Rok 2022 zapisał się już w historii kinematografii jako dzień sądu nad Jamesem Cameronem, którego przed premierą „Avatara: Istoty wody” – sequela najbardziej kasowego filmu w dziejach kina – w zależności od ocen krytyków i publiczności oraz przychodów ze światowych kin czekał wyrok spod znaku „być, albo nie być” – amerykański reżyser mógł zostać strącony z piedestału uznanych filmowców i władców box office’u lub stanąć na czele panteonu wizjonerów wszechczasów X muzy. Grudniowy debiut kontynuacji „Avatara” z 2009 roku mógł nie napawać Disneya optymizmem, gdyż kasowy wynik po weekendzie wpisał się w dolne oczekiwania analityków, a wielu komentatorów wróżyło spektakularną porażkę – jeszcze przed premierą sam reżyser kultowego dziś „Titanica” otwarcie przyznawał, że jego najnowsze dzieło musi zebrać dwa miliardy dolarów, aby studio mogło mówić o sukcesie. Wszystko przez imponujący budżet przedsięwzięcia, który oscyluje w granicach pomiędzy 350 a 460 milionów zielonych, czyniąc „Istotę wody” jedną z najdroższych produkcji kinowych (w razie finansowej katastrofy wytwórnia anulowałaby dwie z czterech kontynuacji, czyniąc z serii „Avatar” zaledwie trylogię). Dziś już wiemy, że James Cameron może spać spokojnie – długo wyczekiwany sequel okazał się mieć tzw. „long legs”, czyli nie tracił zainteresowania kinomaniaków z upływem czasu. Pozytywne recenzje krytyków i opinie publiczności, Oscar za najlepsze efekty specjalne, brak głośnych premier, które w teorii mogłyby odebrać blockbusterowi część jego publiczności – to wszystko przełożyło się na spektakularny finalny wynik box office’u: ok. 2,3 miliarda dolarów i trzecie miejsce na podium wśród filmów o najwyższych dochodach, dzięki czemu po zaledwie dwóch tygodniach pobytu drugiego „Avatara” w kinach Disney jako jedyna wytwórnia w 2022 roku przebiła próg czterech miliardów dolarów wpływów od widzów. Cameron, podobnie jak kiedyś Jack Dawson, może zatem wykrzyczeć „Jestem królem świata!”.
Minęło szesnaście lat od wydarzeń z pierwszego filmu – w tym czasie Jake (Sam Worthington) żyje razem z klanem Omaticaya jako jego przywódca na planecie Pandora i łącznie z Neytiri (Zoe Saldana) doczekali się całkiem pokaźnego potomstwa: dwóch synów Neteyama i Lo’aka oraz dwóch córek: adoptowanej Kiri i najmłodszej z rodzeństwa Tuki; dzieciom bliski jest również Spider, syn pułkownika Milesa Quaritcha, który nie został odesłany na Ziemię i pozostając z rodziną Sully’ego przejął nowe zwyczaje. O tragicznych wydarzeniach związanych z obroną planety przypominają im jedynie porozrzucane po dżungli resztki wojennych maszyn, jednak spokój i harmonia nie trwa zbyt długo, gdyż na Pandorę ponownie przybywają wojskowi z organizacji RDA pod nowym dowództwem w osobie Frances Ardmore (Edie Falco). Ziemia zaczyna powoli umierać, dlatego kolonizatorzy powracają na Pandorę, by ją podbić i stworzyć tu dla siebie nowy dom – tym razem są groźniejsi od swoich poprzedników i opętani żądzą zemsty za poprzednią porażkę. Początkowo Jake rusza do starcia z najeźdźcami, ale gdy oddziały nieprzyjaciela przybierają na sile mężczyzna postanawia ukryć się z rodziną na wyspiarskiej części Pandory dzięki pomocy klanu Metkayinów, nie widząc szans na powodzenie swojej misji – doskonale wie, że jako ekssojusznik ludzi znajduje się na celowniku agresora, a powracająca wataha z pułkownikiem Quaritchem na czele nie spocznie, póki nie wykończy całego rodu Sullych. Gdy oprawcy uprowadzają dzieci Jake’a mężczyzna razem z ukochaną podejmują walkę i odbijają porwane potomstwo, jednak Spider pozostaje pod kontrolą najeźdźców – Jake wie, że wiedza jaką dysponuje chłopiec może ściągnąć niebezpieczeństwo na całą planetę, a życie w ukryciu to tylko chwilowe wytchnienie i przygotowanie do ostatecznej bitwy.
