Pracownicy miesiąca wracają. O kim mowa? O trójce muszkieterów, którzy postanowili pójść na wojnę za swoimi szefami i pokazać im, gdzie ich miejsce. Kto oglądał pierwszą część „Szefowie wrogowie” ten wie, jak skończyły się ich mistrzowskie zagrania w walce z pracodawcami. Komedia z Jasonem Batemanem, Charliem Day’em oraz Jasonem Sudeikisem okazała się na tyle chwytliwa, że po kilku latach od premiery pierwszej odsłony producenci zdecydowali się pokazać miłośnikom trójki zwariowanych bohaterów ich dalsze losy.
A te dalej nie wyglądają najciekawiej. Teoretycznie jest lepiej, niż było, bohaterowie wymyślili urządzenie, które ma ułatwić branie prysznica. Problem w tym, że nie mają inwestora. Do czasu aż na ich drodze pojawiają się Hansonowie. Syn i ojciec proponują Nickowi, Kurtowi i Dale’owi, że kupią od nich sto tysięcy prysznicowych wynalazków. Niestety, kiedy trójka protagonistów przychodzi do nich z gotowymi produktami, okazuje się, że cała umowa to był jeden wielki przekręt. Hansonowie nie mają zamiaru kupić od nich produktów, co oznacza bankructwo bohaterów. By do tego nie dopuścić, Nick, Kurt i Dale postanawiają porwać syna Hansona, Rexa, i zdobyć odpowiednią kwotę na spłacenie zadłużenia i uratowanie firmy.
Oczywiście, jak można się spodziewać, nic nie idzie po myśli protagonistów. W końcu mamy do czynienia z komedią sytuacyjną, gdzie jedno zawirowanie goni drugie. Mnóstwo nieoczekiwanych zwrotów akcji, zapętleń i humoru powoduje, że komedia wydaje się bardzo mało prawdopodobna, jednak gwarantuje widzowi godziwą rozrywkę.
Po takim filmie nie należy spodziewać się zbytniej głębi. Mamy trzech życiowych nieudaczników, bo niestety obeznania i rezolutności im oszczędzono, którzy na siłę próbują odmienić swoją doczesność, co, jak się okazuje na końcu, zmieni się w pewnego rodzaju fatum. Wprawdzie widz kibicuje trójce indywiduów, ale wie, że ich sprawa jest z góry przegrana, a przysłowie „z deszczu pod rynnę” doskonale oddaje ich drogę ku wymierzeniu sprawiedliwości.
Zwłaszcza że Rex, czyli ich ofiara, nieźle namiesza trójce przyjaciół w głowach. I tutaj warto wspomnieć co nieco o aktorach. Każdy miłośnik komedii wie, że trójca Jason Bateman, Charlie Day oraz Jason Sudeikis to komicy z wyższej półki, co jeszcze bardziej podkreślają scenki przy napisach końcowych. W tej części „Szefowie wrogowie” kolejny raz pokazali, że aktorstwo nie jest im obce, a rozśmieszanie mają we krwi. Do ekipy dołączył jednak Chris Pine, który wprawdzie pojawił się już w kilku komediach, jednak zazwyczaj były to filmy romantyczne, jak choćby „Pamiętnik księżniczki 2” czy „Całe szczęście”, gdzie liczył się przede wszystkim wygląd, nie talent. W „Szefowie wrogowie 2” aktor pokazuje swoje nowe oblicze. Gra rozpuszczonego, bogatego chłopaczka, który ma, delikatnie mówiąc, nierówno pod sufitem. Owszem, jego postać została mocno przerysowana, jednak to wszystko było dokładnie zaplanowanym procesem. Wprawdzie Pine’owi daleko do komicznego kunsztu wymienionej wyżej trójcy, jednak widać, że połknął komediowy bakcyl i gra nieprzewidywalnego bogacza wyszła mu całkiem przyzwoicie.
Gwiazdą filmu okazała się jednak… Katy Perry. A dokładniej jej piosenka „Roar”, która towarzyszyła bohaterom w trudach ich codzienności. Ścieżka dźwiękowa jest chwytliwa, pasuje do opowiadanej historii i, co również ma wpływ na odbiór dzieła, wywołuje u widza ataki śmiechu.
„Szefowie wrogowie 2” to lekka komedyjka idealna na smętne jesienne dni. Dobre aktorstwo, zabawne scenki i dialogi, do tego nietuzinkowa historia. Wprawdzie pierwsza część była nieco ciekawsza, zwłaszcza gdy spojrzymy na wszystko pod kątem tytułu, tak rzeczywiście szefowie okazali się wrogami, jednak w drugiej odsłonie, mimo odejścia od pierwotnego toru historii o okrutnych pracodawcach, nie można zarzucić nijakości. Komedia ma dostarczyć okazji do pośmiania się i ta misja zostaje spełniona.