Pierwsza część serii stanowiła tylko przedsmak tego co nas czekało dalej. „Noc Oczyszczenia” opowiadała o losach rodziny podczas jedynej noc w roku, kiedy ludzie mogli bezkarnie zabijać swoich bliźnich. Ale już wtedy dostrzeżono potencjał drzemiący w produkcji i postanowiono kontynuować to szaleństwo, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, zabijania. I tak powstała druga odsłona filmu – z innymi bohaterami, trzeba przyznać, że o wiele ciekawszymi i większym rozmachem. Tym razem nie liczył się dramat jednej rodziny, ale wszystkich postaci występujących w tej produkcji. Rozszerzono także spektrum wykorzystywanych motywów i dodano ten dotyczący pochodzenia, rasy i oczywiście szczebla zajmowanego w społeczeństwie. W trzeciej „Nocy Oczyszczenia” twórcy poszli jeszcze dalej i dodali do tego tygla politykę, religię i walkę o własne przekonania. Jak wyszło?
Znany z drugiej odsłony filmu Leo pracuje jako szef ochrony kobiety, która chce znieść najgorszą noc w roku – Noc Oczyszczenia. Jako prezydent będzie w stanie zakazać świętowania tego krwawego wydarzenia. Jednak żeby objąć stanowisko głowy państwa, musi zyskać poparcie oraz jeszcze jedno – przeżyć. Co wcale nie będzie takie łatwe, zwłaszcza że zbliża się sławetna Noc Czystki. I wprawdzie Leo zrobi wszystko, żeby ochronić panią senator, ale nawet on nie jest w stanie przewidzieć, że ktoś z jego ekipy zdradzi i bohaterowie zamiast w ufortyfikowanym domu znajdą się wśród żądnego krwi motłochu.
O ile jedynka „Nocy Oczyszczenia” była dobra, o tyle dopiero dwójka pokazała potencjał produkcji – więcej szału, więcej posoki, więcej wyborów, przed jakimi stawali bohaterowie. W trójce twórcy także zaserwowali widzom całkiem ciekawy wachlarz emocji i rozwiązań. Mamy bohatera, który chce bronić źródło swojego zarobku, bezwzględnych przedstawicieli firmy ubezpieczeniowej, panią senator pragnącą zakończyć tę krwawą jatkę i nowość – zagranicznych turystów. Tak, twórcy znaleźli kolejne poletko, o którym warto opowiedzieć w filmie – o przybyszach z zagranicy. Bo tylko w Ameryce władze pozwalają na taką noc specjalną, dlatego mieszkańcy innych krajów z chęcią opuszczą domowe zacisze, by zapolować sobie na amerykańskich przechodniów.
Założą odpowiednie maski – Lincolna, Statui Wolności – i ruszą w krwawy tan. Rzekłabym nawet, że bardzo krwawy. Rosyjski akcent na amerykańskich ulicach był jak powiew świeżego powietrza i wcale nie pokazywał tego, jak to naród Putina jest postrzegany, wcale. Szkoda tylko, że ten wątek nie został bardziej rozbudowany. Twórcy niewiele miejsca poświęcili temu nowemu hobby obieżyświatów, a szkoda, bo mogłoby być bardzo ciekawie („Hostel” w wersji odwróconej).
A polityka? Ona zajmuje tutaj pierwsze miejsce: już wcześniej pokazano dwa obozy – jeden, który pragnie Nocy Oczyszczenia i ten, chcący skończyć z tym szałem zabijania. Ale dopiero w trzeciej odsłonie twórcy całkiem poważnie podeszli do problemu władzy, polityki i obłąkania. Tak, cała msza poświęcenia dla Ojców Założycieli tego krwawego święta pokazuje, że trudno tutaj mówić o normalnych ludziach i normalnych relacjach.
Człowiek to zwierzę i „Noc Oczyszczenia 3” doskonale oddaję tę maksymę. I robi to w dość interesujący sposób. Owszem, pojawia się posoko, ale nie ma jej za wiele. Tu chodzi bardziej o klimat, aktorską grę i fakt, że jedni są myśliwymi, a drudzy zwierzyną.
A gdzieś w tle, niczym u Baya, powiewa amerykańska flaga, skąpana w czerwieni. Widać, że twórcy bawią się tym etosem Złotego Kontynentu. Amerykanie są najlepsi, to światowa potęga, a do tego jako jedyni wpadli na pomysł stworzenia Nocy Oczyszczenia, gdzie uwielbienie własnego kraju zaczyna przybierać nowe twarze – bardziej szalone i nieokiełznane.
„Noc Oczyszczenia 3” to kolejny film serii, który pokazuje to gorsze oblicze ludzi. Oczywiście nie każdy bohater jest zły do szpiku kości i owładnięty szaleństwem. Są jednostki, które chcą się poświęcić, chcą zakończyć to szaleństwo. Film trzyma w napięciu i pokazuje, że można zrobić dobrą produkcję.