Gdy pierwszy „Avatar” debiutował na ekranach kin w grudniu 2009, Hollywood oszalało na punkcie „trzeciego wymiaru”, mimo iż początki filmów 3D sięgają kilku dekad wcześniej. Romans X muzy z trójwymiarowymi produkcjami sięga już lat 30. ubiegłego wieku - wtedy jednak nie cieszyły się one taką popularnością, dlatego zdecydowano o zmniejszeniu nakładów finansowych. Rozkwit tego typu rozrywki nastąpił w okolicach lat 80. ubiegłego wieku, ale na prawdziwy przełom technologiczny musieliśmy czekać aż do powstania kin IMAX (jednocześnie spadły koszty produkcji takich filmów, a wrażenia podczas seansu znacząco się poprawiły). Prawdopodobnie najbardziej popularną produkcją 3D na świecie jest "Avatar" Jamesa Camerona i to on ponownie przypomniał światu o technologii 3D.
Spektakularny sukces kasowy sprawił, że studia filmowe dostały wręcz białej gorączki – Warner Bros. zaryzykował majątek i postanowił przesunąć premierę ukończonej już superprodukcji na motywach greckiej mitologii „Starcie tytanów”, aby przekonwertować film na 3D, Pixar ponownie wprowadził do kin „Toy Story”, a Disney święcił tryumfy za sprawą aktorskiej „Alicji w Krainie Czarów”. Pomimo sporego zachwytu widzów treściami 3D, technologia ta nie wkroczyła na dłużej do naszych własnych czterech ścian – obecnie projekcje 3D to domena kin, a rynek nośników fizycznych w tym formacie się skurczył, jednak ponad dekadę temu „Avatar” zdawał się zmieniać oblicze kina, wynosząc kino rozrywkowe na zupełnie nowy poziom. Dziś historia się powtarza i sequel najbardziej kasowego filmu w dziejach kinematografii może ponownie mieć duży wpływ na przyszłość kina w ogóle – coraz częściej pojawiające się produkcje na platformach streamingowych zmieniły model tworzenia i oglądania filmów, a wiele osób coraz chętniej wybiera ekran własnego TV, niż ten kinowy. Sęk w tym, że taką produkcję jak najnowszy „Avatar” po raz pierwszy warto doświadczyć w najlepszy możliwy sposób, na jaki pozwalają zdobycze techniki.
Chyba mało kto się spodziewał, że na „Istotę wody” przyjdzie nam poczekać aż trzynaście lat – jeszcze w 2010 roku Cameron potwierdził, że sequele zadebiutują w grudniu 2014 i 2015 roku, a wątki z oryginalnego filmu zostaną rozwinięte w przyszłości; również w tym czasie dowiedzieliśmy się, że kontynuacja widowiska skupi się na wodnym ekosystemie Pandory, a reżyser już zaczął opracowywać wstępny design planety. Kanadyjski filmowiec określił tworzenie scenariusza jako „skomplikowaną pracę”, która wydłużyła okres preprodukcji, a wstępne zdjęcia, motion-capture oraz postprodukcja zajęły kolejnych pięć długich lat ze względu na ich złożoność – warto jednak było czekać, gdyż zastosowane innowacyjne efekty specjalne wpłynęły na rewolucyjność dzieła, do którego porównywane są wszystkie filmy z użyciem CGI (szczególnie te rozgrywające się poniżej poziomu morza, jak disneyowska „Mała syrenka”).
