Gatunek: |
akcja, horror, thriller |
Czas: |
120 min |
Kraj: |
USA |
|
|
Opis: |
Stany Zjednoczone, rok 1967. Tajemniczy atak i wywołany nim upływ krwi (częściowo wampirycznego pochodzenia) powodują zgon młodej, ciężarnej kobiety, która przed śmiercią zdąży jeszcze wydać na świat syna.
Czasy współczesne. Ów syn wyrasta na Blade'a (Wesley Snipes) - osobnika będącego skrzyżowaniem istoty ludzkiej z wampirem. Niezwykłe okoliczności porodu sprawiły, że Blade rozumie wampiry i potrafi z nimi walczyć, co nie jest bez znaczenia, zważywszy że w przyszłości sądzone mu będzie właśnie przed wampirami bronić ludzi, do których - paradoksalnie - nie może siebie zaliczyć bez zastrzeżeń. Blade uczy się unicestwiania wampirów od Whistlera (Kris Kristofferson) - człowieka polującego na nie od wielu lat.
źródło: dystrybutor |
|
|
Dystrybutor świat: |
New Line Cinema |
Dystrybutor PL: |
Vision |
Strony www: |
Strona fanów (Polska) |
|
|
Komentarze: |
Cytat:
Właśnie miałam tak pomyśleć - bo niby jaki cel przyświeca temu, że tak go bronisz - ale sprytnie mi wytrąciłeś broń z ręki. To nie pomyślę. Cel jest taki, że po prostu go lubię i uważam za niezłego aktora. No, tak tez sobie pomyślałam. Chyba nie masz fobii teletubisia?
Cytat: Ja nie wiem kogo się ceni. Aktor jest od grania, nie od wyglądania. No, chyba że rola wymaga konkretnego wyglądu. Jeśli ktoś ceni aktora ze względu na zdjęcie na okładkach pism kobiecych, to w zasadzie mu zazdroszczę, bo oszczędza na biletach do kina. No i na czasie, który może poświęcić na studiowanie tych interesujących wydarzeń opisywanych w magazynach ;D Ale ja nie pisałem, że cenię aktorów pojawiających się na pierwszych stronach bulwarówek, bo sam zlewam większość z tych gwiazdeczek. Wydaje mi się po prostu, że sporo osób interesujacych się kinem dla zasady odrzuca komercję, Hollywood i wszystko co popularne, z miejsca zakładając, że to jest beznadziejne. Wiesz, obecnie w pewnych kręgach wręcz wypada być "alternatywnym" (cokolwiek to znaczy) i bardzo mnie to śmieszy. Dla wyjaśnienia, nie mam tu na myśli Ciebie, bo poza tym, że nie lubisz Pitta, nic o Tobie nie wiem No, i ja o tobie, poza tym, że sobie nie wyobrazam, że trzymasz w domu Panią domu. Pismo znaczy
Cytat: Jak pisałam wyżej - dla mnie aktor to przede wszystkim głos. Aktor bez głosu powinien przynajmniej być sprawny fizycznie - umieć jakieś uga-buga akrobatyczno-full combatowe, pilotować samolot, opanować jazdę na deskorolce czy obsługę paralotni. A mam wrażenie, że Pitt nie z tych. Może być w filmie Pitt, a może go nie być. Ja nie zauważyłabym, kiedy by zniknął z obsady, pewnie nawet wtedy gdyby wylazł ostentacyjnie przez monitor i przespacerował się w kierunku wyjścia przez mój pokój. No chyba, że by wykonał szpagat albo jakiś side-kick z pełnym obrotem. A gdyby wylazł Wesley? To by ZROBIŁ szpagat przy wychodzeniu i bym oniemiała z zachwytu, czy coś. Ale mu tego nie mów, bo się wzbije w pychę, albo zechce zrobić test ;D |
Cytat: Powiedzmy, że nie znoszę Pitta z niewyjaśnionych logicznie pobudek. Żaden lepszy argument nie przychodzi mi do głowy o tej porze. Ale faktem jest, że jako aktor nigdy nie robił na mnie wrażenia. Jego głos również. Głos jako taki to może nieszczególnie wpadający w ucho, ale właśnie w "Przekręcie" gadał po cygańsku niesamowicie.
Cytat: Właśnie miałam tak pomyśleć - bo niby jaki cel przyświeca temu, że tak go bronisz - ale sprytnie mi wytrąciłeś broń z ręki. To nie pomyślę. Cel jest taki, że po prostu go lubię i uważam za niezłego aktora.
