Quentin Tarantino to jedna z najważniejszych postaci światowego kina ostatniej dekady XX wieku. Dla jednych wizjoner, który tchnął życie w podupadający gatunek kina gangsterskiego, dla innych przeceniany rzemieślnik, którego filmy potrafią zanudzić na śmierć. Z całą pewnością jednak Tarantino jest reżyserem bardzo charakterystycznym, a obok jego produkcji nie sposób przejść obojętnie.
Wielu miłośników kina pierwsze skojarzenie z nazwiskiem Tarantino kieruje w stronę „Pulp Fiction”. Trudno się temu dziwić, ponieważ film ten jest najbardziej znanym, a dla większości zarówno najlepszym, w dorobku reżysera. Amerykanin udowodnił tutaj, jak skromnych środków wyrazu potrzeba, by z niebywałą siłą przykuć uwagę widza. Mam tu przede wszystkim na myśli znakomite, błyskotliwe, pełne specyficznego humoru dialogi, które stanowią największy atut tej produkcji. Dzięki nim widzowi podświadomie zupełnie nie przeszkadza fabularna mielizna czy brak wartkiej akcji. Odbiorca skupia się na kwestiach bohaterów, wsłuchuje w nie, analizuje. Choć powierzchownie mogą się one wydawać rozwlekłe czy nudne, to jednak okazują się na tyle ciekawe i frapujące, że po projekcji pozostają w pamięci widza.
Na wysoką jakość „Pulp Fiction” wpływają również charakterystyczne kreacje aktorskie. Wyróżnianie poszczególnych artystów można sobie odpuścić, ponieważ wszyscy prezentują wysoki poziom. Ich postacie są interesujące i zabawne, choć na pewno nie pozytywne. I to właśnie świadczy o wyjątkowości scenariusza, gdzie nakreślone zostały negatywne charaktery postaci, których widzowi trudno jest nie polubić. Tu zresztą ciężko mówić o wyłącznie „złych” osobowościach, gdyż bohaterowie – choć na pewno nie są czyści jak łza – pokazują się także od tej lepszej, bardziej pozytywnej strony. Dzięki temu nie sposób ich jednoznaczne ocenić, co świadczy tylko na korzyść obrazu Tarantino.
Interesujący jest sam sposób poprowadzenia akcji filmu, podział na wzajemnie przenikające się, chronologicznie wymieszane epizody. Taki rodzaj narracji intryguje, ciekawi, zwraca uwagę widza na to, co wydarzyło się wcześniej. Ponadto każdy z „odcinków” ma swojego głównego bohatera, dzięki czemu odbiorca ma okazję do bliższego poznania danej postaci.
„Pulp Fiction”, jak każdy film Quentina Tarantino, wzbudza kontrowersje i skrajnie różne opinie. Banałem jest stwierdzenie, że to kino specyficzne, nie dla wszystkich. Jednak czy należy to traktować jako zarzut? W żadnym wypadku! To film dla miłośników rzemiosła Tarantino, a tych na całym świecie są miliony. Po prostu trzeba obejrzeć… po raz kolejny!