Gdy pod koniec stycznia 2019 roku „Aquaman” stał się najbardziej dochodową częścią w DCEU i jednocześnie najlepiej zarabiającym filmem opartym na postaci z komiksowego uniwersum jasne było, że kontynuacja przygód króla Atlantydy była tylko kwestią czasu (i chociaż poprzedził ją także trzyodcinkowy serial animowany z 2021 roku rozgrywający się po wydarzeniach z oryginalnego filmu, nie należał on jednak do kanonu DC). Pierwszy „Aquaman” dokonał chyba niemożliwego: zadebiutował w roku naładowanym po brzegi wysokobudżetowymi adaptacjami kultowych komiksów – rok 2018 to aż dziewięć dużych ekranizacji od „Venoma” i „Czarnej Pantery”, aż po „Deadpool 2” i Pixarowych „Iniemamocnych 2”, a solowy projekt koncentrujący się na mitycznej postaci władcy mórz wszedł na wielkie ekrany pod koniec grudnia jako ostatni stając do nierównego pojedynku z „Mary Poppins powraca” Disneya i „Spider-Man Uniwersum” od Sony. Mimo zdawać by się mogło nieprzychylnych wiatrów Aquaman zdołał utrzymać się na powierzchni i wypłynąć na szerokie wody box office’u generując ponad miliard dolarów przychodu – do dziś zapewnia to produkcji miejsce na podium najbardziej kasowych przedsięwzięć w historii Warner Bros. zaraz za filmami „Barbie” i „Harry Potter i Insygnia Śmierci: część II”. I chociaż „Zaginione królestwo” nie dorównało pod tym względem swojemu poprzednikowi, najnowsza produkcja ze świata DCEU całkiem nieźle poradziła sobie w kinach na przekór ponurym prognozom analityków, generując niewielki zysk dla studia Warner Bros i stając się mimo wszystko sukcesem (co w czasach popandemicznych dla wysokobudżetowych produkcji nie jest już takie oczywiste). Czy jesteśmy zatem świadkami powrotu fanów komiksowych ekranizacji do multipleksów, a kino superbohaterskie powoli wraca do łask kinomaniaków?
Cztery lata po objęciu panowania nad Atlantydą, Arthur Curry i Mera w końcu stają na ślubnym kobiercu, a z ich miłości rodzi się nowe życie – syn Arthur Jr., który już od najmłodszych lat wykazuje nadprzyrodzone moce i posiada niezwykłą więź z fauną oceanu. Czas superbohatera jest teraz dzielony pomiędzy dwa światy: na lądzie mężczyzna oswaja się z nową i trudną rolą świeżo upieczonego rodzica, natomiast w podwodnym świecie jako Aquaman stara się wypełniać obowiązki władcy siedmiu mórz. Licho jednak nie śpi – kilka lat temu Czarna Manta nie zdołał pokonać naszego bohatera i wciąż pragnie pomścić śmierć swojego ojca. Gdy podwodna ekspedycja prowadzona przez biologa Stephena Shina natrafia na Antarktydzie na źródło wielkiej, ale i niebezpiecznej energii, z pomocą przybywa Czarna Manta, który w czeluściach oceanu przypadkiem odnajduje tajemniczy artefakt o ogromnej mocy – mityczny Czarny Trójząb, kryjący w sobie starożytną i złowrogą siłę. Omamiony żądzą zemsty antagonista pozwala, by magiczna broń przejęła nad nim kontrolę, dzięki czemu w końcu będzie mógł stanąć do ostatecznego pojedynku ze swoim odwiecznym wrogiem – teraz Czarna Manta jest przecież jeszcze potężniejszy i bardziej niebezpieczny, niż kiedykolwiek dotąd, jednak Czarny Trójząb zdaje się mieć jednocześnie negatywny wpływ na jego właściciela. By odeprzeć atak nieprzyjaciela, Aquaman nieoczekiwanie prosi o pomoc uwięzionego Orma, swojego przyrodniego brata i poprzedniego króla Atlantydy, który teraz musi podjąć się nowej roli niechętnego sprzymierzeńca obecnego władcy. Czy uda im się zapomnieć o dzielących ich różnicach, żeby ochronić podwodne królestwo oraz ocalić świat na lądzie przed nieodwracalnym zniszczeniem?
