„W świetle dnia” to pierwszy pełnometrażowy film
węgierskiego reżysera Dénesa Nagya. W swoim dorobku artysta ma już filmy
dokumentalne oraz krótkometrażowe, które pojawiały się na słynnych festiwalach
filmowych takich jak choćby Festiwal Filmowy w Tampere. Swój debiut
pełnometrażowy postanowił poświęcić trudnej i przemilczanej historii współpracy
Węgrów z Sowietami podczas drugiej wojny światowej.
Węgierski reżyser Dénes Nagy znany dotąd z kręcenia filmów
dokumentalnych poświęconych swojemu krajowi, m.in. o węgierskim malarzu Imre
Bukta, czy produkcji krótkometrażowych poruszających tematykę ludzkiej psychiki,
tym razem postanowił zagłębić się w historię, która dotyczy także jego rodziny.
„W świetle dnia” to film, który zajmuje ciekawą pozycję we współczesnej
kinematografii węgierskiej. Choć pojawiła się już produkcja węgierska dotycząca
drugiej wojny światowej z dużym ładunkiem emocji, czyli „Syn Szawła”, to jednak
„W świetle dnia” ukazuje inny aspekt tego konfliktu. W filmie widzimy
węgierskich żołnierzy, którzy okupują ukraińską wioskę i zdaje się, że sami nie
rozumieją, dlaczego się tutaj znaleźli. Jak wyjaśniał reżyser w wywiadzie dla
The Skinny, historia węgierskich żołnierzy wspomagających oddziały Sowietów w
trakcie drugiej wojny światowej była tematem taboo przez wiele lat z racji
wchłonięcia kraju, tuż po wojnie, do bloku wschodniego zarządzanego przez
Związek Radziecki. Niemniej jednak, te doświadczenia stały się udziałem życia
wielu Węgrów, w tym dziadka reżysera, który pytany o odczucia związane z
rozkazami, zasłaniał się niepamięcią.
W 2014 roku na rynku ukazała się książka
słowacko-węgierskiego pisarza Pála Závady, która zainspirowała Nagy’ego do
nakręcenia filmu. „Természetes fény”, bo tak brzmi tytuł książki oraz
oryginalny tytuł filmu, to bogato ilustrowana autentycznymi fotografiami
historia ludności z regionu Békés w trakcie wojennej pożogi. Historia prawie
zapomniana. Dénes Nagy na jej kanwie stworzył postać Istvána Semetki,
żołnierza, który w ramach umowy między Węgrami a Sowietami przybywa do
ukraińskiej wioski, by wraz z innymi żołnierzami pilnować tam porządku i
zwalczać partyzantów. Jednakże, Semetka nie godzi się z nową rzeczywistością.
„W świetle dnia” to film, który stawia na komunikację
wizualną, a dużą rolę zamiast dialogów odgrywają w nim gesty i sceny. Wiele
kadrów przypomina dzieła malarskie z nurtu naturalizmu, przedstawiające
codzienność wioski i żołnierzy z całą jej brzydotą i umęczeniem. Takie
podejście do reżyserii jest ukłonem w stronę książki, która za pomocą wielu czarno-białych
fotografii oddziałuje na czytelnika i skłania go do refleksji. Podobnie w
„W świetle dnia” kadry skupiające się na twarzach aktorów i ich mimice czy na
gestach rąk, wysyłają sygnał widzowi dotyczący odczuć postaci. Dénes Nagy nie
wątpi w inteligencję widza, więc stara się jak najwięcej informacji przekazać w
obrazie zamiast mówić o danej sytuacji wprost. Pod tym względem, film
przypomina niektóre kameralne produkcje skandynawskie czy te z gatunku slow
cinema, które mogą niezbyt usatysfakcjonować widzów liczących na przedstawienie
wojny pełnej akcji i wybuchów. Dzieło Nagya w tym aspekcie sprawia wrażenie
dość minimalistycznego, gdzie nie treść czy ilość wystrzelonych naboi jest ważna
a ogólny wydźwięk sceny. Interesujący jest także tytuł filmu: „W świetle dnia”
lub oryginalny „Természetes fény”, który w dosłownym tłumaczeniu oznacza
naturalne światło. Naturalne światło to termin funkcjonujący w fotografii definiujący
oświetlanie planu m.in. światłem słonecznym. Reżyser pozwolił sobie na grę świateł,
by uwydatnić swój przekaz. W wywiadzie dla Cineuropa przyznał, że kadry są dość
ciemne, by w metaforyczny sposób oddać powagę. Tymczasem można uznać, że wręcz
przedstawiają sytuację jako odzwierciedlenie "jądra ciemności", w którym tkwią
zarówno mieszkańcy wiosek, jak i żołnierze. Nacisk na obraz nie oznacza jednak,
że w sferze dialogowej film nie ma nic do zaoferowania. Reżyser wyczuwa kiedy
należy zaznaczyć pewne kwestie dosadniej i używa do tego słów, które w
zestawieniu z danymi okolicznościami podkreślają dramatyczność danej sytuacji.
Dramatyzm w obrazie „W świetle dnia” jest wszechobecny, podobnie jak wrażenie
znajdowania się pomiędzy przysłowiowym młotem a kowadłem. W związku z tym, film
ma trudny charakter, pełen niepokoju i poczucia beznadziejności, co jest
słuszne przy naturalistycznym spojrzeniu na wojnę i okupację, choć sprawia, że
produkcja jest wymagająca dla widza, który może uznać, że film się dłuży i nie
ma jasno zarysowanej puenty.
Warto jednak zauważyć, że film mówi o rzeczach uniwersalnych,
gdyż piekło wojny, co podkreśla Nagy w wywiadzie dla Cineuropa, może rozegrać
się w każdej chwili, w dowolnym miejscu na świecie. „W świetle dnia” jest dramatem
wymagającym od widza cierpliwości i wrażliwości na przekaz wizualny, lecz daje
lekcję historii, która miała zostać zapomniana; tymczasem w dziele węgierskiego
reżysera wraca ze zdwojoną mocą w naturalistycznej oprawie, która mimo wszystko
porusza widza, a obrazy pozostają w pamięci.