Aleksander Dumas napisał – „Mówienie prawdy jest bolesne, lecz być zmuszonym do kłamstwa, jest czymś o wiele gorszym”. Okazuje się, że czasem trzeba podjąć walkę z niesprawiedliwością używając słowa, co może być skuteczniejsze od oręża i znacznie bardziej dotkliwe dla przeciwnika.
„The Great Debaters” opowiada prawdziwą historię Melvina B. Tolsona, profesora Wiley Collage w Teksasie. W 1935 roku utworzył kółko dyskusyjne, którego czarnoskórzy członkowie zaczęli odnosić znaczące sukcesy w zawodach międzyuczelnianych. W związku z licznymi zwycięstwami grupy Tolsona doszło do pierwszej w historii konfrontacji czarnoskórych studentów z Wiley Collage z białymi studentami Harvardu.
Na brawa zasługuje scenariusz zrealizowany w iście mistrzowskim stylu. Próżno szukać pozycji, która poruszałaby pozornie tak błahy temat jakim są debaty uniwersyteckie, a jednocześnie nawiązujący do przejawów rasizmu, które miały miejsce w ówczesnym okresie. Okazuje się, że twórca „The Great Debaters” chciał pokazać, że walki z niemoralnym prawem, okrucieństwem wobec afroamerykanów i segregacją rasową nie prowadzono wyłącznie z bronią w ręku, ale również merytoryczną dyskusją. Potyczka grup dyskusyjnych, a szczególnie krajowy finał, który okazał się historycznym wydarzeniem śledzonym przez miliony ludzi, był jednocześnie formą sprzeciwu wobec aktualnej sytuacji w kraju.
Na pochwałę zasługuje również gra aktorska. Szczególnie wyróżniają się główne postacie, czyli czwórka dyskutantów na czele z Natem Parkerem, który wcielił się w rolę Henry’ego Lowe oraz potomek Foresta Whitakera - Denzel Whitaker dla którego „The Great Debaters” jest zdecydowanie udanym debiutem. Słowa uznania skieruję również w stronę Denzela Washingtona. Wygląda na to, że można spodziewać się sukcesu po kolejnym utalentowanym aktorze (jak po Gibsonie czy Eastwoodzie), który postanowił stanąć również po drugiej stronie kamery.
Takie przedstawienie problemu rasizmu sprawiło, że temat, którego kontekst kulturowy i historyczny dla nas jest bardzo odległy, sprawił, iż nie można oderwać oczu od ekranu. Dodatkowym argumentem przemawiającym na korzyść filmu jest duet Forest Whitaker - Denzel Washington, których doświadczenie istotnie wybiło na pierwszy plan młodych aktorów, a co za tym idzie liczę, że znów na dużym ekranie będzie można ich podziwiać w równie dobrym filmie. Warto, naprawdę warto zobaczyć.