Gdy Walt Disney udawał się na uroczystą premierę jego pierwszego pełnometrażowego filmu animowanego 21. grudnia 1937 roku z pewnością był bardzo zdenerwowany – produkcja „Królewny Śnieżki i siedmiu krasnoludków” trwała prawie cztery lata, pochłonęła niemal półtora miliona dolarów i doprowadziła studio założone przed dekadą na krawędź bankructwa. I chociaż ten szczególny wieczór z udziałem największych gwiazd Hollywood zwieńczony został owacją na stojąco, a nazwane przez dziennikarzy „szaleństwo Disneya” obróciło się w złoto, przynosząc wizjonerskiemu reżyserowi gigantyczne zyski oraz ogromne uznanie, a przy okazji determinując sposób opowiadania klasycznych baśni na lata, to droga do tego sukcesu nie była wcale łatwa. Ogień niepokoju podsycała nieprzychylna prasa, kpiąc z obłędu Waltera („Nikt nie zapłaci dziesiątaka, żeby zobaczyć film o krasnoludkach!”), a konkurencyjne studia nie szczędziły sarkastycznych komentarzy, nawet brat i żona próbowali odwieść twórcę od szaleńczego zamiaru. A jednak udało się – sukces artystyczny i powodzenie komercyjne „Królewny Śnieżki” otworzyły przed studiem drogę do realizacji kolejnych pełnometrażowych animacji, w tym „Fantazji”, która w 1942 roku otrzymała dwie statuetki Oscara za wybitny wkład w rozwój wykorzystania dźwięku w filmach oraz za unikatowe osiągnięcia twórców filmu w tworzeniu nowych form wizualizacji muzyki (trzeba dodać, że ówczesna technologia nie pozwalała jeszcze na osiągnięcie brzmienia przestrzennego muzyki w obecnej formie, więc prezentacja soundtracku w formie stereofonicznej była na tamte czasy niesamowitym osiągnięciem). W wielu publikacjach krytyki film jest do dziś określany mianem przełomu w animacji i niebywałego osiągnięcia fantazji wizualnej.
Kariera skromnego, lecz pracowitego i ambitnego chłopaka z Kansas City, który zrealizował swoje marzenia to klasyczne spełnienie amerykańskiego snu, które podsumowuje jego słynny cytat „Jeśli potrafić o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać”. Paweł Sitkiewicz, filmoznawca z Uniwersytetu Gdańskiego i autor książek „Miki i myszy: Walt Disney i film rysunkowy w powojennej Polsce”, „Polska szkoła animacji”, czy „ Małe wielkie kino” uważa, że Disney i jego koncern skolonizował dziecięcą wyobraźnię, kreując kanony plastyczne i estetyczne, które okazały się nieśmiertelne. Z drugiej strony stworzył tak potężną organizację, że możemy mówić o ‘disneizacji’ kultury popularnej. Amerykański wizjoner stworzył model kina familijnego, rozrywki dostępnej dla wszystkich i w każdym wieku, jednak przede wszystkim spełniał swoje marzenia nie zważając na opinie innych, czego możemy dowiedzieć się z biografii Boba Thomasa pt. „Potęga marzeń” – czy domyślelibyście się, że młody Walter został kiedyś zwolniony z gazety z powodu „braku wyobraźni i interesujących pomysłów”? Nic więc dziwnego, że w setną rocznicę powstania Disney Brothers Cartoon Studio, które wciągu wieku przeszło długą drogę od garażowego studia animacji do największego na świecie megakoncernu multimedialnego wytwórnia założona dokładnie 16. października 1923 roku wraca do swoich korzeni, które wykiełkowały z jednego tylko marzenia. Przez lata bohaterowie animacji Disneya od Dżepetta po Tianę wypowiadali swoje życzenia kierując je do gwiazdki na niebie, licząc, że kosmiczna moc na nie odpowie – w zeszłym roku nadarzyła się więc idealna okazja, by w DNA najnowszej produkcji zaszczepić motyw znany z klasycznych animacji i wrócić do źródła jego powstania.
