Ponieważ filmy francuskie przyjmuję bezkrytycznie, to i tym razem będę łaskawa, choć film „Pożądanie” w pełni na to nie zasługuje. To co mnie zachwyca w kinie francuskim to tworzenie niepowtarzalnego klimatu i atmosfery. I tak klimat jest, ale pożądania brak.
Reżyserka Lisa Azuelos, która jest także autorką scenariusza (czego nie powinna więcej robić) stworzyła swego rodzaju fantazję na temat tego, co by było gdyby. Na początku przyznam się szczerze - z zawstydzeniem zasłaniałam oczy z powodu poziomu owego scenariusza, bo przypominało mi to trochę historię rodem z Harlequina. Oto główna bohaterka Elsa (Sophie Marceau), pisarka odnosząca spektakularne sukcesy, jej nowa powieść staje się bestsellerem, krytyka się rozpływa porównując ją do Freuda. Ach! I mężczyzna - Pierre (Francois Cluzet - „Nietykalni”), wzięty międzynarodowy prawnik prowadzący idealne życie rodem z reklamy płatków owsianych.
Niestety ja tak bardzo nie będę się rozpływać, ale bez wątpienia świetnie w tym filmie prezentuje się Sophie Marceau i kto jest jej wielbicielem, ten może mieć wiele z filmu przyjemności. Gra w filmie swego rodzaju królową życia, która czerpie z niego garściami. Elokwentna, energiczna, pogodna, zabawna, potrafi się dobrze zabawić, ogarnia dzieci, zawsze świetnie wygląda, ma 25- letniego kochanka i tylko jedną jedyną wadę, że nie może nigdy znaleźć kluczy. Co do Francois Cluzet, którego po „Nietykalnych” bardzo lubię, tutaj miał po prostu bardzo nijaką postać do odegrania.
Pomijając poziom scenariusza pod względem klimatu film bardzo dobrze się ogląda. Została wytworzona niezwykle ciepła i pozytywna atmosfera. Film jest sprawnie nakręcony i sprawnie zmontowany. Chociaż trudno mi tu mówić o przeżywaniu głębszych emocji. „Pożądanie” raczej ogląda się jak pełnometrażową reklamę na temat tego, dlaczego nie należy cudzołożyć. Wszystkie wydarzenia, które mogłyby się zdarzyć nie mają miejsca, bo dzieją się w wyobraźni bohaterów. Bohaterowie w pewien sposób uprzedzają co mogłoby się zdarzyć i dlatego nie podejmują ryzykownego działania. Pewnie, gdyby wszyscy się kierowali tą prostą zasadą sięgania do możliwości ludzkiej wyobraźni na świecie nie byłoby zdrad i rozwodów.
Film pod koniec zrobił się mniej żenujący, a więcej zabawny i nawet się do niego przekonałam. Kto zatem lubi kino francuskie i czasem pobujać w obłokach na film może się wybrać.