Druga część solowego projektu poświęcona herosowi władającemu Atlantydą miała pojawić się w kinach w okolicach Bożego Narodzenia 2022 roku, a za duże przesunięcie w czasie miały odpowiadać dokrętki spowodowane niezadowalającymi reakcjami z pokazów testowych superprodukcji. Tak bowiem głosi wersja oficjalna, gdyż w praktyce „Aquamana 2” spotkał dokładnie ten sam los, który wywołał medialną burzę przy innej premierze z uniwersum DCEU – „Flashu” i kontrowersji związanych z osobą odtwórcy głównej roli Barry’ego, czyli Ezry Millera i jego zakulisowymi skandalami. Promocja „Zaginionego Królestwa” mogła przypaść na bardzo gorący okres w życiu jednej z głównej bohaterek oryginalnego „Aquamana” – Mery, sportretowanej na ekranie przez Amber Heard. Latem 2022 roku zakończył się głośny proces o zniesławienie przeciwko amerykańskiej aktorce – pozew złożył jej były mąż Johnny Depp, sam proces był transmitowany w telewizji i internecie, a na świadków powołano m.in. Elona Muska (byłego chłopaka Heard) i Vanessę Paradis, która zeznawała na korzyść partnera. Podczas rozpraw byli małżonkowie wzajemnie się oskarżali i wyjawiali szokujące szczegóły ze wspólnego życia, a wszystko za sprawą felietonu Amber Heard umieszczonego w Washington Post, w którym filmowa Mera obwiniała Deppa o przemoc domową – oskarżenia wywołały oburzenie na całym świecie i były szeroko komentowane, a w ich rezultacie aktor znany z franczyzy „Piraci z Karaibów” miał tracić role filmowe i być narażonym na utratę reputacji. Ostatecznie sąd uznał winę oskarżonej, a Amber wyjechała z USA i prowadzi obecnie spokojne życie, bez udziału mediów. Nie dziwi więc decyzja włodarzy Warner Bros., którzy zapewne postanowili odczekać, aż burza na morzu wokół aktorki się uspokoi, a premiera kontynuacji „Aquamana” wypłynie na spokojne wody, skupiając się na promocji filmu, a nie personalnych aferach.
Pomysł na fabułę drugiej części przygód swojego bohatera wyszedł tak naprawdę od Jasona Momoa, który opracował wstępny, pięćdziesięciostronicowy skrypt już podczas produkcji oryginalnego filmu i przedstawił go włodarzowi wytwórni Toby’emu Emmerichowi i producentowi Peterowi Safranowi – i chociaż reżyser projektu James Wan nie chciał, by sprawy nabrały zbyt szybkiego tempa i wolał rozkoszować się sukcesem swojego obrazu, to gdy w styczniu 2019 roku „Aquaman” stał się najbardziej kasowym filmem bazującym na postaci z uniwersum DCEU, studio Warner Bros. rozpoczęło negocjacje z ekipą i aktorami, którzy powoli zaczęli się meldować na pokładzie przedsięwzięcia – Wan objął ponownie reżyserski stołek, a David Leslie Johnson-McGoldrick miał zająć się scenariuszem, opartym częściowo na idei Jasona Momoa, który zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami amerykańskiego aktora miał być bardziej zaangażowany w superbohaterski sequel, który tym razem miał uderzyć w nieco poważniejsze tony i bardziej przyziemne tematy, jak chociażby zmiany klimatyczne, czy katastrofy ekologiczne. Przede wszystkim „Zaginione Królestwo” jest po brzegi wypełnione ekscytującą akcją i widowiskowymi efektami specjalnymi, które podobnie jak w pierwszej części stoją na wysokim poziomie. James Wan zdążył już przyzwyczaić swoich fanów (głównie tych lubujących się we wszelkiej maści horrorach i thrillerach gore), że technicznie jego filmy są zapięte na ostatni guzik – rzeczywiście, również w superbohaterskim świecie mamy wiele aspektów do podziwiania od scenografii na lądzie poczynając, aż po fantastyczny i kreatywnie wymyślony świat Atlantydy, który zapiera dech w piersiach (szczególnie przy uszczuplonym na dokrętki budżecie produkcyjnym).