Bohaterką „Życzenia” jest siedemnastoletnia Asha, która mieszka w malowniczym królestwie Rosas razem z mamą Sakiną, dziadkiem Sabino i kozim przyjacielem, Valentino. Wiele lat temu mocarstwo zostało założone przez króla Magnifico oraz jego żonę Amayę na jednej z wysp na Morzu Śródziemnym – jego władca studiował przez lata czary i magię, dzięki czemu posiadł niezwykłą zdolność spełniania życzeń swoich poddanych. Każdy mieszkaniec wraz z ukończeniem pełnoletniości przekazuje swoje życzenie królowi podczas specjalnej ceremonii, które następnie przechowywane jest w królewskim obserwatorium, czekając na swoją kolej – każdego miesiąca Magnifico wybiera jedną osobę, której marzenia stają się rzeczywistością. Nie wszyscy jednak będą mieli tyle szczęścia, by dostąpić tego zaszczytu – wśród nich jest Sabino, który od lat czeka na swoją kolej i wraz z upływającym czasem zaczyna tracić resztki nadziei. Asha po cichu liczy, że z okazji zbliżającej się setnej rocznicy urodzin jej dziadka uda się w końcu spełnić jego życzenie… Gdy dziewczyna zgłasza się na uczennicę w zamku, poznaje mroczną naturę zachłannego monarchy, który w rzeczywistości odbiera pragnienia mieszkańców licząc na ich dozgonne oddanie i całkowite posłuszeństwo. Od tej pory Asha staje się zaciekłym wrogiem króla, a uciekając do lasu wypowiada życzenie tak potężne, że odpowiada na nie kosmiczna siła – Gwiazdka o ogromnej mocy, która wleje w serce dziewczyny odwagę i nadzieję na odzyskanie wyśnionej przed laty prośby jej dziadka. Teraz młoda heroina będzie musiała stawić czoło złoczyńcy, by ocalić ukochaną społeczność i przywrócić ich marzenia, ale w tej misji nie będzie sama – u jej boku stanie grupka siedmiu wiernych przyjaciół, którzy udowodnią, że każde życzenie jest równie ważne i zasługuje na spełnienie.
Chociaż produkcja sześćdziesiątej drugiej w kolejności pełnometrażowej animacji WDAS ruszyła już w 2018 roku, to pierwsze informacje na temat „Życzenia” ujawniono dopiero na początku września 2022 roku podczas konwentu D23, który co dwa lata jednoczy fanów wytwórni Myszki Miki oferując wstępne spojrzenie na przyszłe projekty amerykańskiej wytwórni. Wtedy wówczas nie tylko ogłoszono angaż Ariany DeBose w roli Ashy i Alana Tudyka jako jej zwierzęcego przyjaciela Valentino, ale zaprezentowano również wstępne zdjęcie z animacji, natomiast amerykańska piosenkarka i zdobywczyni Oscara za rolę w musicalu „West Side Story” wykonała jedną z piosenek z filmu „This Wish” – wtedy jeszcze znaną pod roboczym tytułem „More For Us”. Pierwsze detale na temat fabuły i wizualne projekty zwiastowały powrót Disneya do ery „revival” z silnymi odniesieniami do „Zaplątanych” i „Księżniczki i żaby”, co potwierdził tylko angaż współtwórców hitowej „Krainy lodu” – za scenariusz „Wish” miała odpowiadać Jennifer Lee, natomiast reżyserski fotel mieli podzielić Chris Buck oraz Fawn Veerasunthorn. Fanom ręcznej animacji sporo emocji musiała dostarczyć wiadomość o obranym stylu – by uhonorować setną rocznicę powstania wytwórni, studio Disneya postanowiło wrócić do swych korzeni także w kwestii designu. I choć pierwotnie twórcy brali pod uwagę wyłącznie tradycyjną animację 2D, ostatecznie zrezygnowali z niej z powodu licznych technicznych ograniczeń, decydując się na mariaż jej klasycznej formy z techniką komputerową, wyraźnie inspirując się takimi zapierającymi wizualnie dziełami ze swojego katalogu, jak „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków”, czy „Śpiąca królewna”.
