Temat filmu wydaje się ciekawy i trudny do pokazania, a także wymagający od twórców odwagi. Zachęcający do obejrzenia filmu jest także fakt, że reżyserka „Galerianek” Katarzyna Rosłaniec otrzymała nagrodę za najlepszy debiut na festiwalu w Gdyni w tym roku.
Poznajemy Alicję, nastolatkę, która przeprowadziła się do dużego miasta, nikogo nie zna, jest skromną dziewczyną z dość ubogiej, matriarchalnej rodziny. W łaski tytułowych „galerianek”, czyli dziewczyn, które, jak to ujęła jedna z nich, „za jeansy zrobią loda”, wkrada się dzięki temu, że uchroniła Milenę przed odpowiedzią na ocenę w szkole. Film jest historią „szarej myszki” z przestarzałą komórką, przeciętnymi ubraniami, która „dzięki” nowym koleżankom wyzbywa się idealizmu, traci wiarę w miłość, zauważa, że jej rodzina to fikcja, poznaje świat pełen agresji i seksu za pieniądze. Jednak czy wejdzie do tego świata, by mieć fajne jeansy, białe kozaki i wypasiony telefon?
Cały film ocieka banałem, powtarzane są wszelkie stereotypy na temat dzisiejszej młodzieży – piją, palą, ćpają itd. Język i zachowanie młodych bohaterów ściągnięte są z „Wojny polsko-ruskiej”, a jeśli chodzi o rodziców Alicji, to oczywiste skojarzenie z „Dniem świra” Marka Koterskiego, ciągłym niezadowoleniem z rzeczywistości. Widać to aż za bardzo, ale twórcy „Galerianek” przynajmniej wzorce mieli na wysokim poziomie. Największą wadą filmu jest jednak pocięta fabuła, kilkakrotnie nie wiadomo o co chodzi, gdyż wydarzenie, którego dotyczy kłótnia pomiędzy bohaterkami, jest nam nieznane. Mam wrażenie, że jest to spowodowane niewystarczającym budżetem i koniecznymi przez to cięciami. Podobała mi się w zasadzie tylko jedna scena, przedostatnia, gdy podczas kłótni Alicji z Mileną, tej pierwszej puszczają nerwy i dochodzi do walki w łazience. Scena przemocy jest bardzo dobrze, profesjonalnie zrealizowana, nie widać tu żadnej fuszerki czy udawania.
Mimo że „Galerianki” Katarzyny Rosłaniec są słabe i zamiast dramatu wyszła komedia, to wydaje mi się, że na polskim rynku pojawił się ktoś ciekawy i przede wszystkim odważny. Na „Galerianki” chodzą tłumy, obraz zarobi krocie i pomoże zebrać większe pieniądze na nowy, oby lepszy film.