Nie tylko Władysław Pasikowski zatęsknił za polską kinematografią lat 90-tych, kiedy odnosił największy sukces. Również ekipa "Chłopaki nie płaczą" w składzie Olaf Lubaszenko, Michał Milowicz, Cezary Pazura i Mieczysław Zbrojewicz powracają z nową komedią kryminalną.
Scenarzyści (M. Milowicz, O. Lubaszenko, Kacper Anuszewski i Paweł Bilski) skupili się na dowcipnych dialogach, przez co scenki humorystyczne wpisują się w niewyszukaną fabułę o klasycznej podstawie komedii pomyłek. Ten punkt wyjścia akcji rozpoczyna rozgrywkę pomiędzy dwoma policjantami (w rolach głównych Milowicz i Przemysław Sadowski) i mafijnym bossem (Lubaszenko). Na trop całej sprawy wpadają funkcjonariusze CBŚ (Pazura i Artur Dziurman).
W rolach drugoplanowych tworzących wątki poboczne wystąpili Piotr Gąsowski i Izabela Miko oraz Elżbieta Romanowska, Bohdan Łazuka i Edward Lubaszenko. Montaż zdjęć wykonał Jan Kidawa-Błoński Jr, natomiast montażowi dźwięku nie trzeba zarzucać problemów ze zrozumieniem kwestii.
Gra aktorska to głównie powielanie utartych schematów wynikających z wielokrotnego kreowania zbliżonych postaci, co widać zwłaszcza w przypadku Piotra Gąsowskiego czy Krzysztofa Kiersznowskiego. Zbrojewicz i Dziurman nie mieli wielu okazji do wykazania się talentem poza wyrazistymi cechami charakterystycznymi dla ich bohaterów. Dla Sadowskiego i Romanowskiej to występy poniżej możliwości kreacji, podobnie jak Izabelli Miko w kolejnej polskiej produkcji. Lubaszenko jako Nerwowy odtwarza złość wydawaniem złowieszczych pomruków, które przypominają równie wybuchową postać z Angry birds, co jednak bardziej dodaje aktorowi uroku niż budzi strach - nie mniej, aktor w pełni zasługuje na wyrażone w napisach końcowych podziękowania współtwórców filmu - bez jego zaangażowania, produkcja stałaby na niższym poziomie.
Twórcy czerpią ze stereotypów, czyniąc z produkcji nostalgiczny obraz wyrażający tęsknotę za polskimi komediami, bazujących na dobrym scenariuszu z dialogami, które przedostają się do kultury jako bon-motty. Niestety, wykonanie przypomina debiut reżyserski Pazury. "Futro z misia" broni się jako zbiór gagów, zapewnia rozrywkę, jednak nie zasługuje na kanon klasyki kina.
DVD w obwolucie zawiera wybór scen, zwiastun i zapowiedzi innych realizacji filmowych. Film można obejrzeć z angielskimi napisami. Napisy końcowe zawierają posłowie do epilogu, które warto zobaczyć.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.