Od pewnego czasu występ Nicolasa Cage'a gwarantuje żenująco niski poziom kolejnych, filmowych produkcji. Wielu z jego wciąż malejącego grona fanów z sentymentem wspomina „Zostawić Las Vegas” czy „Twierdzę”, z nadzieją wyczekując powrotu do formy aktora. „Polowanie na czarownice” pomimo dość intrygującego początku, okazało się jednak kolejną porażką w karierze gwiazdora.
Po latach zaciętych walk dwaj wojownicy wracają do domu, gdzie zastają tylko zniszczenie, strach i głód. Starszyzna uznaje, że winę za czarną plagę, która ogarnęła miasto, ponosi młoda czarownica. Zapada decyzja, że jedyną szansą na przywrócenie ładu jest wykonanie starożytnego rytuału, który wyplewi przekleństwo z ich ziemi. Mężczyźni muszą eskortować wiedźmę do dalekiego klasztoru. W trakcie podróży zobaczą siły tak złe, że nawet diabeł nie mógłby ich powstrzymać. By ocalić nie tylko siebie, ale i ludzkość, rycerze muszą przejść przez coś gorszego niż sam środek piekła…
Ku zaskoczeniu, początkowo z zaciekawieniem oglądamy intrygujące etapy podróży bohaterów. Reżyser dość umiejętnie buduje napięcie i mroczny klimat, wprowadzając zimną, ciemną kolorystykę, potęgującą uczucie grozy. Jest to jednak przejściowy stan. Po chwili czar filmu Seny pryska. Czekają nas kolejne bzdurne dialogi, twórcy nieudolnie próbują nadać produkcji pewną głębie i drugie dno, potępić krucjaty i mroczne czasy kościoła, pełne chciwości, nienawiści i fanatyzmu. Jednakże jest to dość chaotyczny i niedopracowany motyw przewodni obrazu, który zamiast uczyć tolerancji i historii, pozostawia po sobie niesmak. Produkcji zdecydowanie brakuje subtelności i innowacyjnego pomysłu na film, nawiązuje do utartego eposu rycerskiego, który jak widać na przykładzie „Polowania na czarownice” jest już w kinie „wypalony”. Wraz z każdą mijającą minutą, obraz staje się coraz bardziej przewidywalny, każda ze scen nuży i irytuje, mroczny klimat przemija, uczucie grozy przechodzi w zażenowanie, napięcie sięga dna, a dzięki wprowadzeniu tandetnej i kiczowatej stylistyki fantasy, film przechodzi metamorfozę w kiepskie kino klasy B. Zabieg ten zdecydowanie obniża poziom produkcji, a motyw demona jest już kulminacją głupoty i niespójności. Produkcji brakuje pewnego powiewu świeżości, dlatego pozostawia po sobie jedynie zapach stęchlizny i rozkładających się zwłok.
W niekonsekwentny sposób przedstawiono główną bohaterkę obrazu, która początkowo jawi się jako tajemnicza, owiana mrokiem, wystraszona swą mocą młoda dziewczyna. Reżyser natomiast przeistacza ją w wysłannika piekieł, któremu brak pasji, zła i szaleństwa. Bohaterka w dość banalny i standardowy sposób próbuje zwieźć oraz manipulować rycerzami, robi to niestety w zbyt prosty i przewidywalny sposób i to dla każdego widza.
Po raz kolejny wiele do życzenia pozostawia występ Nicolasa Cage'a. Od aktora z tak wielkim potencjałem i olbrzymim dorobkiem wymaga się zdecydowanie więcej. Tymczasem Cage gra niezwykle przeciętnie i nijako, jest zbyt zrównoważony i stonowany, brak mu specyficznego magnetyzmu. Nic w tym jednak dziwnego, skoro w sieci można przeczytać dziesiątki artykułów dotyczących występów Cage'a, w których autorzy niemal zawsze dzielą jego umiejętności aktorskie na dwie grupy: aktor albo przechodzi obok roli, albo gra z pasją, a jego znakiem firmowym jest charakterystyczna furia, filmiki z nią są wyszydzanym przez wielu hitem na Youtubie. „Polowaniem na czarownice” aktor potwierdził po raz kolejny teorie, że produkcje z jego udziałem niezależnie od poziomu i scenariusza, zapamiętywane są jedynie jako „filmy z Cagem”.
„Polowanie na czarownice” pomimo pewnego potencjału i intrygującego początku okazały się miernym i ociekającym kiczem filmem klasy B. Mam nadzieję, iż słabe recenzje produkcji okażą się dla reżysera ważną lekcją, że twórcę, podobnie jak mężczyznę, poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Jeśli szukacie ciekawego obrazu na letni deszczowy wieczór, to trafiliście pod zły adres.