Schoenberg, który jest ucieleśnieniem wszystkich młodych, którzy dopiero z czasem uświadamiają sobie, jak bardzo istotne w życiu są korzenie i to skąd pochodzimy.
W „Złotej damie” można odnaleźć kilka mankamentów. Choćby to, że film został skrojony dokładnie pod wymagania Hollywood i Akademii Filmowej (obraz trafił do kin w okolicy rozdania Oscarów 2015). Mamy ckliwą historię, wątek Holocaustu i walkę jednostki z systemem, jakim jest państwo, a do tego niezawodną Helen Mirren. Po drugie, w filmie zabrakło czasu na pokazanie postaci drugoplanowych. Na pierwszy plan wysuwają się wspomniani Mirren i Reynolds. Szkoda, bo postać kreowana przez Daniela Bruhla zasługiwała na więcej czasu ekranowego.
Mimo kilku niedociągnięć „Złota dama” to film wart obejrzenia. Momentami wzrusza i bawi (zwłaszcza w scenach z gapowatym i nieco nierozgarniętym Schoenbergiem), a przede wszystkim pozwala na chwilę refleksji. W dzisiejszym świecie wszyscy są zabiegani, skupieni na tym, co jest tu i teraz. „Złota dama” pozwala na chwilę zadumy, nad tym, co przeminęło i nie wróci, lecz w pamięci każdego z nas pozostanie na zawsze.
„Złota dama” wydana została w postaci książkowej. Oprócz DVD otrzymujemy pięknie oprawioną książeczkę, w której można bliżej zapoznać się z historią Marii Altmann. Ponadto znalazły się w niej wypowiedzi aktorów oraz reżysera.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.