Powieści Juliusza Verne od wielu lat są inspiracją dla niezliczonej ilości filmowców, twórcy kolejnych adaptacji chcą być coraz bardziej oryginalni. Taka idea z pewnością przyświecała również Ericowi Brevigowi – reżyserowi „Podróży do wnętrza Ziemi 3D”.
Podczas ekspedycji naukowej na Islandię przyrodnik-wizjoner - Trevor Anderson (Brendan Fraser), jego bratanek Sean (Josh Hutcherson) i piękna miejscowa przewodniczka imieniem Hannah (Anita Briem) zostają niespodziewanie uwięzieni w jaskini, którą mogą opuścić tylko jedna drogą – wiodącą coraz głębiej i głębiej do centrum Ziemi. Podczas wędrówki przez światy, o których istnieniu nikt nie wie, na drodze odkrywców stają stworzenia jak z sennego koszmaru – rośliny-ludożercy, gigantyczne latające piranie, ogniste ptaki i przerażające jaszczury z mroków prehistorii. Obserwując z obawą oznaki narastającej aktywności wulkanicznej, podróżnicy zdają sobie sprawę, że muszą opuścić podziemną krainę jak najszybciej – zanim będzie za późno.
Twórca chciał przedstawić świat wykreowany przez powieściopisarza z perspektywy podróżnika wierzącego, iż książka „Podróż do wnętrza Ziemi” nie jest jedynie fikcją literacką. Przyznam szczerze, fabuła i doniesienia mówiące o tym, że film trafi do kin 3D, bardzo mnie zainteresowały, byłem wręcz zdeterminowany na „przygodę w 3D”. Jednak trudno powiedzieć, że ten obraz do końca spełnił moje oczekiwania.
Pomimo tego, że w fabule czasem brak logiki (zmarły usypał sobie grób?), a sceny bywają naciągane i kiczowate, to jednak z pasją płyniemy rzeką zarysowaną przez scenarzystów. Zostajemy wciągnięci w historię, z każdą minutą będąc coraz bardziej urzeczeni formą, jak i treścią. Reżyserowi udało się uniknąć chwil irytujących, wiejącą nudą z ekranu, dzięki czemu po seansie możemy odnieść wrażenie, że film dopiero co się zaczął.
Jak wspominałem wcześniej, wrażenie robi graficzna strona projektu. Rzadko się zdarza zobaczyć tak ciekawy, pełnometrażowy film w 3D. Zabawnie było widzieć w kinie, dzieci i dorosłych, próbujących dotknąć choćby dinozaury. Brakuje trochę oszałamiający efektów specjalnych, które na pewno podniosłyby walory produkcji. Owszem widzimy dinozaury, ciekawe sceny, ale zapomniano dodać obrazowi właśnie tego „powera”.
Niewiele można powiedzieć o grze aktorskiej. Brendan Fraser jak zwykle staje na wysokości zadania. Mogę śmiało stwierdzić, że to on przede wszystkim ciągnie ten film. Aktor po raz kolejny udowodnił, jak dobrze czuje się w rolach przeciętniaków bawiących widza do łez. Nieźle spisuje się również Josh Hutcherson, który jest miłym dodatkiem do weterana Frasera. Niestety nijaka jest Anita Briem, która przy wyżej wymienionej dwójce wygląda na zagubioną, wypadając przez to strasznie mizernie.
„Podróż do wnętrza Ziemi 3D” nie jest filmem ambitnym, a jej producentom na pewno nie zależało na nagrodach. Jest to film nastawiony przede wszystkim dla rozrywki widza i zarabiania pieniędzy. Obraz zdecydowanie spełnia oba te warunki, jednak zapomnimy o nim dość szybko. Znawcy zapowiadają, że takie filmy, jak ten, są przyszłością kina. Osobiście mam nadzieje, że to tylko puste przechwałki.