logowanie   |   rejestracja
 
Rogue One: A Star Wars Story (2016)
Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie
Rogue One: A Star Wars Story (2016)
Reżyseria: Gareth Edwards
Scenariusz: John Knoll, George Lucas
 
Obsada: Felicity Jones ... Jyn Erso
Mads Mikkelsen ... Galen Erso
Alan Tudyk ... K-2SO
Donnie Yen ... Chirrut
Ben Mendelsohn ... Orson Krennic
 
Premiera: 2016-12-15 (Polska), 2016-12-14 (Świat)
   
Filmometr:
Odradzam 50% Polecam
Ocena filmu:
oczekuje na 5 głosów
Twoja ocena:
 
Recenzja:
 
Z gwiezdnowojennym pozdrowieniem

Powrót „Gwiezdnych Wojen” okazał się jednym z największych wydarzeń zeszłego roku. „Przebudzenie Mocy” rozbiło bank, generując gigantyczne przychody i na nowo przywracając marce estymę, nadwątloną przecież po średnim przyjęciu części I -III. Kierownictwo Disneya postanowiło więc pójść za ciosem I rozpocząć nową „tradycję” wydawania jednej produkcji pod szyldem Star Wars rocznie. Pola do popisu jest sporo, wszak nowi właściciele „wyczyścili” przepełnione uniwersum z wydarzeń, które nie były przedstawiane w filmach i serialu „Wojny klonów”.

Nowy początek to dobra okazja, żeby nadać filmowym Gwiezdnym Wojnom trochę różnorodności. Na dobrą sprawę „Przebudzenie Mocy” było powieleniem schematów znanych z poprzednich części, brakowało tam czegoś odkrywczego – ot, ukłon w stronę fanów i najbezpieczniejsza możliwa strategia. Tymczasem „Rogue One” miał w zamierzeniu być zupełnie inny, reżyser Gareth Edwards zapowiadał, że celuje raczej w film wojenny niż przygodowy. 

Akcja „Łotra Jeden” rozgrywa się tuż przed wydarzeniami znanymi z „Nowej Nadziei”. Żeby za jakiś czas Luke Skywalker mógł zniszczyć Gwiazdę Śmierci, Rebelia musi najpierw zdobyć plany superbroni i odkryć jej słaby punkt. Kluczem do kradzieży danych jest grana przez Felicity Jones (znana m.in. z „Teorii wszystkiego”) Jyn Erso, córka głównego konstruktora. W misji dołączają do niej żołnierz Cassian Andor (Diego Luna), ironiczny robot K-2SO (Alan Tudyk), ciężko opancerzony Baze Malbus (Wen Jiang) I niewidomy, ale zaskakująco przydatny w boju Chirrut Îmwe (Donnie Yen). 

Postacie niestety zostały tylko zarysowane, ale nawet gdyby trochę je rozwinąć, to i tak prawdopodobnie byłyby schematyczne – wszystkie są oparte na znanym od lat wzorcu. Mamy więc twardych wojskowych, którzy nie znają innego życia niż frontowe, filozofującego mistyka, odważną, ale wrażliwą bohaterkę poszukującą ojca i tak dalej. Fabuła została jednak poprowadzona w taki sposób, że niespecjalnie to przeszkadza. Udało się nawet wprowadzić humorystyczną postać, która nie denerwuje widza wymuszonym komizmem.

„Łotr Jeden” zdecydowanie kładzie nacisk na pokazanie frontowych realiów wojennych. Zawsze brakowało mi tego w poprzednich filmach – jak sama nazwa wskazuje, galaktyka znajduje się w stanie konfliktu zbrojnego. Naprzeciwko armii Imperium staje de facto partyzantka – obok brawurowych wyczynów potężnych rycerzy Jedi, rebelianci muszą też walczyć o zaopatrzenie, czasem uciekać przed wielokrotnie silniejszym wrogiem, a przede wszystkim radzić sobie z wewnętrznymi konfliktami, bo Rebelia nie jest przecież jednorodna – film pokazuje te przyziemne I jednocześnie chyba najważniejsze elementy długotrwałej wojny. Czy Wyższe Dobro jest warte oddania najlepszych lat życia? Czy powstańcza wizja galaktyki faktycznie różni się od imperialnej? Również Imperium, choć nieporównywalnie potężniejsze, ma swoje problemy – ciągła walka o władzę nie pozostaje bez wpływu na postępy kampanii. Nie ma co oczywiście doszukiwać się głębszego spojrzenia, to wciąż popcornowy blockbuster, ale przedstawiona historia trafiła do mnie lepiej niż „Przebudzenie Mocy” – właśnie dlatego, że przy całej poprawce na fantastyczne realia „Łotr Jeden” jest bliższy rzeczywistości.

Hołdu dla całej gwiezdnowojennej franczyzy nie mogło jednak zabraknąć – niektóre sceny są niemal żywcem wyjęte z klasycznych odsłon, a tu i ówdzie przewija się majestatyczny Darth Vader (sceny z jego udziałem są świetnie zrobione, ale jest ich na tyle mało, że pozostaje zdrowy niedosyt). Zdecydowano się nawet na dość kontrowersyjny krok, jakim jest cyfrowe odtworzenie nieżyjącego aktora Petera Cushinga, odtwórcy roli generała Tarkina w starej trylogii. Generowany komputerowo Tarkin, co prawda delikatnie wyróżnia się wizualnie od innych postaci (technologia nie jest jeszcze doskonała), ale to raczej delikatne czepialstwo z mojej strony. Epizodycznie występuje też w Łotrze księżniczka Leia Organa, również sztucznie „odrestaurowana” – twarz młodej Carrie Fisher nałożono na inną aktorkę. Cyfrowe powstanie z martwych (Cushing) I wieczna młodość (Fisher) można różnie oceniać, moim zdaniem to dobry krok, który dodaje spójności całemu uniwersum.

Nie jest to film doskonały, w motywacje bohaterów czasem trudno uwierzyć, oni sami są trochę zbyt typowi, ale eksperyment naprawdę się udał. „Łotr Jeden” wprowadza sporo świeżości do „Gwiezdnych Wojen”, czasem gra na sentymentalnej nutce, ale robi to mniej łopatologicznie niż „Przebudzenie Mocy”. 
autor:
Adam Kubaszewski
ocena autora:
dodano:
2016-12-21
Dodatkowe informacje:
 
O filmie
Pełna obsada i ekipa
Wiadomości [8]
Recenzje
  redakcyjne [1]  
  internautów [0]  
dodaj recenzję
 
Plakaty [2]
Zdjęcia [2]
Video [3]
 
DVD
 
dodaj do ulubionych
 
Redakcja strony
  Arkadiusz Chorób
  Radosław Sztaba
  admin
  Marta Suchocka
dodaj/edytuj treść
ostatnia modyfikacja: 2017-01-05
[odsłon: 13253]
Zauważyłeś błędy na stronie?
Napisz do redakcji.
 

Kinomania.org
 

kontakt   |   redakcja   |   reklama   |   regulamin   |   polityka prywatności

Copyright © 2007 - 2012 Filmosfera