„Kac Vegas” to jedna z najlepszych komedii ostatnich lat. Na kanwie jej popularności powstał film „Druhny”, który nie zyskał sobie mojej sympatii, choć zasłużył na bliższe zapoznanie się tym obrazem. Ostatnio na ekrany polskich kin wszedł nowy film ukazujący odwieczny problem ostatniej nocy wolności. „Wieczór panieński”, bo o tej produkcji mowa, to obraz, który… zmienił moje zdanie o przedślubnych imprezach.
Becky, najmniej popularna dziewczyna w liceum, wychodzi za mąż. Kiedy jej trzy „przyjaciółki” (dokładniej to pseudoprzyjaciółki) dowiadują się o tym, postanawiają zorganizować pannie młodej niezapomniany wieczór panieński. Sprowadzają striptizera, załatwiają trochę umilaczy czasu oraz… niszczą suknię ślubną. Oczywiście przez przypadek – podczas chwili naśmiewania się z panny młodej. Jak wiadomo, ślub bez sukni to nie ślub, dlatego Regan, Katie i Gena (przyjaciółki Becky) muszą za wszelką cenę naprawić zniszczoną rzecz i to tak, żeby panna młoda się o tym nie dowiedziała. Mają na to tylko kilka godzin… Czy im się to uda?
„Wieczór panieński” miał być lekką komedyjką o ratowaniu ślubu. Jednak na śmianiu się nie skończyło. Ten film to bardzo dobre studium ludzkiej psychiki. Pokazanie obrazu zmian, jakie zachodzą w życiu trzech najpopularniejszych dziewczyn w szkole oraz tej najmniej lubianej, uderza i daje do myślenia. Życie idealnej Regan wcale nie jest usłane różami, Katie ma problemy z życiem, a Gena nie potrafi zapomnieć o przeszłości. Śmiech i cała afera wokół sukni ślubnej to tylko pretekst do pokazania, że życie nikogo nie rozpieszcza.
Gra aktorska zasługuje na pochwałę. Rewelacyjny James Marsden, nie mniej dobre Isla Fisher oraz Lizzy Caplan. Najmniej spodobała mi się kreacja Kristen Dunst. Ani ona, ani postać, w którą się wcieliła, nie przemówiły do mnie. Nie potrafiłam jej współczuć, była mi kompletnie obojętna. Płaska gra i równie płaska bohaterka – za dużo sztuczności i nijakości.
Na uwagę zasługują niektóre ciekawe gagi słowne i sytuacyjne. Wprawdzie nie staną się one kultowe, jednak ważne jest to, że widz jest w stanie się pośmiać. Oczywiście mogłoby być trochę lepiej – więcej momentów śmiechu nie zaszkodziłoby – jednak taka ilość wystarczyła do tego, bym się dobrze bawiła.
Sam pomysł na fabułę nie jest niczym nowym i oryginalnym, a za duża ilość zawirowań i problemów w filmie może przytłoczyć nawet najbardziej odpornego widza, jednak produkcja ma prawo się podobać. Mnie urzekła, spowodowała, że pomyślałam o znajomych, życiu.
Czy warto obejrzeć „Wieczór panieński”? Zdecydowanie tak. Jest to jednak typowo babski film, panom go odradzam – mogą się na nim nudzić. Bardzo prawdopodobne, że typowo kobiecy humor i teksty nie znajdą posłuchu wśród mężczyzn. Mnie osobiście spodobało się normalne, niecukierkowe przedstawienie kobiecych postaci. Oby więcej produkcji pokazywało babski świat bez sztucznej i plastikowej otoczki.