Zastanawialiście się kiedyś jak to jest obudzić się w zakopanej trumnie? Jak przytłaczające może być poczucie bezsilność i z jakim trudem przychodzi nam pogodzenie się z tragicznym losem? Odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania, w pewnym sensie dostarcza nam thriller „Pogrzebany”- film niebanalny i niezwykle interesujący.
Paul Conroy (Ryan Reynolds) pracował na kontrakcie w Iraku. Zostaje porwany przez grupę Irakijczyków podczas zorganizowanego przez nich ataku. Budzi się w zakopanej pod ziemią trumnie. Może być gdziekolwiek na liczącej setki kilometrów kwadratowych pustyni, a tlenu wystarczy mu zaledwie na 90 minut. Do dyspozycji ma jedynie zapalniczkę, telefon komórkowy i długopis. Czy pomoc nadejdzie na czas?
Niekwestionowaną zaletą produkcji jest doskonały, realistyczny scenariusz, pozbawiony pustych i patetycznych dialogów, ograniczonych tu do minimum. Kolejną mocną stroną obrazu jest rewelacyjnie nakreślona fabuła. Twórcy umiejętnie budują napięcie, które sięga zenitu w niesamowitej i zaskakującej scenie finałowej. Prawdziwą siłą dzieła Cortesa jest jego nieprzewidywalność, położenie bohatera zmienia się w zawrotnym tempie, dzięki czemu widz ogląda obraz z olbrzymią dozą zainteresowania. Nie można nie wspomnieć o aurze tajemniczości wokół bohatera, którą stopniowo Paul jednak rozwiewa. „Pogrzebany” to bardzo sprawnie zrealizowany, klasyczny dreszczowiec, który prostymi środkami przysparza nas o szybsze bicie serca.
Reżyser prezentuje nam kolejne fazy wewnętrznych przeżyć bohatera od złości i gniewu poprzez nadzieje do obezwładniającego uczucia bezsilności i przygotowania się do godnej śmierci. Cortes bez zbędnego moralizatorstwa prezentuje swój pogląd w sprawie porwań oraz wojny w Iraku i Afganistanie, nieśmiało twierdząc, że osoby znajdujące się w położeniu głównego bohatera są jedynie pionkami w grze z terrorystami i bandytami, mogącymi liczyć jedynie na puste obietnice ze strony swoich rządów. Twórca uświadamia nam, że niemal nikomu nie zależy na naszym losie, władze zrobią wiele by wyciszyć takie sprawy, a pracodawcy, nawet w tak tragicznej sytuacji w jakiej znalazł się Paul, zabiorą nam wszystko, uchylając się od jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Największym atutem produkcji jest niezwykle autentyczna i rzeczywista fabuła, nawiązująca do wydarzeń w krajach okupowanych przez koalicyjne wojska stabilizacyjne, lecz została przedstawiona z zupełnie innej, innowacyjnej i nieszablonowej perspektywy. Na ekranie widzimy szarego człowieka, który w żaden sposób nie aspiruje do roli bohatera, uciekając jakimś cudownym sposobem z pułapki niczym MacGyver, ani tym bardziej nie afirmuje patriotyzmu, umierając za kraj. Dla Paula, zwykłego kierowcy w Iraku, najważniejszy jest szczęśliwy powrót do ukochanej rodziny. Mimo to, z zapartym tchem oglądamy kolejne desperackie próby uniknięcia śmierci przez bohatera oraz niezwykle wiernie i obrazowo oddane przeżycia wewnętrzne Paula, jego psychiczne wzloty i upadki. Film jest dobrym studium psychologii człowieka czekającego na śmierć, widzimy z jakim trudem przychodzi mu pogodzenie się ze swoim losem, jak miotają nim sprzeczne rozwiązania, łącznie z próbą samobójczą.
Uwagę zwracają niesamowite zdjęcia, potęgujące uczucie beznadziei i klaustrofobii. Ujęcia Eduarda Grau wydają się być proste i banalne, lecz kto z nas spodziewałby się, że w tak interesujący sposób można przedstawić tło wydarzeń, jakim przecież jest wnętrze trumny. Film wyróżnia się na tle podobnych produkcji również dzięki niemal całkowitemu pozbawieniu go ścieżki dźwiękowej, cisza w czasie kluczowych scen oraz po napisach potęguje doznania podczas projekcji i służy pomocą w zapamiętaniu obrazu.
„Pogrzebany” to typowy popis jednego aktora, tym bardziej, że na ekranie widzimy jedynie Ryana Reynoldsa. Jego kreację można porównać do występu Willa Smitha w „Jestem legendą”, moim zdaniem sporo mu jednak do niego brakuje. Reynolds w doskonały sposób uzewnętrznia emocje bohatera miotanego sprzecznymi odczuciami, lękami oraz uczuciem bezsilności. Aktor stanowi o sile produkcji, doskonale sprawdzając się w scenach wymagających dużej dawki ekspresji. Gwiazdor, pomimo swojego dotychczasowego repertuaru, posiada spory, niewykorzystany potencjał dramatyczny, jednak analizując jego kolejne projekty, wydaje się, że na kolejną tak dobrą kreację, przyjdzie długo nam czekać.
„Pogrzebanego” warto docenić już za fantastyczny pomysł na film, prosty, innowacyjny, a przede wszystkich szalenie ciekawy. Przyznam, że obraz Cortesa wywarł na mnie spore wrażenie, pozostawiając po sobie sporo pytań. Nie mam jednak wątpliwości, co do tego, że to jedna z najbardziej niepokojących produkcji ostatnich miesięcy. Polecam!