Nadzieja, tego przede wszystkim brakowało bohaterkom filmu Stanisława Różewicza, które w jej poszukiwaniu zgłosiły się do lekarza-hochsztaplera. Najważniejszym celem „Głosów…” nie jest pokazanie, jak działa proceder oszustwa i nabijania w butelkę, lecz zadanie i próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego ludzie uciekają się do takich środków. Pierwowzorem dla scenarzystów, Kornela Filipowicza i Tadeusza Różewicza, była na pewno historia oszusta działającego w Krakowie w latach pięćdziesiątych, który twierdził, że potrafi łączyć się z duszami zmarłych.
W obrazie Różewicza mamy dokładnie naszkicowane portrety psychologiczne trzech nieszczęśliwych kobiet, wszystkie znajdują się w dobrej sytuacji finansowej, więc stać je na kosztowne terapie. Bohaterkami są kolejno: Stanisława Edelman (Danuta Szaflarska) będąca w wieku balzakowskim, opuszczona przez narzeczonego telefonistka, która chce zatrzymać czas i skontaktować się ze swoim ukochanym; staruszka Anna (Tatiana Czechowska) - bogata wdowa, której największym i zarazem jedynym pragnieniem jest skontaktowanie się ze świętej pamięci mężem oraz młoda dziewczyna Urszula (debiutująca Marta Lipińska), która po przebytej Chorobie Heinego-Medina szuka nadziei w walce z paraliżem nóg. Jedyne, co można powiedzieć o grze tych aktorek, to tylko tyle, że stworzyły bardzo dobre kreacje, lecz nie wybitne, koniec. W tym momencie należy wspomnieć o dwóch wybitnych rolach w tym filmie. Mowa tutaj o Zenonie Aksamitowskim - oszuście, niedoszłym lekarzu, w którego wcielił się Kazimierz Rudzki. Wielką rolę, zarazem chyba życiową, zagrała Wanda Łuczycka, która wcieliła się w Wiktorię Habryk, wspólniczkę Aksamitowskiego, pełniącą rolę medium w kontakcie z duszami zmarłych. Za tę rolę otrzymała nagrodę na MFF w Mar Del Plata.
Obraz zachwycił mnie od strony wizualnej. Często reakcja aktora, umiejętne zbliżenie kamery, zastępuje nam słowa, często milczenie mówi więcej niż sto słów. W „Głosie z tamtego świata” nie ma telenowelowej paplaniny pojawiającej się dziś również w filmach. Twórca dał nam przykład, że bez słów można wiele.
Ważna jest tematyka tego przedsięwzięcia. Film może być przestrogą dla ludzi. Szczególnie dziś temat staje się aktualny. W Polsce od kilkunastu lat rozkwita interes przeróżnych szarlatanów, leczących podejrzanymi specyfikami za horrendalne pieniądze szukających nadziei pacjentów.
Patrząc na film „Głos z tamtego świata” można tylko westchnąć z nostalgią, że takich filmów już dziś się nie robi. A z pewnością nie w naszym kraju. Jedyne, co nam pozostaje, to nadzieja, że przyszłe pokolenia przyniosą nam twórców na miarę braci Różewiczów.