Czasem bywa tak, że człowiek w swym życiu z łatwością osiąga wszystko i krocząc przed siebie zyskuje to, czego chce. Co się jednak stanie wówczas, gdy na tej drodze sukcesów spotka swe zupełne przeciwieństwo? Czasem czyjaś zła decyzja marnuje cały życiowy dorobek kogoś zupełnie przypadkowego.
Jest to opowieść o nastolatku, który w życiu osiągnął już bardzo dużo, w związku z czym wiele się jeszcze od niego wymaga. Chłopak ma szanse spełnić swoje marzenia, ale w wyniku pomyłki zostaje ciężko pobity i pozostawiony na pastwę losu przez szkolną koleżankę - lokalnego zbira. Po tym tragicznym zdarzeniu wybiera się do szkoły i stwierdza, że nikt go nie widzi. Jest niczym duch, który może jedynie przyglądać się rozwojowi wypadków, które mają miejsce po jego odejściu. Postanawia więc śledzić losy swojej rodziny i detektywów, którzy starają się go odnaleźć.
„Niewidzialny” jest bardzo dobrze zrealizowanym pomysłem na film. Ciekawa jest koncepcja, iż tuż przed śmiercią, gdy powoli z Naszego ciała uchodzi życie, dusza z pełną tego świadomością obserwuje całe to wydarzenie.
W filmie poznajemy losy bohatera, który od początku wydaje się być nastolatkiem mającym już niemal wszystko – inteligentny, bystry, majętny i szanowany przez otoczenie. Gdy dochodzi jednak do sytuacji gdzie jako duch, zawieszony miedzy „dwoma światami”, może jedynie obserwować tych, których kocha, lubi czy nawet nienawidzi, szybko zdaje sobie sprawę jak wiele mu jeszcze brakowało w życiu. Okazuje się, że w swoim otoczeniu nie dostrzegał wielu wartościowych osób, które z pozoru wydawały się niewarte uwagi, a w kryzysowym momencie to właśnie Ci ludzie walczą o przywrócenie Nicka do życia.
Na pewno warto wspomnieć o grze aktorskiej, gdyż świetnie spisał się odtwórca głównej roli Nicka Powella – Justin Chatwin, którego wcześniej mogliśmy poznać m.in. jako Robbiego Ferriera w „Wojnie światów” czy w serialu „Taken”. W filmie „Niewidzialny” zaprezentował Nicka jako postać bardzo charyzmatyczną, w której charakterze z czasem dochodzi do dość dużych i nagłych zmian. Partnerka z planu Justina Chatwina, Margarita Levieva również zasługuje na wyróżnienie i pewnie dlatego, iż tak trafnie zestawiono tę parę, film bardzo przyjemnie się ogląda. Twórcy przesadzili chyba jednak ze scenami, gdy Annie przedstawiana jest jako twardzielka biegająca z gnatem w dłoni i lejąca facetów większych od siebie, ale może się po prostu czepiam.
Na uwagę zasługuje również muzyka, która doskonale oddaje klimat filmu.
Myślę, że śmiało można polecić tą pozycję filmową każdemu, kto liczy na dobry thriller. Nie można powiedzieć, by nie trzymał w napięciu, chociaż zdarzają się przydługawe, ckliwe sceny, co jak wspominałem wcześniej rekompensuje gra aktorska, doskonała muzyka i przyjemne zakończenie.