Aktorzy, którzy kilka lat temu wykreowali ekranowych bohaterów w pierwszej części przygód „Aquamana” powracają do swoich ról. Jason Momoa ponownie odtwarza postać Arthura Curry'ego wprowadzając dużą dozę humoru do nieco sztywnego i mrocznego świata DCEU; całkiem przyjemnie ogląda się również jego relację z Patrickiem Wilsonem, czyli filmowym bratem, która wypada nad wyraz wiarygodnie – nic dziwnego, że te dwa aspekty produkcji pod względem aktorskim tak bardzo przypadły do gustu wielu recenzentom chwalącym ekranową chemię między aktorami, być może pomogło po prostu zestawienie dwóch różnych charakterów: dzika i rozrywkowa natura Aquamana została skonfrontowana ze stoickim spokojem i dworską manierą Orma. Jeszcze przed premierą „Zaginione Królestwo” opisywane było jako „buddy comedy” i cieszę się, że twórcom udało się dotrzymać swego słowa. Być może to jest właśnie powód, dla którego Amber Heard dostała niewiele czasu ekranowego w kontynuacji przeboju sprzed lat – bez względu na powód Mera pojawia się w sequelu jako królowa Atlantydy i matka spadkobiercy tronu, choć jej rola została ograniczona do niezbędnego minimum w porównaniu do pierwszej części, gdzie była jedną z głównych bohaterek. Z kobiecych protagonistek znanych z „jedynki” zobaczymy również Nicole Kidman, która na szczęście znalazła czas w swoim ciągle wypełnionym grafiku by ponownie wcielić się w waleczną, zaradną i charyzmatyczną przywódczynię, ale i kochającą matkę, którą znamy i pamiętamy. W postaci głównego antagonisty wystąpił natomiast Yahya Abdul-Mateen II, która wraca jako Czarna Manta i to ze zdwojoną siłą – jest bardziej, niż dotąd opętany żądzą zemsty, a zaangażowanie aktora znanego z „Candymana” widać w każdej scenie z jego udziałem. Warto wspomnieć, że w swoich rolach powracają także Dolph Lundgren jako król Nereus i Randall Park jako doktor Stephen Shin.
Muzyczny comeback zalicza także Rupert Gregson-Williams, dla którego „Zaginione Królestwo” to już trzeci film z uniwersum DCEU (brytyjski kompozytor przez „Aquamanem” stworzył też soundtrack do „Wonder Woman” z 2017 roku). Nominowany do International Animated Film Association za „Film o pszczołach” z 2007 roku muzyk wyjawił swoje plany powrotu do franczyzy już w sierpniu 2021 roku podczas podcastu Apple’a „Score: The Podcast”, gdy superbohaterski sequel zmierzał do kin jeszcze w grudniu 2022 roku. W najnowszej muzycznej odsłonie z serii usłyszymy znane nam tematy z oryginalnego filmu, co nie powinno dziwić żadnego fana, więc jeśli jesteście miłośnikami score’u z 2018 roku, to ostatnia propozycja brytyjskiego kompozytora z pewnością przypadnie Wam do gustu. Soundtrack otwiera tytułowy motyw „Aquaman and the Lost Kingdom”, który wypełniony jest akcją i jest jednocześnie zapowiedzią epickiego wydźwięku albumu. W podobnym klimacie utrzymany jest „Manta on the Bridge” z przyjemnymi elektronicznymi wstawkami, który odnosi się do filmowego antagonisty – retro vibe zabarwiony chórkami jest także wyczuwalny w dalszej części płyty, szczególnie w krótkim, acz pamiętliwym „Your Blood Will Do”. Ciekawym nawiązaniem do syreniego śpiewu jest „Call from the Deep”, który przez większość utworu uwodzi nas tajemniczym wokalem. Nowe tematy powiązane są m.in. z Necrusem i złoczyńcami (jak „Necrus Rises”), jednak nie zapadają one w pamięć, choć w połączeniu z obrazem wypadają zdecydowanie lepiej. Oryginalną piosenką skomponowaną na potrzeby kontynuacji jest „Deep End” w wykonaniu X Ambassadors, jednak w filmie (ale już nie na albumie) pojawiają się także takie utwory jak „Born To Be Wild” zespołu Steppenwolf, „Spirit In The Sky” Normana Greenbauma, czy „China Girl” Iggy’ego Popa.