Cytat: Ja nie wiem kogo się ceni. Aktor jest od grania, nie od wyglądania. No, chyba że rola wymaga konkretnego wyglądu. Jeśli ktoś ceni aktora ze względu na zdjęcie na okładkach pism kobiecych, to w zasadzie mu zazdroszczę, bo oszczędza na biletach do kina. No i na czasie, który może poświęcić na studiowanie tych interesujących wydarzeń opisywanych w magazynach ;D Ale ja nie pisałem, że cenię aktorów pojawiających się na pierwszych stronach bulwarówek, bo sam zlewam większość z tych gwiazdeczek. Wydaje mi się po prostu, że sporo osób interesujacych się kinem dla zasady odrzuca komercję, Hollywood i wszystko co popularne, z miejsca zakładając, że to jest beznadziejne. Wiesz, obecnie w pewnych kręgach wręcz wypada być "alternatywnym" (cokolwiek to znaczy) i bardzo mnie to śmieszy. Dla wyjaśnienia, nie mam tu na myśli Ciebie, bo poza tym, że nie lubisz Pitta, nic o Tobie nie wiem
Cytat: Jak pisałam wyżej - dla mnie aktor to przede wszystkim głos. Aktor bez głosu powinien przynajmniej być sprawny fizycznie - umieć jakieś uga-buga akrobatyczno-full combatowe, pilotować samolot, opanować jazdę na deskorolce czy obsługę paralotni. A mam wrażenie, że Pitt nie z tych. Może być w filmie Pitt, a może go nie być. Ja nie zauważyłabym, kiedy by zniknął z obsady, pewnie nawet wtedy gdyby wylazł ostentacyjnie przez monitor i przespacerował się w kierunku wyjścia przez mój pokój. No chyba, że by wykonał szpagat albo jakiś side-kick z pełnym obrotem. A gdyby wylazł Wesley? |
Cytat: W "Ringu" Pitt chyba nie grał . Haha, no tak - chodziło mi o Fight Club. Jakoś mi się to zmieszało, nie wiem czemu: ciągle mam przed oczyma rozmemłanego Nortona z telefonem w ręku - są tam jakieś telefony w ogóle? Jestem dziś wyjątkowo zamroczona. Nie wiem co robię i co pisze. I nie odpowiadam za swoje czyny ogólnie, dlatego zaraz kończę.
Cytat: Nie zgadzam się co do ograniczonych możliwości - w "Przekręcie" znakomicie zagrał Cygana: przykładowo w jednym momencie pęka ze śmiechu, by w ułamku sekundy wpaść w gniew (scena ze sprzedażą przyczepy). Do tego dochodzi przekonująca twarzowa ekspresja plus RE-WE-LA-CYJ-NY cygański akcent, dzięki czemu ta rola zapada w pamięć (chyba że sie ogląda w wersji z lektorem, to wtedy traci się całą frajdę). Powiedzmy, że nie znoszę Pitta z niewyjaśnionych logicznie pobudek. Żaden lepszy argument nie przychodzi mi do głowy o tej porze. Ale faktem jest, że jako aktor nigdy nie robił na mnie wrażenia. Jego głos również.
Cytat: I jeszcze dodam, że w tym filmie Pitt raczej nie grzeszy urodą (nie pomyśl tylko, że jestem homo ). Właśnie miałam tak pomyśleć - bo niby jaki cel przyświeca temu, że tak go bronisz - ale sprytnie mi wytrąciłeś broń z ręki. To nie pomyślę.