Rzeczywiście – sceny pod wodą zapierają dech w piersiach i sprawiają, że my jako publika sami chcemy przebywać w tym nowym świecie i dowiedzieć się o nim znacznie więcej. Niczym Kiri, kawałek po kawałku, uczymy się zasad i życia w zgodzie z morską fauną i florą, respektując dziewiczą dla nas rzeczywistość. By realistycznie oddać ruchy aktorów pod wodą ekipa zdecydowała o nagrywaniu scen w gigantycznym zbiorniku wodnym (mieszczącym ok. 900 000 galonów wody, który mógł też symulować prądy i fale), a każdy członek obsady trenował z profesjonalnymi nurkami i musiał nauczyć się bezpiecznie wstrzymać oddech na kilka minut (Kate Winslet pobiła nawet rekord Toma Cruise’a – jej czas wyniósł siedem minut i czternaście sekund!). Następnie za pomocą systemu „performance capture” przechwycono ruch aktorów i mimikę twarzy wykorzystując specjalne oprogramowanie, a innowacyjne podwodne kamery DeepX 3D umożliwiły filmowanie pod wodą bez zniekształceń i w najwyższej jakości, dzięki czemu możemy cieszyć oko większą szczegółowością i podziwiać grę świateł – idąc ścieżką wytyczoną trzynaście lat temu „Avatar” po raz kolejny staje się zatem kamieniem milowym kinematografii, który zmusza filmowców i wynalazców do szukania nowych rozwiązań przy przenoszeniu historii z kartki na ekran filmowy.
Nie da się ukryć, że oglądając „Istotę wody” mamy wrażenie, że drugi „Avatar” to zaledwie preludium do większej opowieści – wszak sam reżyser zapowiedział już kolejne cztery kontynuacje i nawet wraz z obecnym kompozytorem muzyki oryginalnej już postawił pierwsze kroki ku realizacji przedsięwzięcia życia. W „The Way of Water” ponownie obserwujemy jego miłość i zauroczeniem oceanem i niezbadanymi wodami – w przeszłości kanadyjski filmowiec reżyserował nie tylko legendarnego „Titanica”, ale i „Otchłan” oraz dokumenty „Głosy z głębin” (zapis sześciotygodniowej ekspedycji do wraku Titanica), czy „Obcy z głębin” w którym razem z naukowcami z NASA odkrywa przed widzami podmorskie łańcuchy górskie, które są domem dla najbardziej niezwykłych form życia. W „Avatarze 2” Cameron czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie ucząc swoją publiczność nowego ekosystemu z dokładnością i pasją niejednego popularyzatora oceanologii – poświęca wiele czasu, aby zaprezentować i wytłumaczyć zupełnie inną stronę Pandory, która była do tej pory przed widzem ukryta. Ten podwodny świat poznajemy z perspektywy plemienia żyjącego w ciągłej symbiozie z morzem i jest to czas ekranowy wykorzystany nad wyraz produktywnie z korzyścią dla nas – sukcesywnie zatapiamy się w nowej rzeczywistości i przyswajamy ją kawałek po kawałku, dzięki czemu łatwo nam uwierzyć w realność wykreowanego świata i zatracić się w nim od pierwszej do ostatniej minuty. Drugim motywem przewodnim superprodukcji są więzy plemienne oraz relacje rodzinne ze wszystkimi ich blaskami oraz cieniami, ogromnej odpowiedzialności, która spada na rodziców oraz wyzwaniach z którymi muszą się mierzyć – na pierwszy plan wysuwa się zatem najmłodsze pokolenie, co sprawia, że cały seans ociera się o gatunek familijny.
Soundtrack do najnowszej odsłony „Avatara” stworzył Simon Franglen, który zastąpił na tym stanowisku tragicznie zmarłego Jamesa Hornera. Zdobywca dwóch Oscarów i kompozytor kultowego „Titanica” miał pierwotnie powrócić do tworzenia ścieżki instrumentalnej przy kontynuacji blockbustera Jamesa Camerona, plany te pokrzyżowała jednak tragedia; amerykański muzyk zginął w wypadku samolotu, który pilotował w pobliżu Los Angeles, a maszyna rozpadając się na wiele fragmentów stanęła w ogniu – sześćdziesięciojednoletni kompozytor zginął na miejscu pozostawiając żonę i dwie córki. Do pracy nad sequelem zaangażowano Simona Franglena – producenta i autora tekstów, który w swojej karierze współpracował m.in. z Celine Dion, Michaelem Jacksonem, czy Barbrą Streisand, a także nad piosenkami do „Moulin Rouge!”. Brytyjski muzyk był chyba całkiem oczywistym wyborem, w końcu nie tylko znał Hornera i był jego przyjacielem, ale i kolaborował z nim nad utworem „My Heart Will Go On”, który promował w 1997 roku widowisko „Titanic” (sam zgarnął nawet statuetkę Grammy jako producent). W 2009 roku panowie ponownie połączyli siły przy pierwszym „Avatarze”, spędzając razem niemal jedenaście miesięcy nad filmowym scorem, a kilka lat później kolaborowali przy „Niesamowitym Spider-Manie” Marca Webba. Angaż Franglena to w pewnym sensie hołd dla zmarłego tragicznie Hornera, którego muzyczne motywy znane z oryginalnego „Avatara” postanowiono wykorzystać przy drugiej części wraz z nowo skomponowaną ścieżką jego następcy.