WYDANIE BLU-RAY
Obraz na dysku Blu-ray został zapisany w formacie 1.78:1 i w porównaniu do „Aquamana” z 2018 roku tym razem wypełnia ekran telewizora przez cały czas trwania filmu (pierwsza część przeskakiwała pomiędzy szerokoekranowym formatem 2.40:1 w scenach na lądzie, a przystosowanym do kin IMAX aspektem 1.78:1 dla sekwencji pod wodą) – nie będzie chyba to dla nikogo żadną niespodzianką, jeśli stwierdzę, że cyfrowy transfer jest audiowizualną ucztą dla naszych oczu i uszu od początku, aż po napisy końcowe. Wrażenie na widzu robią detale futurystycznych kostiumów z niemal wyczuwalną ich fakturą, a nawet małe przedmioty znajdujące się na drugim planie, które nie tracą nic na szczegółowości. Kolory są soczyście nasycone, szczególnie w scenach rozgrywających się w podwodnym królestwie i nawet ciemniejsze ujęcia są wyraźne, dzięki żywo neonowym barwom morskiej flory i fauny. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie Dolby Atmos, natomiast jeśli chodzi o polską wersję to czeka nas tu mała niespodzianka, bowiem dystrybutor przygotował dla tych bardziej wybrednych fanów aż dwie ścieżki do wyboru: lektora i polski dubbing, które otrzymujemy w formacie Dolby Digital 5.1 – obie brzmią niesamowicie czysto (również w sekwencjach poniżej poziomu morza), a momenty akcji są prawdziwym testem dla kina domowego, angażując wszystkie jego kanały. W polskim dubbingu usłyszymy m.in. Jana Aleksandrowicza-Krasko (Aquaman), Kamila Prubana (Orm), Michała Podsiadło (Doktor Shin), Michała Mikołajczaka (Czarna Manta) i Grzegorza Pawlaka (król Nereus), a żeńską obsadę reprezentują Ewa Prusa w roli Mery i Tamara Arciuch jako królowa Atlanna. Jeśli jesteście fanami prezentacji HD na dyskach fizycznych pierwszego „Aquamana” to nie będziecie zawiedzieni jego sequelem na płycie Blu-ray.
