Steve Buscemi to facet, który kojarzy nam się przede wszystkim z filmami Quentina Tarantino, charyzmatycznymi rolami drugoplanowymi czy ostatnio z rolą w „Rodzinie Soprano”. Teraz wreszcie mamy szansę w Polsce poznać go jako reżysera.
Do "Interview" - jego najnowszego filmu, przyznaję się bez bicia, podchodziłem początkowo nieco sceptycznie. Pewnie nie wybrałbym się na niego do kina, gdyby nie bardzo dobre recenzje towarzyszące temu obrazowi. Zadawałem sobie pytanie: „Cóż może być ciekawego w filmie, w którym dziennikarz wojenny, niejako wbrew swojej woli, przeprowadza wywiad z gwiazdeczką tandetnych seriali i kina klasy B? Do tego wywiad ten trwa przez niemal cały, 83-minutowy film”. Po seansie pozostała mi już tylko radość, że udało mi się zobaczyć ten niezwykle ciekawy i pomysłowy projekt, który jest remake’iem filmu holenderskiego reżysera Theo van Gogha.
W zasadzie fabułę filmu streściłem już w poprzednim akapicie. Dziennikarz polityczny i korespondent wojenny Pierre Peters (w tej roli sam Buscemi) dostaje od szefa swojej redakcji nietypowe zadanie. Miast wywiadu ze znanym kongresmanem czy senatorem, tym razem musi przepytać Katyę – aktorkę znaną głównie ze swojej urody i kolejnych skandali (skąd my to znamy?). Dla znanego dziennikarza jest to misja niemal „uwłaczająca” jego zawodowej godności. Peters podchodzi do swojego zadania z wielką rezerwą, koniec końców decyduje się jednak na przeprowadzenie wywiadu, który z minuty na minutę przekształca się z całkiem typowej rozmowy, w ekscytującą grę między bohaterami. Kto okaże się sprytniejszy i przechytrzy przeciwnika?
Ciekawym zabiegiem reżysera jest umieszczenie niemal całej akcji filmu w jednym pomieszczeniu i oparcie fabuły wyłącznie na dialogach. Czyni to, co prawda, obraz ten bardzo teatralnym, jednak w tym wypadku jest to wielka zaleta. Kolejnym osiągnięciem scenarzysty jest ciągłe mylenie tropów. Tak naprawdę, niemal do końca nie wiemy, o co toczy się ta przewrotna grę i komu powinniśmy w tej rozgrywce kibicować. Relacje między bohaterami także nie są jednoznaczne: fascynacja, troska, współczucie – a może to wszystko jedynie podłe kłamstwa?
Przekonujące kreacje aktorskie zarówno Buscemiego (rewelacyjna rola, jak zwykle zresztą) jak i Sienny Miller (zaskakująco dobra jak na swoje możliwości) sprawiają, że dajemy się całkowicie porwać akcji i czujemy się niemal naocznymi obserwatorami tej niezwykłej rozmowy, podczas której doświadczymy razem z bohaterami smutku, radości, zaskoczenia, złości, a także poznamy ich najskrytsze i najbardziej mroczne tajemnice.
Film ten jest wyraźnie posmiertnym hołdem złożonym znanemu holenderskiemu reżyserowi Theo van Goghowi, który to za swoje przekonania zapłacił najwyższą cenę (2.11.2004 roku został zamordowany przez działacza grupy islamskiej). Świadczą o tym choćby dedykacja na końcu filmu czy liczne (mniej lub bardziej widoczne) nawiązania do postaci Holendra (choćby imię kelnera w barze, logo na ciężarówce czy kwiaty na stole w domu Katyi).
Podsumowując, stwierdzić należy, że „Interview” jest obrazem na swój sposób wyjątkowym. Jego największą zaletą jest spójny i emocjonujący scenariusz, doskonałe dialogi i stopniowanie napięcia aż do samego końca. W połączeniu z dobrymi kreacjami aktorskimi i perfekcyjnym zakończeniem daje nam to film nieszablonowy, który bezwzględnie powinno się zobaczyć. Sądzę, że sam Theo van Gogh stwierdziłby, że Buscemi wykonał kawał naprawdę bardzo dobrej roboty.