Najnowszy film Bena Wheatleya to thriller, który jest adaptacją powieści J.G. Ballarda z 1975 r. pt. „Wieżowiec”. Akcja filmu rozgrywa się prawdopodobnie w latach siedemdziesiątych. Świadczą o tym styl architektoniczny budynku oraz design wnętrz i ubiorów bohaterów. To właśnie czterdziestopiętrowy wieżowiec na przedmieściach Londynu jest miejscem akcji, ale również swego rodzaju bohaterem filmu, który w pewnym momencie wydaje się żyć swoim własnym życiem. Został on zaprojektowany przez architekta w taki sposób, by zaspokajać rozmaite potrzeby jego mieszkańców. Jest to praktycznie coś na kształt niewielkiego miasta, w którym znajdują się m.in. sklepy, baseny, banki i inne duże obiekty.
Główny bohater – doktor fizjologii Robert Laing wprowadza się do budynku jako jeden z ostatnich lokatorów. Mężczyzna ma nadzieję, że nowe, komfortowe mieszkanie spełni jego oczekiwania. Pragnie spokoju i anonimowości. Tymczasem przystojny doktor staje się obiektem zainteresowania sąsiadów, a w szczególności sąsiadek. Mieszkańcy wieżowca to ludzie wykształceni i na ogół dobrze sytuowani. Z czasem główny bohater uzmysławia sobie, że kolejne piętra budynku oznaczają coraz wyższą pozycję społeczną. Po godzinach pracy patolog poznaje sąsiadów i imprezuje z nimi. Coraz lepiej porusza się też po budynku. Okazuje się, że mieszkańcy dolnych pięter muszą znosić różne niedogodności i pomniejsze awarie. Elita na górze zaś bawi się coraz niebezpieczniej. W pewnym momencie rozpoczyna się burzycielska rywalizacja, która staje się udziałem wszystkich mieszkańców.
Naprawdę trudno się zorientować, kiedy następuje moment, od którego wszyscy i wszystko zaczyna się pogrążać w chaosie. Agresywnym czynom, seksualnym orgiom, alkoholowym i narkotycznym libacjom oraz obrazom totalnej destrukcji towarzyszy wyjątkowa muzyka, w której brzmią utwory ABBY (m.in. cover hitu „SOS”).
W filmie zobaczymy przegląd ludzkich typów i charakterów. Obok doktora patologa, który uwielbia szary kolor i ze stoickim spokojem robi sekcje, są więc: ekscentryczny architekt, który mieszka na samym szczycie budynku, jego kochająca przyjęcia i zabawę żona (gotowa poświęcić na wystawny posiłek swojego konia), dziennikarz telewizyjny będący nałogowym imprezowiczem i seksoholikiem, który staje się przywódcą buntowników, jego ciężarna żona, która marzy o mieszkaniu na dużo wyższym piętrze, samotna matka, która zawodowo zajmuje się uwodzeniem mężczyzn i wielu innych. Przede wszystkim jednak jak w krzywym zwierciadle pokazana została ich prymitywna natura i uleganie najniższym instynktom. Mamy do czynienia z upadkiem ludzkości. Czy nastąpi po nim odrodzenie i moralna odnowa? Czy ten świat się definitywnie kończy?
W „High-Rise” jest bardzo dużo symboli. Film ma charakter alegoryczny, dzięki czemu wnikliwie zastanawiamy się nad jego znaczeniem i przesłaniem. Wieżowiec i jego piętra to społeczeństwo i jego klasy. Z poczucia niesprawiedliwości klas niższych rodzi się bunt, konflikt. Interesujące i zaskakujące jest pewne zjawisko. Otóż po wprowadzeniu się doktora patologa w budynku zaczynają dziać się rozmaite patologie, dochodzi do anarchii. Co stanie się z tym światem, kiedy zniknie z niego jego architekt? Twórcy filmu ukazują nie tylko upadek pewnej społeczności, ale i zmianę elit.
Film na swój własny, niepowtarzalny klimat. Widoczny jest w nim przede wszystkim charakterystyczny styl Bena Wheatleya. Sporo w nim czarnego humoru, ironii, absurdu i przerysowań. Jest to intrygujący, choć chaotyczny obraz, który skłania do przemyśleń i zapada w pamięć. Film od początku wciąga i trzyma w napięciu, jednak do tego stopnia, że aż męczy.