Na wstępie mam dwie wiadomości: dobrą i złą. Rozpocznę od tej gorszej, "Och, Karol 2" jest całkowicie oderwany od rzeczywistości i plastikowy niczym tandetna zabawka. Dobra wiadomość mówi o tym, że obraz nie jest kolejną, nieśmieszną komedią romantyczną. Jeśli podejdziemy do niego z przymrużeniem oka, to może się okazać, że to całkiem zabawna i znośna produkcja.
Karol (Piotr Adamczyk) ma wszystko. Świetnie zarabia, jest najlepszym pracownikiem dużej firmy, jeździ sportowym samochodem i posiada piękny dom, gdzie codziennie czeka na niego jeszcze piękniejsza narzeczona Maria (Małgorzata Socha). Jest czarujący, uwielbia seks, a kobiety zniewala w mgnieniu oka. Doskonale zdaje sobie sprawę, że podoba się kobietom i z rozkoszą korzysta z tego dobrodziejstwa. Oprócz narzeczonej ma trzy kochanki. Karol świetnie sobie radzi, skacząc z łóżka do łóżka i realizując ich kolejne zachcianki. Każda bajka jednak kiedyś się kończy. Jego narzeczona Maria w końcu dowie się prawdy i zaplanuje "okrutną" zemstę...
Zaskakuje niezwykła pruderyjność ze strony twórców, którzy jak ognia unikają nagości i pikantniejszych scen, które w znacznym stopniu zaostrzyłyby odbiór filmu, a tak odnosimy wrażenie, że produkcja nie wyróżnia się na tle kolejnych wtórnych komedii romantycznych i tandetnych seriali. Jestem jednak w stanie zrozumieć ten zabieg, który miał na celu utrzymanie jak najniższej kategorii wiekowej i spowodować jak najwyższe przychody z kin, generowane również dzięki sile mediów. Sama produkcja momentami jest niczym wielki katalog reklamowy, twórcy bez jakichkolwiek ceregieli, nachalnie prezentują swoich sponsorów.
Do zalet produkcji nie możemy zaliczyć pozbawionej polotu i pomysłowości fabuły. Wiele scen wydaje się wręcz zbędnych i nieprzystających do ogółu. Logika i sposób postępowania Karola są na poziomie nastolatka, a nie doświadczonego życiem i romansami faceta. Bohaterowi brak jakiegokolwiek instynktu samozachowawczego, niby kryje się z romansami, ale jaki mężczyzna nie kasowałby sms-ów od innej? Na uwagę zasługują całkiem zabawne dialogi, pozbawione patosu i ckliwości. Twórcy nie bawią nas co prawda jakimiś wykwintnymi żartami, ale raczej nie tego spodziewaliśmy się po tej produkcji. Poczucie humoru nie razi prostackimi i obrzydliwie sprośnymi żartami, scenarzyści ograniczyli do minimum również liczbę przekleństw płynących z ekranu. Co ważne, kolejne dialogi, wygłupy i gagi bohaterów powodują niekontrolowane wybuchy śmiechu na sali. Scenarzyści wielokrotnie puszczają oko do widza, mówiąc ustami głównego bohatera, że prawdziwą miłość można odnaleźć jedynie w przelukrowanych komediach romantycznych, czy choćby w scenie wyprowadzenia Karola z samolotu, nawiązującej do historii pewnego polityka.
Alfred Hitchcock stwierdził kiedyś: "Film to życie, z którego wymazano plamy nudy". Nie oglądał "Karola". Jego życie jest cudowne, wspaniała praca, wielbiący go szef (to jest dopiero nierealne!), piękne samochody, wspaniałe kobiety, zazdroszczący mu koledzy. Czego chcieć więcej? Jedynym problemem Karola jest nieumiejętność mówienia "nie" kobietom. I o co tyle hałasu? A któż z nas to potrafi? Zaskakujący jest natomiast fenomen popularności głównego bohatera, który nie jest zabójczo przystojnym macho. Odpowiedź możemy znaleźć w jednym z wywiadów Maćka Maleńczuka, który stwierdził, że lubi zakładać okulary z grubymi oprawkami, bo kobiety kochają wygadanych intelektualistów. Wszystko to dobitnie świadczy o tym, że "Och, Karol 2" to produkcja, mimo wszystko, niesamowicie schematyczna i ograniczona, niemal całkowicie oderwana od rzeczywistości. Spory potencjał nosiło w sobie zakończenie, które okazało się jednak do bólu naiwne i całkowicie nieadekwatne do ostatniego fragmentu filmu.
Wbrew zapowiedziom, to właśnie faceci grają pierwsze skrzypce w "Karolu". Przekonujący i niezwykle zabawny jest Adamczyk, w roli wiecznego chłopca i bawidamka. Aktor posiada spory potencjał komediowy, dzięki niezwykłej mimice twarzy, pozwalającej mu momentalnie przejść z uczucia zaskoczenia, przez pełną powagę, do charakterystycznego szelmowskiego uśmiechu. Irytuje jednak, że aktora takiego formatu możemy oglądać jedynie w kolejnych żenujących komediach, takich jak "Śniadanie do łóżka". Wyróżnić należy Krzysztofa Stelmaszyka jako podstarzałego playboya z doświadczeniem, który jako jedyny rozumie rozterki Karola. Zabawny jest wiecznie nierozgarnięty Grzegorz Małecki. Do udanych swój występ zaliczyć może także Jan Frycz, grający psychoanalityka głównego bohatera, który nie kryje zaskoczenia sytuacją Karola. Zawodzą panie, które nie potrafią oderwać się od swoich serialowych wizerunków. Socha, Zielińska, Foremniak i Glinka to typowe aktorki małego ekranu, pozbawione (między innymi dzięki serialowym tasiemcom) aktorskiej ekspresji. Równie drewniana co wymienione koleżanki jest również Mucha w roli lesbijki, przyjaciółki Karola. Na wyróżnienie zasługuje jedynie Marta Żmuda-Trzebiatowska, grająca seksowną, infantylną i nierozgarniętą Paulinę.
Odnoszę wrażenie, że co bym nie napisał, to do kin i tak rzucą się tłumy widzów, odczuwających potrzebę oderwania się od szarej rzeczywistości. Przed seansem pewien znajomy, widząc długie kolejki przed kasą, zapytał sarkastycznie: "Ciekawe, czy tyle samo ich tu będzie przed 'Jak zostać królem'?". Jeśli liczyć na niczym nieskrępowaną rozrywkę, całkiem zabawną i pozbawioną głębszego dna komedię, to "Och, Karol 2" jest idealnym rozwiązaniem na wieczór w kinie, jeśli oczekujesz po filmie czegoś więcej - to odpuść sobie i wybierz inny seans.