Rodzina Bowenów decyduje się na przeprowadzkę do nowego domu. Gdy zdążą już porządnie rozpakować walizki, umeblować pokoje i zjeść pierwszy posiłek w przytulnym gniazdku, domownicy odczują obecność innych lokatorów – duchów. Traktowany z dystansem problem będzie stawał się coraz bardziej dokuczliwy, aż do momentu, w którym najmłodsza córka – Madison, zostanie wciągnięta do tajemniczego tunelu, będącego pomostem między światem żywych i umarłych.
Opakowanie DVD remake’u „Poltergeista” zostało skrojone tak, żeby przyciągnąć uwagę wytrawnego fana horrorów. Przód okładki prezentuje demonicznego klauna, o nienaturalnie szerokim uśmiechu. Niektórzy już go znają, bo podobna kukiełka straszyła w „Poltergeiście” Tobe’a Hoopera. Wzrok przyciąga również zdanie, informujące potencjalnego widza, że producenci odświeżonego horroru byli odpowiedzialni za takie klasyki jak „Klątwa” czy „Martwe Zło”. To dobre referencje. Czy nowy film w reżyserii Gila Kenana straszy tak samo, jak jego pierwowzór z lat 80’?
Kenan ewidentnie zachłysnął się możliwościami współczesnej techniki. Jego „Poltergeist” zrealizowany został według następującej zasady: zaskakiwania widza przeróżnymi efektami – szybkie cięcia, modulowanie dźwięków, gra cieniem; kolorami. Niestety, takie podejście się nie sprawdziło. Rzeczywiście, w filmie pełno jest zaskakujących scen. Tu nagle coś się pojawi, tam coś wyskoczy; lub przebiegnie w innym pokoju. Tu kogoś coś wciągnie, tam wypluje. Montaż dźwięku i obrazu jest w tym przypadku bardzo udany, co nie zmienia faktu, że takie same motywy można już było znaleźć w innych produkcjach (często lepiej zrealizowanych). Drażniące, w reżyserii Kenana, są nawiązania do współczesności. Sekwencja, w której rodzina razem z zespołem parapsychologów próbuje ratować Madison, jest co do wykonania, tandetna. Przykład: do tajemniczego „tunelu dusz” bohaterowie wpuszczają, tak popularną w dzisiejszych czasach zabawkę – drona. Urządzenie wraz z kamerą daje grupie pogląd na to, co dzieje się w innym wymiarze. U Kenana wszystko musi zostać pokazane. Nie ma tu miejsca na niedomówienia. I może to jest gwóźdź do trumny jego filmu. Gdyby tak twórca popracował nad lepszym dozowaniem napięcia i dał szanse widzom, by ich wyobraźnia sama zadziałała, to myślę, że moglibyśmy dostać coś ambitniejszego: opowieść przerażającą, umiejącą przedstawić niektóre mistyczne aspekty życia w ciekawszy sposób.
Co do samych aktorów, trudno o czymkolwiek pisać. Można uczepić się Sama Rockwella, który doskonale odnajdywał się w kinie fantastycznym, a w tym filmie nie powala charyzmą. Jego bohater jest flegmatyczny, bez życia. Jedyne sceny, w których doznaje on nagłych przebudzeń, to te, ukazujące jego walkę o odzyskanie własnej córki – ale przecież nie będziemy na takiego Sama Rockwella czekać do ostatnich sekwencji w filmie.
Nowy „Poltergeist” w reżyserii Gila Kenana niczym nie zaskakuje. Tricki, którymi operuje reżyser, są zbyt powszechne – zbyt oczywiste. Historia, niestety, jest bardzo uproszczona. Na przedzie okładki wydania DVD jest napisane: wiedzą czego się boicie. A ja zapytam: Kto? Producenci, czy duchy? Bo ze straszenia, dla mnie, oblali egzamin.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.