Jak stwierdził sam Simon Franglen: „W pustce, którą zostawił po sobie Horner chcieliśmy zawrzeć duszę pierwszego ‘Avatara’, dokańczając jego pracę nad muzyczną ścieżką do parków Disneya poświęconych filmowi, więc gdy Cameron skontaktował się ze mną pod koniec 2017 roku, byłem gotowy podjąć się pracy nad sequelem”. Zatrudnienie kompozytora na tak wczesnym etapie produkcji pozwoliło ewoluować także i muzyce, a stworzenie zupełnie nowych, charakterystycznych dla Pandory instrumentów, wpłynęło na proces tworzenia score’u już na poziomie pre-produkcji (reżyser „zmusił” też Franglena do przeczytania wszystkich czterech draftów scenariuszy do planowanych kontynuacji przed przystąpieniem do właściwej pracy). „Istota wody” kładzie nacisk na rodzinę i przedstawia kolejnych bohaterów oraz dodatkowe środowisko – nowe głosy i elementy mają swoje odzwierciedlenie na albumie w postaci poszczególnych tematów odnoszących się do tytułowego żywiołu, czy wyjątkowego związku plemienia Na’Vi ze światem wodnym. Kompozytor współpracował z solistami i chórami z całego świata, by stworzyć unikatowy wydźwięk albumu – pierwsza piosenka „Songcord” powstała już w 2018 roku na długo przez rozpoczęciem zdjęć, podczas których Franglen był później cały czas obecny na planie. Na soundtracku w wykonaniu stuosobowej orkiestry nadającej należnego rozmachu usłyszymy m.in. szesnastogłosowy chór Tenebrae z Londynu, czterdziestoosobowy zespół z Los Angeles, a także wykonawców z Nowej Zelandii, natomiast drugą z oryginalnych piosenek pt. „Nothing Is Lost” wykonał Weeknd, łącząc filmową muzykę z własnym tekstem.
WYDANIE BLU-RAY
Obraz na błękitnej płycie z filmem został zapisany w formacie 1.85:1 i dosłownie zapiera dech w piersiach – mimo, iż od poprzedniej części minęło trzynaście długich lat gołym okiem można dostrzec postęp technologiczny, który dokonał się podczas ostatniej dekady i zauważalne jest to szczególnie w wysokiej rozdzielczości. Pół roku czekania na nośniki fizyczne opłaciło się z nawiązką, gdy otrzymane wydanie zostało dopieszczone w najmniejszym szczególe – trudno będzie znaleźć kogoś, kto narzekałby na jakość transferu; jest on czysty i ostry, największe wrażenie robi przy szybkich, płynnych ujęciach w których nie ma ani grama sztuczności, mimo iż obserwujemy głównie trzymetrowe, pozaziemskie istoty. Na ekranie królują naturalne barwy w odcieniach niebieskiego: błękit nieba, turkus oceanu, czy morski kolor skóry mieszkańców Pandory, które pozwolą Wam zachwycić się podwodnym światem planety i prawie doświadczyć go empirycznie. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie DTS-HD Master Audio 5.1, natomiast polski dubbing otrzymujemy jako Dolby Digital 5.1. – w obu przypadkach mamy do czynienia z czystym dźwiękiem, pięknie wkomponowanymi odgłosami naturalnego otoczenia i majestatycznie brzmiącym soundtrackiem. Razem z nieskazitelnym obrazem zapewniają pełną zabawy, przyjemną dla ucha i oka czystą rozrywkę na najwyższym poziomie, która z pewnością przypomni wielu o ich już nieco odległym w czasie doświadczeniu kinowym.
Wydanie Blu-ray „Istoty wody” to edycja dwupłytowa – pierwszy dysk zawiera film, natomiast drugi poświęcono w całości materiałom bonusowym, które trwają ponad 3 godziny! Wielbicieli materiałów spoza kadru na pewno ucieszy fakt, że dodatki posiadają tłumaczenie w postaci polskich napisów, co samo w sobie stanowi wartość dodaną i działa na korzyść polskiej edycji. Poszczególne filmiki pogrupowano w trzy sekcje – w pierwszej znajdziemy te główne i najdłuższe, które składają się na wnikliwy „making-of”, drugi dział stanowi uzupełnienie i skupia się na konkretnych aspektach produkcji, na samym końcu znajdziemy część poświęconą marketingowi. Menu płyty z filmem dostępne jest w języku polskim.
