15 kwietnia 2019 roku w poniedziałek, na tydzień przed świętami Wielkanocnymi, świat
usłyszał, że paryska katedra Notre-Dame płonie, a tamtejsi strażacy mają
ogromny problem z ugaszeniem pożaru, który zdołał się szybko
rozprzestrzenić. Chyba każdy, kto usłyszał o ogromnym pożarze w katedrze Notre-Dame był zaskoczony faktem, iż doszło do katastrofy na taką skalę. W sercu Paryża, w nowoczesnej Francji zapłonęła jedna z ważniejszych budowli sakralnych na świecie. Licząca ponad 850 lat chrześcijańska świątynia jest przy tym jednym z najbardziej znanych i najbardziej obleganych zabytków Paryża. Ciągle odwiedzają ją tłumy turystów z całego świata. Dlaczego nie ugaszono pożaru od razu?
Najnowszy film Jean-Jaquesa Annaud, laureata Oscara (za "Czarne i białe w kolorze"), twórcy takich hitów jak "Imię róży", "Siedem lat w Tybecie" i "Walka o ogień", jest próbą rekonstrukcji zdarzeń, które złożyły się na całokształt katastrofy. Trzeba przyznać, że udaną.
Film rozpoczyna motto: "wszystko jest prawdą, jakkolwiek nieprawdopodobną" (Antoine de Rivarol). Pasuje ono do tego, co oglądamy na ekranie. "Gdyby taki ciąg wydarzeń wymyślił scenarzysta, ta historia zdawałaby się nieprawdopodobna" - powiedział reżyser w jednym z wywiadów. Trzeba na wstępie zaznaczyć, że on sam jak i pozostali twórcy solidnie przygotowali się do nakręcenia filmu. Zrobiono obszerną dokumentację. Zbierano materiały archiwalne. Twórcy filmu ogłosili w mediach
społecznościowych prośbę, by ludzie nadsyłali nagrania wideo i zdjęcia z
pożaru katedry i otrzymali ich kilka tysięcy. Jako, że zdjęcia w Notre-Dame po pożarze nie były możliwe z uwagi na skalę zniszczeń i toksyczny ołów, zbudowano jej wielką makietę, którą następnie w trakcie kręcenia stopniowo spalono. Znaleziono również inne katedry, które były budowane w podobnym okresie i miały niektóre elementy podobne lub takie same jak Notre-Dame. W nich również nakręcono część zdjęć.
Początek filmu przypomina nagranie z przewodnika turystycznego po katedrze. Budynek zwiedzają liczni turyści, zgromadzeni w grupach, wśród których najgłośniej słychać hiszpańską, angielską, włoską, japońską i rosyjską. Widzowie poznają różne ciekawostki, jak np. fakt, że Francja zadłużyła się mocno, by nabyć cenną relikwię - koronę cierniową Chrystusa i długo ów dług spłacała. Oprócz tej relikwii w katedrze znajdują się jeszcze inne, bardzo rzadkie i cenne, jak np. gwóźdź z krzyża Jezusa. To o ich ocalenie, a nie tylko zabytkowego budynku, będą walczyć strażacy.
Kiedy pierwszy raz zapala się alarmowe światełko, sprawa zostaje zbagatelizowana przez szefa ochrony katedry, bo okazuje się, że już takie alarmy się zdarzały, a były fałszywe, z tego powodu, że system od jakiegoś czasu szwankuje. Owszem, ochrona idzie sprawdzić, czy nie widać dymu, ale go nie widzi, choć ewidentnie pokazuje się on na ekranie. Co więcej, pierwsze zdjęcia katedry w obłokach dymu prawdopodobnie pojawiają się na portalach społecznościowych, a odpowiedzialne za to służby nic o tym nie wiedzą. Indolencja osób odpowiedzialnych za ochronę katedry i rozpoczęcie akcji gaśniczej jest dla widza bardzo irytująca. Nikt nie wpada na pomysł, by na samym początku użyć gaśnic, które były w katedrze. Strażacy nie mogą się dostać do katedry, bo na ulicach są korki, na dodatek niektórzy paryżanie nic sobie nie robią z alarmów wozów strażackich, próbując przemykać przed nimi. Nic tylko załamać ręce.
W filmie oprócz najważniejszego wątku głównego pojawiają się mniejsze poboczne. Ten związany z kustoszem katedry jest ważny, bo on jako jedyny, lub jeden z niewielu ma dostęp do zabezpieczeń najcenniejszej relikwii - korony cierniowej. W chwili wybuchu pożaru przebywa jednak poza Paryżem i musi rozpocząć wyścig z czasem, by dotrzeć jak najszybciej do Notre-Dame. Wątek wzywania straży pożarnej, by zdjęli z dachu kota wydaje się niepotrzebny, jeszcze bardziej
irytujący widza. Kilka innych w ogóle niewiele wnosi do akcji filmu. Watek grupy strażaków ochotników zgłaszających gotowość podjęcia ostatniej, bardzo ryzykownej
próby opanowania żywiołu, w momencie, gdy generałowie straży rozważają możliwość zakończenia akcji, wydaje się być zbyt patetyczny w porównaniu do pozostałych, ale zasadny, bo pewnie tak było naprawdę.
Film ma spektakularną warstwę wizualną. Ogląda się go początkowo z podziwem, a później z wypiekami na twarzy. Zastosowano ciekawy pomysł z dzieleniem ekranu na dwie lub trzy części, tak, by pokazać rozgrywające się zdarzenia z różnych perspektyw. Bardzo dużo zastosowano ujęć z lotu ptaka (z drona). Pokazano stare ryciny obrazujące katedrę. Imponujące okazały się obrazy topiącego się ołowiu i słynnych gargulcy zionących ogniem i dymem. Spektakularne są zdjęcia pożaru. Wszystkiego, co płonie żal.
Ciekawe są w filmie kreacje aktorskie, choć nie ma w nim dużych ról głównych, są raczej epizodyczne. Widać całą gamę emocji na twarzach strażaków
walczących z płomieniami. Warto wspomnieć jako ciekawostkę, że w rolę
jednego z oficerów straży pożarnej wcielił się Maximilien Seweryn (syn
Andrzeja Seweryna).
W filmie pokazana jest religijność Francuzów, a to jest raczej rzadkość. Wokół katedry gromadzą się tysiące
wiernych, by modlitwą wesprzeć bohaterskich strażaków, by prosić o cud. Rozwój akcji filmu przebiega w dużym skrócie od rażącej indolencji po solidarną walkę z żywiołem.
Ogólnie film jest dobry. Powinien zaspokoić głód pytań o przyczynę i przebieg pożaru. Obraz jest czymś w rodzaju przestrogi. Pokazuje jak indolencja ludzi i służb może doprowadzić do trudnej do opanowania katastrofy. Do dziś nie wyjaśniono przyczyn tego pożaru, choć wykluczono celowe podpalenie, więc pokazany w filmie powód zainicjowania ognia jest jak najbardziej realny.