Cytat: I w ogóle czy to nie jest przypadkiem tak, że jakoś niżej ceni się aktorów młodych, pięknych i bogatych, którzy pojawiają się na okładkach kolorowych pism z powodu nowych romansów, skandali itdp.? Chyba coś w tym jest, ale moim zdaniem Pitt jest jednym z nielicznych wyjątków. Ja nie wiem kogo się ceni. Aktor jest od grania, nie od wyglądania. No, chyba że rola wymaga konkretnego wyglądu. Jeśli ktoś ceni aktora ze względu na zdjęcie na okładkach pism kobiecych, to w zasadzie mu zazdroszczę, bo oszczędza na biletach do kina. No i na czasie, który może poświęcić na studiowanie tych interesujących wydarzeń opisywanych w magazynach ;D
Jak pisałam wyżej - dla mnie aktor to przede wszystkim głos. Aktor bez głosu powinien przynajmniej być sprawny fizycznie - umieć jakieś uga-buga akrobatyczno-full combatowe, pilotować samolot, opanować jazdę na deskorolce czy obsługę paralotni. A mam wrażenie, że Pitt nie z tych. Może być w filmie Pitt, a może go nie być. Ja nie zauważyłabym, kiedy by zniknął z obsady, pewnie nawet wtedy gdyby wylazł ostentacyjnie przez monitor i przespacerował się w kierunku wyjścia przez mój pokój. No chyba, że by wykonał szpagat albo jakiś side-kick z pełnym obrotem. |
W "Ringu" Pitt chyba nie grał . Nie zgadzam się co do ograniczonych możliwości - w "Przekręcie" znakomicie zagrał Cygana: przykładowo w jednym momencie pęka ze śmiechu, by w ułamku sekundy wpaść w gniew (scena ze sprzedażą przyczepy). Do tego dochodzi przekonująca twarzowa ekspresja plus RE-WE-LA-CYJ-NY cygański akcent, dzięki czemu ta rola zapada w pamięć (chyba że sie ogląda w wersji z lektorem, to wtedy traci się całą frajdę). I jeszcze dodam, że w tym filmie Pitt raczej nie grzeszy urodą (nie pomyśl tylko, że jestem homo ). I w ogóle czy to nie jest przypadkiem tak, że jakoś niżej ceni się aktorów młodych, pięknych i bogatych, którzy pojawiają się na okładkach kolorowych pism z powodu nowych romansów, skandali itdp.? Chyba coś w tym jest, ale moim zdaniem Pitt jest jednym z nielicznych wyjątków. |
Cytat:
Jeden z bardziej zmarnowanych talentów, o czym świadczy choćby fakt, że aktorowi mało znanemu grającemu ogony powierza się główną rolę w filmie - najpierw Blade, a później wiele razy. Nie wiem, czy dobrze Cię zrozumiałem - jeśli nie, to daj znać Snipes przed Bladem wcale nie był mało znany i grał już duże (a nawet główne) role w dość znanych filmach. Pardon - miało być Człowiek demolka i czasy wczesnych lat 90-tych, kiedy zaczynał być popularny.
Cytat: O wiele zdolniejszy i wszechstronniejszy, niż choćby bożyszcza nastolatek: bezbarwny Orlando Bloom czy zmanierowany Brad Pitt. Na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. A żeby uznać, że się stacza, to trzeba nie mieć perspektywy. Poczekajmy i zobaczmy co zaserwuje w najnowszym "Gallowwalker" Co masz na myśli twierdząc, że Brad Pitt jest zmanierowany? Bo nie bardzo łapię kontekst. Przy okazji przedstawię moje stanowisko Wg mnie Pitt jest bardzo dobrym aktorem, co udowodnił chociażby w "12 małp", "Podziemnym kręgu" i "Przekręcie". Uważam też, że prezentuje dużo wyższy poziom niż Snipes, choć tego też lubię, z tym że ostatnio już trochę mniej. I może faktycznie się stacza? Ostatni film, w którym go widziałem to "Antidotum" - straszna kicha na temat której nie warto się rozpisywać.
Ja osobiście uważam Pitta za aktora jakich wielu - przeciętnego. Ale jest popularny, myślę że ze względu na urodę. Na pewno jest od Snipesa ładniejszy, ale z drugiej strony dużo mniej sprawy fizycznie - stąd pierwszy otrzymuje role w filmach, które przysparzają popularności, a drugi w drugoligowych (zazwyczaj) filmach akcji. Wyobrażasz sobie Wesley'a w roli Hamleta albo Romeo? No właśnie! A Brada Pitta sobie wyobrażasz - no, to masz odpowiedź
Nie lubię gry Pitta - ma dość ograniczone możliwości, co pokazał właśnie w 12 małpach, gdzie zresztą Bruce Willis całkowicie go przykrył osobowością, mimo że nie robił tylu min, co Pitt i nie szarpał się tak po filmowym planie. Podobna uwaga odnoście roli Pitta w "Seven", gdzie Pitt niknie w cieiu Morgana Freemana i Kevina Spacey'a. Natomiast o "Ringu" niewiele mogę powiedzieć, bo zasnęłam po 15 minutach oglądania. Jakoś mnie znudził. Możliwe, że jest świetny, tylko ja się nie znam Ja na pewno i tak zawsze wybiorę filmy, w których gra Wesley, bo nie znoszę ckliwych filmideł, w których zazwyczaj obsadza się mydłków w typie Brada Pitta. |
Zobacz wszystkie komentarze |
Odpowiedź |
|
| |
|