Dobry film powinien trzymać w napięciu, zaskakiwać, wciągać i dosłownie oraz w przenośni, wbijać w fotel. Odgrzewane kotlety nie przyciągają widzów, a nudna akcja nie gwarantuje powodzenia produkcji. Obecnie nie brakuje filmów na polskim rynku – można iść do kina, odwiedzić wypożyczalnię czy włączyć telewizor (choć ta ostatnia opcja nie gwarantuje sukcesu). W tym morzu propozycji, znalezienie jednej dobrej produkcji wcale nie jest takie łatwe. Jednak nie niemożliwe. Przykład? Film „Gangster Squad. Pogromcy mafii”.
Sierżant John O’Mara postanawia oczyścić Los Angeles ze wszelkiej gangsterskiej szumowiny. Ma zamiar pokonać jednego z największych bossów władających miastem – Mickey’a Cohena. W tym celu zbiera ekipę sprawiedliwych, którzy pomogą mu wytępić gangsterskie zło.
Walka dobra ze złem, w tym wypadku policjantów z kryminalistami, jest stara jak świat. Myślałam, że nic nowego nie można dodać do tego utartego i z lekka wyświechtanego motywu. Myliłam się. „Pogromy mafii” to nie tylko film pokazujący zmagania wysłannika prawa z czarnym charakterem, to również komedia z zaskakującymi zwrotami akcji. Owszem, niektórych wydarzeń można się domyślić, skłamałabym, gdybym napisała, że produkcja jest nowatorska. Jednak to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, czułam się tak, jakbym prowadziła śledztwo z głównymi bohaterami.
Przy tak znakomitej obsadzie trudno krytykować grę aktorską. Każdy był przekonujący, świetnie wczuł się w rolę i wniósł do produkcji coś od siebie. Nie jestem w stanie powiedzieć, kto okazał się numerem jeden filmu – czy urzekający Ryan Gosling, silny Josh Brolin, niebezpieczny Sean Penn czy może energiczny Anthony Mackie. Nie mogę również zapomnieć o fenomenalnej roli Emmy Stone. Jej postać była silnie zarysowana, dobrze odegrana i nie można powiedzieć, że bladła na tle innych bohaterów.
Muzyka, inscenizacja i cała charakteryzacja dopełniają filmu. Efekt slow motion wprowadza pewnego rodzaju hollywoodzkie efekciarstwo, które nie razi, tylko potęguje siłę danej sceny.
„Pogromcy mafii” to film czysto rozrywkowy. Oczywiście poza efektami specjalnymi i jedną wielką strzelanką pokazany został również dramat głównego bohatera, jego droga ku chwale. Dzięki temu film wydaje się realniejszy, nie jest pustą wydmuszką, która stawia na efekty specjalne i pomija psychologię postaci.
Komu polecam tę produkcję? Każdemu miłośnikowi kina gangsterskiego na wesoło. Niektóre gagi słowne przejdą bowiem do historii. Mnie film bardzo się spodobał. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego, że uznam go za tak dobry.