Stylizowanie filmów rysunkowych na ręczną animację, przypominającą czasami komiksową estetykę nie jest żadną nowością na wielkim ekranie, bowiem od kilku lat obserwujemy powrót tej formy – niedawny sequel „Kota w Butach”, a wcześniej „Pan Wilk i spółka. Bad Guys” wytwórni DreamWorks wykorzystywały podobny styl wizualny. Obie zresztą zostały zainspirowane techniką użytą w “Spider-Man Uniwersum” od Sony Pictures Animation (co ciekawe reżyser obrazu o Peterze Parkerze Bob Persichetti jeszcze w 2019 roku po niedawnym sukcesie miał pierwotnie odpowiadać za kontynuację „Kota w butach”). Nowa konwencja została ciepło przyjęta przez widzów i nie dziwi fakt, że i Disney w końcu po nią sięgnął. Od strony wizualnej film zachwyca – malownicze tła przypomniały mi prace uznanego malarza i lustratora Eyvinda Earle’a, do którego twórczości Disney nawiązał w przeszłości już przy okazji „Pocahontas”, czy wspomnianej wyżej „Krainy lodu”. Według słów kierowniczki produkcji Lisy Keane twórcom zależało na uzyskaniu efektu rysunku wykonanego akwarelami na płótnie, by uzyskać charakterystyczną teksturę ruchomych obrazów – i chociaż studio opanowało w przeszłości tę technikę w odniesieniu do teł, dopiero teraz udało się nadać podobny styl poszczególnym postaciom historii. Silne nawiązanie do „Śpiącej królewny” to także wybór proporcji obrazu 2.55:1, który sprawia wrażenie, jakby poruszał się wraz z bohaterami, nadając tłom więcej głębi i przestrzeni, a przy okazji ciekawie gospodarując szeroki kadr – szczególnie zauważalne jest to w energicznych, musicalowych sekwencjach, które charakteryzują się dynamicznym montażem, zarówno rozgrywającymi się w lesie, jak i podczas oprowadzania przez Ashę gości po wielokulturowym królestwie Rosas.
Piosenki stworzyła Julia Michaels, amerykańska piosenkarka i autorka tekstów, która ma już na swoim koncie m.in. pięć nominacji do nagrody Grammy, czy liczne nominacje do MTV Video Music Awards, Billboard Music Awars, czy American Music Awards. W główną rolę Ashy cieliła się Ariana DeBose, której ekspresyjność i temperament zainspirowały filmowców do tego stopnia, że postanowili „zapożyczyć” wszelkie gesty, mimikę twarzy, a nawet fizyczne cechy aktorki, jak kształt oczu, czy ust do wykreowania rysunkowej postaci i jej ekranowej osobowości. Jeśli ktoś z Was jeszcze nie zna nagrodzonej Oscarem za rolę w „West Side Story” ciemnoskórej aktorki, powinien jak najszybciej odrobić lekcję zaczynając od soundtracków do netflixowego „Balu” i musicalu Stevena Spielberga. Jej popisowy numer jest jasnym nawiązaniem do utworu typu „I Want”, popularnego w teatrze muzycznym rodzaju piosenki, w której protagonistka wyśpiewuje swoją tęsknotę za czymś. Jednocześnie jest to hołd dla muzycznego dziedzictwa wytwórni i jego wielkich poprzedników, takich jak „Part of That World”, „Belle (Reprise)”, czy „Let It Go”, z którymi od dekad kojarzymy animowane musicale Disneya – idąc tym tropem oczywiste jest zatem, że na albumie znajdziemy też repryzę „This Wish”, utrzymaną w motywującym i podnoszącym na duchu tonie o znacznie dłuższym czasie trwania, niż standardowa minuta. Michaels stworzyła „This Wish” w 2020 roku, jeszcze zanim oficjalnie powstał pełny scenariusz filmu, a jej wersja demo poruszyła Jennifer Lee do łez – według scenarzystki piosenka pomogła stworzyć fundament animacji i pozwoliła ustalić zakończenie całej historii.