Inside Pandora's Box (2:32:14)
Dwa pierwsze materiały “Building the World of Pandora” (9:33) oraz “Capturing Pandora” (10:47) skupiają się na tworzeniu ekranowego świata, „The Undersea World of Pandora” (11:30) oraz „The Challenges of Pandora's Waters” (11:42) obrazują trudy związane z podwodnym filmowaniem. Sylwetki powracających bohaterów, a także całkiem nowych postaci obejrzymy w „Pandora's Returning Characters” (9:00), „Pandora's Next Generation” (10:47) oraz „Spider's Web” (10:23). O tym jak trenowali aktorzy wcielający się w filmowe plemię dowiemy się z „Becoming Na'vi” (10:51). Trzy kolejne bonusy wręcz pedantycznie ilustrują skomplikowany proces cyfrowego tworzenia świata Pandory i jej podwodnej części, są to „The Reef People of Pandora” (11:47), „Bringing Pandora to Life” (14:40) oraz „The RDA Returns to Pandora” (13:34). Kolejne spojrzenie na nowych bohaterów to „The New Characters of Pandora” (9:38), natomiast “The Sound of Pandora” (13:32) poświęcony jest ścieżce dźwiękowej ze wspominkami dotyczącymi zmarłego Jamesa Hornera. Na końcu tej sekcji krótki materiał odnośnie nowozelandzkich lokacji w „New Zealand - Pandora's Home” (4:24).
More from Pandora's Box (28:06)
W tej części znajdziemy “Casting” (10:01) ze screen testami aktorów, „Stunts” (5:42) poświęcony licznym scenom kaskaderskim i zabawnym ujęciom uchwyconym na planie blockbustera, a dwa ostatnie „The Lab” (6:43) oraz „The Troupe” (5:38) koncentrują się na ekipie i zespole produkcyjnym, który zwykle z drugiej strony kamery.
Marketing Materials & Music Video (8:51)
Ta najkrótsza sekcja zawiera tylko trzy filmiki, teledysk Weeknd “Nothing is Lost (You Give me Strength) Music Video” (4:42), oraz dwa kinowe zwiastuny „Theatrical Trailer 1” (1:39) oraz “Theatrical Trailer 2” (2:29)
Trzynaście lat pomiędzy oryginalnym “Avatarem”, a jego długo wyczekiwaną kontynuacją mogło okazać się pechową liczbą, jednak ostatecznie wszystkie cyferki stanęły po stronie reżysera – film okazał się sporym sukcesem kasowym i nie zawiódł oczekiwań wiernych fanów, którzy wytrwale znosili kolejne czasowe obsunięcia premiery kinowej. W najnowszej odsłonie tej dochodowej franszyzy James Cameron odkrywa przed nami niezbadane dotąd podwodne środowisko Pandory, potwierdzając jego słabość do oceanicznych głębin. Trzygodzinne wysokobudżetowe widowisko mimo prostej fabuły robi niesamowite wrażenie za sprawą innowacyjnych efektów specjalnych, kreacji świata przedstawionego i rozmachu produkcji, eksplorując przy tym kilka ważniejszych tematów, jak rodzina, czy ekologia. Ta nazwana przez niektórych „Pocahontas w kosmosie” niesie ze sobą zatem wręcz disneyowski przekaz – to opowieść dla mniejszych i większych fanów kina, którą śmiało można obejrzeć z całą rodziną, nie tylko w kinie, ale i w zaciszu własnego domu. Polskie wydanie na błękitnym dysku (a dokładniej dwóch dyskach) pozwala nie tylko wrócić do świata Pandory, ale i odkryć jego sekrety wraz z bonusową płytą, wypełnioną po brzegi materiałami dodatkowymi, które zapewnią doskonałą rozrywkę w oczekiwaniu na kolejne części. A te zgodnie z opublikowanym niedawno planem Disneya tak szybko nie nastąpią – z doświadczenia jednak już wiemy, że nie tylko warto, ale i jest na co czekać.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.