Na samym wstępie pragnę zaznaczyć, że od dawna żaden film nie zrobił na mnie tak pozytywnego wrażenia i nie skłonił do odrobiny refleksji, jak „Telefon” w reżyserii Joela Schumachera. Początkowo byłem do niego lekko sceptycznie nastawiony, ot kolejna typowa produkcja „made in USA” – myślałem. Jednak już po kilku pierwszych minutach projekcji zorientowałem się, że byłem w błędzie i z zapartym tchem obserwowałem poczynania głównego bohatera Stu Sheparda (świetny Colin Farrell), momentami zastanawiając się, czy sam nie jestem w jakimś stopniu podobny do niego...
Stu jest specem od reklamy, a karierę w branży stara się zrobić za pomocą sieci kłamstw. Nie ma żadnych skrupułów przed oszukiwaniem wszystkich wokół, nawet żony (Radha Mitchell). Codziennie bowiem dzwoni z tej samej budki telefonicznej do Pam (Katie Holmes) obiecując jej wypromowanie (dziewczyna jest początkującą aktorką), jednak jego głównym celem jest zaciągnięcie jej do łóżka. Właśnie w owej budce rozegra się większa cześć filmu.
Wszystko zaczyna bardzo niewinnie, Stu po rozmowie z Pam słyszy telefon i go najzwyczajniej w świecie odbiera. Okazuje się, że po drugiej stronie linii znajduje się wyrafinowany, inteligentny i przewidujący snajper-psychopata (Kiefer Sutherland), który chce doprowadzić do publicznego wyznania grzechów przez zakłamanego yuppie. Stu znajduje się w zasadzie w sytuacji bez wyjścia – odłożenie słuchawki oznacza natychmiastową śmierć.
Ciekawym zabiegiem twórców „Telefonu” jest fakt, iż przez prawie cały film przestępcę jedynie słyszymy i już po samym głosie możemy się przekonać, iż jest to osoba bezwzględna i zdeterminowana (nastrój ten znakomicie udało się oddać Sutherlandowi). Snajper precyzyjnie wybiera swoje ofiary spośród jednostek „zepsutych przez pieniądz”. Można powiedzieć, że prowadzi swego rodzaju krucjatę, mającą na celu zmianę postępowania danej osoby lub jej eliminację ze społeczeństwa. Dążąc do celu nie liczy się z niczym - ani z osobami postronnymi ani ze śmiercią.
„Telefon” odniósł duży sukces, zarabiając na świecie blisko $100 mln (przy stosunkowo niewielkim nakładzie kosztów produkcji). Świetnym pomysłem okazało się ograniczenie miejsca akcji do absolutnego minimum. Początkowo można było mieć co do tego wątpliwości - jak to, film sensacyjny rozgrywający się w budce telefonicznej? Przecież to musi wiać nudą! Nic bardziej mylnego! Wydarzenia przedstawione na ekranie wciągają widza z olbrzymią siłą i sprawiają, że nie sposób oderwać wzroku. Kamera bardzo często skierowana jest na Farrella, a my możemy podziwiać jego świetne, przekonujące aktorstwo, wyrażone głównie w mimice twarzy. Wielkie brawa!!!
Film silnie działa na widza moim zdaniem także dlatego, iż każdy z nas ma na sumieniu jakieś grzeszki i podczas projekcji zastanawiamy się, czy oby i my w swoim postępowaniu nie zatraciliśmy się tak, jak główny bohater.... W kulminacyjnym momencie ulega on diametralnej przemianie i na oczach milionów dokonuje swoistej spowiedzi. Jak sam mówi, robi to dla siebie, aby pozbyć się ciężaru obarczającego jego sumienie. Znakomicie to pokazuje, jak krytyczna sytuacja potrafi zmienić człowieka. Tylko czy na stałe? Oraz czy publiczne "oczyszczenie się" wystarczy, by bezpiecznie opuścić budkę...? O tym przekonajcie się sami.
Podsumowując, film jest jak najbardziej godny polecenia zarówno tym, którzy nacisk kładą na trzymającą w napięciu akcję, jak i tym, którzy szukają jakiegoś przesłania. Obydwie te rzeczy tutaj znajdziemy. A jakie to przesłanie? Otóż być może sami powinniśmy zastanowić się, co można zmienić w naszym postępowaniu, by następnym razem gdy zadzwoni telefon, bez obaw odebrać połączenie...