Julia Michaels skomponowała siedem oryginalnych utworów, a soundtrack otwiera „Welcome to Rosas”, czyli muzyczne intro, w którym Asha oprowadza turystów po malowniczym miasteczku i przybliża postać króla Magnifico. Jako, że „Wish” ma na każdym kroku nawiązywać do przeszłych historii i wypracowanych przez lata charakterystycznych schematów z wytwórni Myszki Miki, także to wprowadzenie jest jasnym ukłonem w stronę wielkich, otwierających filmy rozśpiewanych sekwencji, w których uczestniczą nierzadko wszyscy mieszkańcy – na pewno na myśl od razy przyjdą Wam „Belle” z „Pięknej i Bestii” oraz „The Family Madrigal” z „Naszego magicznego Encanto”, które już w pierwszych minutach wyjaśniają pewne aspekty fabuły i przedstawiają jej kluczowych bohaterów. Najwięcej siły mają jednak utwory wykonywane przez całą obsadę – jednym z nich jest „I’m A Star”, który według słów producenta animacji Juana Pablo Reyes został zainspirowany kultowymi piosenkami „Be Our Guest”, czy „Under The Sea” i ma w sobie zaszczepione disnejowskie DNA; w piosence uczestniczy aż dwudziestoośmiu wokalistów i jest to absolutny rekord w tej kwestii. „Knowing What I Know Now” to z kolei wykonywany przez Ashę i jej siedmiu przyjaciół (zainspirowanych postaciami krasnoludków) hymn w klimacie „Savages” z „Pocahontas” mobilizujący i zagrzewający bohaterów do walki, w którym każdy z drugoplanowych bohaterów wyśpiewuje swój wers, wliczając w to królową Amayę. Na napisach końcowych usłyszymy samą Julię Michaels w utworze „A Wish Worth Making”, który nieoczekiwanie okazuje się delikatną balladą, a jej tekst świetnie podsumowuje nie tylko najnowszą animację WDAS, ale i jej trwające sto lat filmowe dziedzictwo.
Podążając śladami klasycznych piosenek złoczyńców otrzymujemy po raz pierwszy od czasów „Słuchaj się mnie” Gertrudy z „Zaplątanych” utwór solo w wykonaniu Czarnego Charakteru pt. „This Is The Thanks I Get?!” w interpretacji Chrisa Pine’a, który w oryginalnej wersji językowej wcielił się w rolę nikczemnego króla Magnifico. Jennifer Lee, scenarzystka, producentka wykonawcza i dyrektor kreatywna Walt Disney Animation Studios, tak komentuje postać króla: –„Jest charyzmatyczny, jest przystojny – i zdaje sobie z tego sprawę – myślę jednak, że naprawdę wierzy, że ich życzenia są najbezpieczniejsze w jego rękach. Kiedy więc Asha obnaża błąd w swojej filozofii, czuje się niedoceniony i zagrożony”. Reżyser Chris Buck („Kraina lodu”) świetnie wspomina pracę nad piosenką króla: – „Jest królem i ma wrażenie, że nikt go nie szanuje. Minęło trochę czasu, odkąd mieliśmy dobrą piosenkę o złoczyńcy, więc Julia i Ben poszli na całość”. Jak zauważa współreżyserka Fawn Veerasunthorn, „This Is The Thanks I Get?!” to dobry przykład mocy piosenki, która kształtuje charakter postaci” – „Dostarczyliśmy wstępną wersję scenariusza [Julii i Benowi], a oni wrócili do nas z piosenką. Zainspirowali nas. W przypadku „This Is The Thanks I Get?” wiedzieliśmy, że chcemy, aby Magnifico był urokliwy i oczywiście nikczemny. Jest też zabawny! W piosence opowiada dowcipy – jest narcyzem. Wszystko to jest jednak żartobliwe, a jego wciąż da się lubić, co jest ważne u bajkowych złoczyńców”. Można zatem przekornie stwierdzić, że „Życzenie” prezentuje nam pierwszego złoczyńcę spod „jasnej” gwiazdy, którego zdecydowanie łagodniejsze oblicze ukazuje duet z Ashą pt. „At All Costs” – Michaels chciała stworzyć romantyczny utwór, który sprawdziłby się jako oprawa ślubów, jednak fabuła animacji nie posiadała wątku miłosnego. To właśnie z tej idei narodził się pomysł piosenki, w której zarówno pozytywna bohaterka, jak i jej (nieujawniony jeszcze) ekranowy antagonista uświadamiają nam w musicalowej konwencji co oznacza fakt trzymania w swoich dłoniach czyichś życzeń i najskrytszych marzeń.