Na wydaniu Blu-ray prócz samego filmu znajdziemy całkiem pokaźny zestaw dodatków specjalnych, które trwają łącznie ponad godzinę, co wcale nie jest w dzisiejszych czasach standardem praktykowanym przez wielkie wytwórnie. Pierwszym z nich jest „Odnalezienie Zaginionego Królestwa” (21:22), czyli główny making of, w którym aktor Jason Momoa, reżyser James Wan i scenograf Bill Brzeski, a także reszta ekipy stojącej poza kamerą po kolei poruszają kolejne aspekty tej wysokobudżetowej produkcji, przeplatając wywiady z filmowymi klipami i scenami spoza kadru. Ciekawie wypada „Aquaman: Światy nad i pod wodą” (9:29), który oferuje bliższe spojrzenie na dwie różne rzeczywistości wytworzone w filmie od zdjęć w plenerze po zastosowane efekty specjalne. „Krew Atlantydy jest gęstsza niż woda” (4:17) koncentruje się z kolei na braterskiej więzi pomiędzy Arturem i Ormem, a o swoich bohaterach opowiadają odtwórcy ról, czyli Jason Momoa i Patrick Wilson. Osobny materiał poświęcono głównemu antagoniście i tytułowemu Zaginionemu Królestwu: „Świat Manty” (10:08) to wnikliwy dodatek, w którym Yahya Abdul-Mateen II przedstawia nam swojego antybohatera, natomiast „Nercus – zaginione czarne miasto” (5:51) skupia się, choć dość pobieżnie, na drodze prowadzącej do wykreowania utraconej mitycznej metropolii. „Ucieczka z więzienia pustynników” (8:05) to wideo, które skupia się na jednej z bardziej spektakularnych scen w filmie, okraszając wywiady z członkami obsady i ekipy produkcyjnej klipami, scenami spoza kadru, grafikami koncepcyjnymi oraz przygotowaniami i próbami przez końcowym nagraniem; w podobnym, choć ciut lżejszym stylu, utrzymany jest kolejny materiał, skupiający się na innej sekwencji „Bójka w kryjówce Kingfisha” (4:07). Na sam koniec otrzymujemy „Och Topo!” (2:12), czyli zlepek zabawnych ujęć zarejestrowanych na planie filmowym. Statyczne menu główne jest dostępne w angielskiej wersji językowej.
Chociaż zakulisowe problemy z produkcją i osobistymi dramatami opóźniły debiut ostatniego rozdziału ze starego uniwersum zapoczątkowanego przez Zacka Snydera, to ostatecznie wytwórni Warner Bros. udało się wyjść obronną ręką z tej trudnej sytuacji i pokonać wszelkie przeciwności, łagodząc nastroje wśród fanów, którzy szumnie zapowiadali bojkot superbohaterskiego przedsięwzięcia – dziś już wiemy, że włodarze studia mogą spać spokojnie, a niepewność która towarzyszyła ekipie przy kosztownych dokrętkach i budziła obawy o potencjalne straty finansowe jest obecnie tylko złym wspomnieniem. I mimo iż drugi „Aquaman” powstawał w okolicznościach inicjowania nowego uniwersum, które mogły mieć wpływ na końcowy kształt dzieła, to finalnie sequel o przygodach króla oceanów udowadnia, że warto stawiać na rozpoznawalne marki i znanych bohaterów – nawet jeśli wiąże się to z pewnym ryzykiem, a komediowa konwencja kojarzona z MCU, chemia między aktorami i charakterystyczny soundtrack z pewnością przypomną nam o początkach serii. Wraz z premierą „Zaginionego Królestwa” dotarliśmy do końca DCEU – już w przyszłym roku czeka nas reset świata pod rządami Jamesa Gunna i Petera Safrana. I choć może trudno nam w to uwierzyć, ale od premiery „Człowieka ze stali” minęła już dekada (to właśnie w czerwcu 2013 roku Zack Snyder rozpoczął świat superbohaterów DC Extended Universe stając do zaciekłej rywalizacji z święcącym tryumfy uniwersum Marvela). W związku z oficjalnym zakończeniem serii był to także ostatni występ Jasona Momoa w roli Aquamana – wraz z filmowym sequelem kończy się uniwersum w dotychczasowym kształcie i składzie osobowym, jednak po cichu spekuluje się, że amerykański aktor nie pożegnał się na dobre z kinem komiksowym i powróci. Czy tak będzie? Pozostaje nam tylko patrzeć z nadzieją i ufnością w kierunku budowanego przez Jamesa Gunna nowego świata herosów – być może długo zapowiadany restart to szansa nie tylko na nowy początek dla Warner Bros., ale i odrodzenie kina superbohaterskiego w ogóle?
Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.