W roku 2006 „Hostel” wzbudził wiele kontrowersji - zapowiadany jako „najstraszniejszy horror wszechczasów”, świetnie promowany, a do tego powiązany z samym Quentinem Tarantino, który przyjął obowiązki producenta wykonawczego. Żeby jeszcze bardziej podgrzać atmosferę podano wiadomość, iż inspiracją do nakręcenia filmu okazały się informacje zawarte na pewnej stronie internetowej, które opisywały makabryczny proceder dziejący się gdzieś w Tajlandii i polegający na „legalnym” zabijaniu ludzi za pieniądze. Widzowie na całym świecie połknęli haczyk, gdyż „Hostel” przyniósł zysk rzędu $80 mln (przy kosztach produkcji $5 mln). Choć krytycy (jak i w dużej mierze zwykli odbiorcy) nie zostawili na filmie suchej nitki, niezrażony tym faktem Eli Roth (scenariusz i reżyseria) postanowił kontynuować swoją „słowacką” opowieść.
Film zaczyna się w momencie, w którym skończyła się poprzednia część. Jedyny ocalały z wakacyjnego piekła, Paxton (Jay Hernandez), żyje gdzieś na uboczu ze swoją dziewczyną. Ciągle nie może otrząsnąć się z makabrycznych przeżyć, po nocach śnią mu się koszmary.
W międzyczasie poznajemy główne bohaterki. Są to trzy Amerykanki studiujące sztukę w Rzymie. Postanawiają odpocząć i w tym celu udają się do Pragi. Po drodze jednak - dzięki rekomendacjom nowopoznanej koleżanki - zmieniają miejsce przeznaczenia i wybierają Słowację. Nie wiedzą, że wkrótce będą bardzo żałowały tej decyzji...
Z powyższego może wynikać, że „Hostel 2” jest kopią jedynki, z tą tylko różnicą, że w głównych rolach występują kobiety. I tak w zasadzie jest przez dużą część filmu, ale na szczęście nie w całości. Otóż tym razem Eli Roth postanowił pokazać widzom, jak od środka funkcjonuje ten makabryczny biznes. Wiemy zatem, kto za wszystkim stoi, obserwujemy licytację ofiar i wprowadzanie nowych członków do „klubu łowieckiego”. Zobaczyć też można wyposażenie "fabryki śmierci" od strony zastosowanych zabezpieczeń. I tu nasuwa się pierwsza wątpliwość, gdyż widząc, jak to wszystko zostało pomyślane (kamery, zdalnie otwierane drzwi, kody) wydaje się wręcz nieprawdopodobne, że Paxtonowi udało się stamtąd uciec. No chyba, że te środki zostały wprowadzone dopiero po tym zdarzeniu...
Nieźle prezentuje się muzyka (Nathan Barr). Wprawdzie jest jej stosunkowo mało, ale gdy już się pojawia, sprawnie podkreśla napięcie. Wyróżnić tutaj trzeba utwór zaprezentowany podczas sceny, w której dwaj anty-bohaterowie szykują się do swojego sadystycznego debiutu. Mimo iż to nagranie wydaje się zupełnie nie pasować do takiego filmu, w jakiś dziwny sposób wręcz hipnotyzuje, sprawiając, że nie możemy oderwać wzroku od ekranu. (Tak na marginesie, niedawno podobny zabieg zastosowano w „Hooligans” podczas finałowej bójki).
Podobnych hipnotyzujących momentów nie ma jednak wiele. Jeśli chodzi o sceny tortur, to w zasadzie wszystko to było w pierwszej części. Może trochę więcej jest tu krwi, ale ci, którzy widzieli jedynkę raczej nie zostaną niczym zaskoczeni. I właśnie do tych scen mam zastrzeżenia. Nie podobało mi się, że mordercy zostali pokazani jako totalni dewianci, psychole i zboczeńcy. Owszem, żeby robić coś takiego nie można być normalnym, ale kąpiel we krwi lub zjadanie nogi do mnie nie przemawia. W poprzedniej części zostało to lepiej zaprezentowane...
Co zaś się tyczy aktorstwa, to chyba nikt nie spodziewał się tutaj kreacji, które zapiszą się złotymi zgłoskami w historii kina. Tak więc panie występujące w głównych rolach grają poprawnie, całkiem wiernie oddając przerażenie w scenach tortur. Czy jednak potrafiły sprawić, że widzowie z przejęciem śledziliby ich losy i ściskali kciuki za wyjście cało z opresji? Nie, to nie ten poziom, a poza tym „Hostel” należy do gatunku, w którym z góry wiadomo, jaki los czeka większość bohaterów...
Nie jestem fanem pierwszej ani drugiej części, jednak nie uważam ich za wyjątkowo słabe filmy. Moim zdaniem są raczej przeciętne i pomimo sztampowej fabuły (choć w dwójce następuje dość niespodziewany zwrot akcji i zakończenie) i kilku nielogicznych zagrywek, „Hostel” w jakiś niepojęty dla mnie sposób intryguje mnie. Zakładam, iż przeciwnicy jedynki równie zażarcie skrytykują dwójkę (jeśli w ogóle obejrzą). Zwolennicy zaś powinni być z tej części zadowoleni. A czy to jest chory film? Dla wielu pewnie tak, choć dla mnie bardziej chory był wczorajszy samobójczy zamach w Afganistanie. A to już jest niestety rzeczywistość...