WYDANIE DVD
Obraz na dysku DVD zapisano w formacie szerokoekranowym 2.55:1, a jego proporcje oddają hołd takim produkcjom z lat 50. ubiegłego wieku jak „Zakochany kundel”, czy „Śpiąca królewna” – to z tej drugiej „Życzenie” czerpie garściami najwięcej, nie dziwi więc wybór panoramicznego aspektu obrazu. Kadry są starannie zagospodarowane i ciekawie wypełnione, nadając im efekt przestrzenności, a kolory cieszą oko nie tylko w sekwencjach plenerowych, ale i nocnych, gdy trzeba operować ciemniejszymi odcieniami niebieskiego i fioletu. Animacjom tworzonym tradycyjną techniką często zarzucano w przeszłości brak szczegółowości, jednak „Wish” obfituje w widoczne detale garderoby, leśnej flory, czy nawet śródziemnomorskiej architektury, które z łatwością dostrzeżemy nieuzbrojonym okiem. Na szczególną uwagę zasługuje użycie złowrogiej, niemal neonowej zieleni, która od lat jest utożsamiana z antybohaterami Disneya. Zarówno oryginalna ścieżka dźwiękowa jak i polski dubbing zapisano w formacie Dolby Digital 5.1. Obie wersje charakteryzują się czystymi i wyraźnymi dialogami, a największe wrażenie na odbiorcy (jak to w musicalach) robią sceny z wykorzystaniem piosenek, które przyjemnie angażują wszystkie kanały i pozwalają wychwycić poszczególne instrumenty. W polskiej wersji dźwiękowej usłyszymy m.in. debiutującą w kinowym dubbingu Urszulę Rossowską (Asha), Arkadiusz Jakubik (Valentino), Włodzimierz Press (Sabino), a w rolach królewskiej pary wystąpili Grzegorz Małecki (Magnifico) i Anna Dereszowska (Amaya). Wzorem poprzednich wydań animacji Disneya na DVD, na dysku nie umieszczono żadnych materiałów dodatkowych.
Patrząc wstecz na trwającą już sto lat spuściznę Walt Disney Animation Studios, która zaczynała od niewielkiego garażu wujka Roberta przy Kingswell Street w Los Angeles i długą, nierzadko wyboistą drogę jaką przyszło przebyć wytwórni w ciągu całego wieku, mamy wrażenie, że Disney odnalazł kamień filozoficzny kina familijnego, zamieniając nie tylko najprostsze emocje w grube pliki banknotów, ale i redefiniując postrzeganie filmu rysunkowego jako niegdyś podrzędnej formy X muzy. Już rok po śmierci Disneya w 1967 roku polska krytyczka filmowa Natalia Pacanowska-Haltrecht zauważyła, że „nie można już w tej chwili pomyśleć o filmie animowanym, nie myśląc jednocześnie o Disneyu”, a nazwisko filmowca-wizjonera stało się wkrótce marką, która zrewolucjonizowała przemysł rozrywkowy dzięki nieustannemu technicznemu rozwojowi, często wyznaczając nowe trendy i znajdując naśladowców na całym świecie, w tym w Polsce (wystarczy wspomnieć tu niedocenionego artystę samouka i pioniera polskiej animacji Włodzimierza Kowańko, nazywanego często „polskim Disneyem”). Najnowsza produkcja WDAS „Życzenie” to nie tylko hołd złożony sztuce ręcznej animacji i każdej osobie zaangażowanej w twórczy proces powstawania filmów rysunkowych, które dla wielu fanów stały się źródłem inspiracji i skarbnicą wspomnień z przeszłości – to także ważna lekcja dla nas, by nie uzależniać naszego szczęścia od innych, a brać sprawy we własne ręce. I chociaż pierwsze produkcje Disneya sugerowały zgoła odmienne przesłanie, a ich bohaterowie zwykli zawierzać swoje życzenia gwiazdom na niebie, dziś jako dorośli wiemy, że na wielki sukces musimy zapracować sami – tak też było w przypadku założyciela firmy Walta Disneya, który wierzył, że w każdym człowieku drzemie uśpiony potencjał. W jednej z piosenek „Jestem z gwiazd” bohaterowie sugerują, że każdy z nas pochodzi z tej samej materii i nie ma w tym nic odkrywczego – azot w naszym DNA, wapń w zębach, czy żelazo we krwi: to wszystko pochodzi z gwiezdnego surowca. Jednak w kontekście słów „wujka Walta” uświadamiamy sobie coś jeszcze: skoro każdy z nas jest gwiazdą, a gwiazdy mogą spełniać życzenia, to tak naprawdę każdy z nas jest kowalem własnego losu i odpowiada za własne szczęście. Dobrze, że przyszłe pokolenia mogą odrobić tę lekcję znacznie wcześniej.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na DVD.