Często zerkając na ekran telewizora słyszymy o osiągnięciach wybitnych sportowców, rosnącej popularności muzyków czy nagrodach dla naukowców. Niewielu z nas zastanawia się co aktualnie dzieje się z ludźmi, którzy mieli swoje pięć minut jakiś czas temu i teraz już nikt o nich nie mówi. Często jest tak, że cieszymy się z sukcesów naszych rodaków, a gdy „moda” na kibicowanie im przemija, nikt się nimi nie interesuje. Czy, aby dlatego, że stali się podobnie jak wielu z nas, szarymi ludźmi?
„Resurrecting the Champ” to opowieść o losach dwóch mężczyzn, którzy zmienili wzajemnie swoje życie. Erik, dziennikarz sportowy, któremu ostatnio nie wiedzie się w zawodzie, szuka tematu, który pozwoliłby mu się wybić i wyjść z cienia własnego ojca. Pewnego dnia ratuje z opresji bezdomnego, który okazuje się być niegdyś znanym i cenionym bokserem. Młody dziennikarz postanawia przedstawić czytelnikom losy pięściarskiego mistrza co przynosi mu uznanie, popularność w świecie mediów i pieniądze. Okazuje się jednak, że nie do końca na taki rozwój wydarzeń był przygotowany, a pochwały które go spotkały sprawiły, iż nagle spadająca na niego krytyka jest jeszcze bardziej bolesna.
Wielkie brawa dla twórców filmu za sam pomysł. Genialnie powiązane losy dwóch zupełnie różnych ludzi. Reporter od którego wiele się oczekuje, a w szczególności, że dorówna swojemu ojcu, spotyka na swojej drodze byłego mistrza, który kiedyś był znany i ceniony, a po latach sławy został zupełnie zapomniany. Wykorzystują siebie nawzajem, by odbudować wiarę we własne umiejętności i powrócić na drogę sukcesu. Szczególnie trafnie ujęto ten moment w scenie gdy schorowany i podstarzały bokser przeciwstawia się swojemu oprawcy, który regularnie każdego dnia nim poniewiera. Młody reporter Erik traci jednak zaufanie do Champa, ponieważ ten okłamał go co do swojej tożsamości. Z czasem uświadamiają sobie, iż oszukiwali siebie wierząc, że są kimś zupełnie innym. „Resurrecting the Champ” jest właściwie pozycją przepełnioną wieloma przesłaniami, które są świetnie ze sobą skomponowane.
Film prócz świetnego scenariusza na podstawie artykułów J.R. Moehringera ma doskonałą obsadę. Okazuje się, że Samuel L. Jackson im starszy, tym lepszy. Ciekawy jest ten piskliwy głos Champa w którego rolę właśnie wcielił się aktor znany między innymi z tytułowej roli Shafta, bądź Julesa Winnfielde’a w „Pulp Fiction”. Dodatkowym atutem jest oczywiście postać Erika, którego zagrał Josh Hartnett („Zabójczy numer”) oraz znana z popularnego serialu „Gotowe na wszystko” Teri Hatcher.
Doskonale zrealizowany dramat z trafnymi przesłaniami, doskonałą obsadą i do tego w dużej części traktujący o sporcie – czego chcieć więcej?