Pierwsza część „Spider-Mana” odniosła zasłużony kasowy sukces. Zwiastuny drugiej odsłony sugerowały, że powstanie obraz jeszcze lepszy i wizualnie bardziej efektowny. Kolejny raz okazało się jednak, jak bardzo trailery potrafią upiększyć filmową rzeczywistość…
Peter Parker wiedze zwyczajne, skromne życie. Po odtrąceniu Mary Jane jego jedynym przyjacielem jest Harry Osborn – syn Zielonego Goblina – którego firma przeprowadza właśnie test nowego wynalazku. Próba kończy się katastrofą, w wyniku której powstaje potężny Doktor Octopus. Parker ponownie musi przywdziać kostium Spider-Mana.
W porównaniu z pierwszą odsłoną cyklu jest znacznie gorzej. Największym zaskoczeniem, a zarazem rozczarowaniem, okazało się dla mnie przeniesienie środka ciężkości z czystej akcji na roztrząsanie życiowych dylematów Petera Parkera. Bohater ma bowiem wątpliwości, czy dalej powinien podążać obraną ścieżką, czy Spider-Man jest w ogóle jemu i ludzkości potrzebny. Wymuszone to i sztuczne, a chwilami ckliwe, kiczowate i patetyczne. Z ekranu wieje nudą, widz z utęsknieniem wyczekuje scen akcji z udziałem Człowieka Pająka i Doktora Octopusa. Tych jednak jest bardzo mało, a szkoda jest tym większa, ponieważ gdy już do nich dochodzi, stoją one na całkiem niezłym poziomie. Zresztą sam czarny charakter jest ciekawą postacią zasługującą na znacznie szerszy wątek niż ma to miejsce w filmie Sama Raimi. Niestety reżyser uznał, że osobiste problemy Parkera będą bardziej zajmujące i to na nich postanowił się skoncentrować. Moim zdaniem Raimi trafił kulą w płot, bowiem jakość pozostałych części składowych produkcji (zwłaszcza aspekty techniczne) jest porównywalna do tych z pierwszej odsłony serii. Wystarczyło zatem wykorzystać sprawdzone metody, by ponownie stworzyć przyzwoite rozrywkowe kino. A tak tej rozrywki jest tu bardzo mało, za to nudy w nadmiarze.
Dobra pierwsza część sagi Sama Raimi rozbudziła apetyt na udaną kontynuację. Niestety, „Spider-Man 2” przyniósł jedynie duże rozczarowanie, gdyż od kina komiksowego raczej nie oczekuje się aż takiej dawki egzystencjalnych rozważań. Od tego są przecież inne gatunki filmowe.